Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca
12 sierpnia 2019
Amadeusz Andrzejewski Komentarze: 24

1. Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Panasonic Lumix S1 został zaprezentowany na początku lutego bieżącego roku. Ze względu na wiele parametrów niespotykanych wcześniej w aparatach tej klasy, wzbudził on spore zainteresowanie wśród filmowców. Dzięki uprzejmości firmy Panasonic oraz redakcji Optyczne.pl miałem możliwość wziąć ten aparat na praktyczny test i podzielić się swoimi wrażeniami z jego użytkowania. Zapraszam do lektury.

Z modelem S1 miałem do czynienia już wcześniej, wtedy jednak zdążyłem zrobić jedynie kilka szybkich testów jakości obrazu. Wnioskami z nich również podzielę się w tym tekście. Jego sedno będzie jednak stanowić opinia, jaką wyrobiłem sobie po użytkowaniu aparatu przez ponad tydzień, głównie w „warunkach bojowych”, za jakie niewątpliwie można uznać festiwal muzyczny. Wydarzenie tego typu dostarcza pełnego spektrum różnych warunków do filmowania – od ostrego południowego słońca i kontrastów wymagających dużej rozpiętości dynamicznej, przez kolorowo oświetlone koncerty, aż po ujęcia nocne w prawie całkowitej ciemności. Owocem mojej pracy jest poniższy film.

Już przy pierwszym kontakcie Panasonic Lumix S1 zrobił na mnie dobre wrażenie, które wraz z kolejnymi dniami filmowania zmieniało się tylko na lepsze.

----- R E K L A M A -----


Zacznę od zewnątrz. Bezluterkowiec zbudowany jest jak czołg i ze wszystkimi atmosferycznymi problemami w plenerze poradził sobie bez problemu. A na liście były między innymi dwie ulewy. Bardziej w sumie martwiłem się o gimbal, na którym przez większość czasu trzymałem S1 niż o sam aparat i zamocowany na nim obiektyw Panasonic Lumix S Pro 50 mm f/1.4.

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Zestaw ten miał w sumie tylko jedną wadę – ważył niemal 2 kg. Niemniej jeśli taki jest warunek bezkompromisowej jakości, to jestem w stanie się nań zgodzić. A jeśli ktoś potrzebuje lżejszej konfiguracji, to firma Panasonic ma w ofercie mnóstwo dobrze filmujących aparatów systemu Mikro Cztery Trzecie.

Układ przycisków sterujących w opisywanym modelu wyda się znajomy każdemu, kto miał do czynienia z innymi aparatami firmy Panasonic. Wszystkie najpotrzebniejsze przyciski i pokrętła są pod ręką, dokładnie tam gdzie powinny być. Włączanie nagrywania (przyciskiem z tyłu lub spustem migawki), przysłona, migawka, czułość, balans bieli, a także inne przydatne funkcje jak choćby przycisk do przełączania się między wizjerem a ekranem (ważna rzecz przy pracy na gimbalu), czy guzik do zmiany trybu pracy autofokusa.

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Także do menu nie mam zastrzeżeń. Przy przeprowadzaniu testów jakości obrazu wielokrotnie musiałem w nim zmieniać tryby nagrywania, klatkaże oraz inne nastawy i nigdy znalezienie tej aktualnie potrzebnej opcji w menu nie zajmowało zbyt wiele czasu. Również ustawienie wszystkiego pod nagrywanie filmu z festiwalu muzycznego poszło mi szybciej niż się spodziewałem.

Do nagrania przytoczonego powyżej filmu zdecydowałem się na rejestrację materiału w 4K w 25 kl/s w kodeku H.265 z zapisem w 4:2:0 i 10bitów. Na papierze jest to kompromis między znanym z aparatów i tańszych kamer próbkowaniem 4:2:0/8bit, a „standardowym telewizyjnym” 4:2:2/10bit. W praktyce jednak przeskok z 8 na 10 bitów jest dla użytkownika (zwłaszcza pracującego z kolorem w filmie w bardziej zaawansowany sposób) znacznie bardziej odczuwalny niż przeskok z 4:2:0 na 4:2:2.

Pewne moje obawy wzbudzała przepływność strumienia danych – jedynie 72 Mb/s. Tu jednak zostałem pozytywnie zaskoczony – kodek H.265 naprawdę potrafi w tak relatywnie niewielkim strumieniu danych zawrzeć ogromną ilość informacji. Za potwierdzenie moich słów niech posłużą dwie klatki poniżej. Pierwsza to oryginalne ujęcie, które mocno niedoświetliłem. Druga to to samo ujęcie po korekcie ekspozycji w postprodukcji. Szczerze mówiąc, nie myślałem, że da się to uratować, zwłaszcza że materiał już na starcie był nagrany na dość wysokiej czułości. A jednak – nie tylko się dało, ale nawet po dość silnej korekcie ekspozycji nie zobaczyłem makrobloków ani innych artefaktów kompresji.

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

H.265 ma też wadę – jest mocno obciążający dla komputera. Ale znów – jeśli taka jest cena za wysoką jakość, to jestem ją gotów zapłacić. Zresztą moja stacja robocza poradziła sobie z materiałem bez problemu, a osoby niepotrzebujące aż tak ekstremalnej kombinacji wielkości pliku i jakości zawsze mogą wybrać inny kodek oferowany przez aparat.

Kodek H.265 automatycznie sparowany jest z profilem obrazu Hybrid Log Gamma, którego zresztą i tak zamierzałem używać przy nagrywaniu. Wbrew obiegowej opinii nie jest to coś przeznaczonego jedynie dla ludzi posiadających telewizory HDR. Wręcz przeciwnie – jest to po prostu bardzo wydajny i wygodny profil do codziennych zastosowań. Łączy w sobie rozpiętość dynamiczną bliską tej oferowanej przez profile logarytmiczne z przyjemnymi dla oka kolorami znanymi z „normalnych” profili obrazu.

Stopklatki powyżej, poza kodekiem, mówią też dużo o samych możliwościach matrycy. Już robiąc test „laboratoryjny” wiedziałem, że, przynajmniej na studyjnym ujęciu, ilość szumu na czułościach rzędu ISO 12800 czy 25600 jest akceptowalna. Jednak wiadomo – studio studiem, a praktyka praktyką. Na szczęście w tym przypadku moje wcześniejsze obserwacje znalazły pełne potwierdzenie. Ujęcie z 4 min 38 sek filmu (i nie tylko to) nagrałem właśnie na ISO 25600, licząc się z tym, że być może będę je musiał nieco odszumić w DaVinci Resolve żeby było akceptowalne. Nie musiałem.

Do innych aspektów jakości obrazu też nie mam zastrzeżeń. Rolling shutter jest obecny, ale w stopniu niewielkim i nieprzeszkadzającym w praktyce. Pomiar wykazał czas odczytu matrycy wynoszący 20 ms, co jest oficjalnie najlepszym wynikiem wśród pełnoklatkowych matryc, jakie zdarzyło mi się pod tym kątem badać (a trochę ich było). Przy przejściu do 50 kl/s w 4K czas ten spada poniżej 10 ms i zjawisko rolling shutter tym bardziej przestaje być problemem. Również pod względem mory, aliasingu i innych tym podobnych wad obrazu Panasonic Lumix S1 prezentuje się bardzo dobrze. By to ocenić wystarczy nagrać testowanym aparatem ujęcie znanej czytelnikom Optyczne.pl tablicy testowej ISO 12233. Poniżej zamieszczam stopklatkę z ujęcia tablicy wraz z powiększonym środkowym segmentem. Dalej dla porównania dołączyłem analogiczną stopklatkę z aparatu innego producenta, którego obraz 4K możemy uznać za przeciętny. Różnice widać gołym okiem.

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca
Panasonic LUMIX S1

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca
PAparat innego producenta

Jak wspomniałem już wcześniej, praktycznie cały materiał nagrałem na gimbalu, obiektywem 50 mm. Miało to spory wpływ na kilka innych decyzji odnośnie trybów nagrywania oraz stało się przyczynkiem do paru kolejnych spostrzeżeń.

W przypadku trybów nagrywania, zdecydowałem się, jak już wspomniałem, na rejestrację całego materiału w 4K w 25 kl/sek. Poza możliwością wewnętrznego zapisu w 10 bitach, powodem był też dodatkowy crop powstający przy nagrywaniu w 4K w 50/60 kl/sek. O ile 50 mm na gimbalu, jak widać po filmie, da się opanować, o tyle gdy zrobimy z tego efektywne 75 mm, filmowanie (zwłaszcza na nierównym zamkowym podłożu) robi się odczuwalnie trudniejsze. W związku z powyższym całe slow motion w zamieszczonym na początku filmie powstało programowo. Wprawne oko miejscami to wyłapie, ale „zwykłym” widzom absolutnie to nie przeszkadza.

Muszę w tym miejscu dodać, że moją pracę na gimbalu całkiem skutecznie wsparła stabilizacja matrycy. Obiegowe plotki głoszą, że przy pracy na gimbalu stabilizację powinno się wyłączyć. Być może tak było w przypadku starszej generacji modułów lub przy stabilizacji w obiektywach. W przypadku S1 stabilizacja matrycy wielokrotnie bardzo mi pomogła. Kilka ujęć nagrałem zresztą dla porównania „z ręki” i o ile nie poruszałem się nadmiernie, to trudno je było odróżnić od tych stabilizowanych gimbalem. Dodam też, że stabilizacja bardzo dobrze tłumi tę jedną oś, której gimbal nie potrafi, czyli ruch góra-dół powstający gdy człowiek idzie. Sumarycznie ze wszystkich modułów stabilizujących w pełnoklatkowych aparatach jakie testowałem, ten obecny w S1 wydaje mi się najlepszy.

Kolejną konsekwencją pracy na gimbalu było zdanie się na autofokus. Jeszcze kilka lat temu takie rozwiązanie nawet przez myśl by mi nie przeszło i nagrywanie skończyłoby się mocnym przymknięciem przysłony i/lub trzymaniem stałej odległości od celu. Na szczęście postęp technologiczny także w tej sferze jest dość szybki i nawet ja, wielokrotnie powtarzający innym filmowcom „to się naucz ostrzyć manualnie” coraz częściej pozwalam sobie na pozostawienie ostrzenia automatowi.

Rzeczony automat nie miał lekkiego zadania, bo przez większość czasu operowałem na przysłonach z przedziału f/1.4-2.8 (za dnia wspomagając się filtrem szarym). Czy sobie poradził? Z jednej strony idealnie nie było – zależnie od kombinacji nastaw zdarzały się sytuacje „pompowania” na nieruchomym kadrze lub gubienia nawet stosunkowo wolno poruszającego się celu. Z drugiej strony, gdy udało mi się dobrze dobrać czułość i szybkość autofokusa do sytuacji, ten działał sprawnie. Na pewno krokiem w dobrą stronę jest obecność wspomagającej jego pracę sztucznej inteligencji i nie mówię tylko o wykrywaniu twarzy czy oka. Sytuacja w której każdy „obiekt” w kadrze (np. każda z kilku osób lub twarzy) jest obrysowany, a moja rola sprowadza się do wybrania tego, za którym z nich ma podążać autofokus jest bardzo komfortowa. Pomaga też przy zdjęciach, których kilkaset wykonałem w przerwach od nagrywania. Z pomocą uchylanego ekranu i inteligentnego autofokusa mogłem po prostu wyciągnąć aparat nad głowę i ograniczyć swoją pracę do komponowania kadrów. Fotografowie z nieposiadającymi tego rodzaju funkcjonalności lustrzankami chyba nieco mi zazdrościli, zwłaszcza że na koncerty nie wolno było wnosić drabinek.

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Z ilością generowanego przeze mnie materiału foto-wideo całkiem nieźle poradziła sobie bateria. Miałem ze sobą tylko tę jedną standardowo dołączoną do aparatu i przez cały festiwal padła jedynie raz – podczas filmowania pokazów tańca z ogniem już po ostatnim koncercie. Przy codziennym ładowaniu udało mi się przez 4 dni imprezy zarejestrować prawie 4 godziny materiału 4K i ponad 400 zdjęć – łącznie niemal pełną kartę 128 GB. Materiału filmowego o charakterze przebitkowym (tj. takiego gdzie aparat nie nagrywa ciągiem) powinno się na moje oko spokojnie dać nagrać ok. 75 min na jednej baterii. Przy nagrywaniu ciągłym pewnie i 90 minut będzie osiągalne. Jak na aparat zapisujący materiał w 10-bitowym H.265 jest to bardzo dobry wynik.

Jeśli miałbym zawrzeć podsumowanie tego tekstu w jednym zdaniu to powiem tak – najchętniej bym aparatu po prostu nie oddawał, tylko sobie zostawił. Kombinację świetnej ergonomii, nowoczesnych kodeków i światłoczułości na poziomie najlepszych urządzeń na rynku, jaką oferuje ten aparat naprawdę trudno przebić. Że o świetnym wizjerze, stabilizacji matrycy i pancernej obudowie nie wspomnę. Dla niektórych nie bez znaczenia może być też fakt, iż omawiane urządzenie posiada również funkcję robienia zdjęć. Ale ten aspekt aparatu pozostawię już do omówienia specjalistom z redakcji.

O autorze

Panasonic LUMIX S1 okiem filmowca - Panasonic Lumix S1 okiem filmowca

Amadeusz Andrzejewski
Absolwent Politechniki Gdańskiej i PWSFTviT w Łodzi, od kilkunastu lat pracuje w branży filmowej, głównie jako montażysta i samodzielny realizator filmowy. W wolnych chwilach robi zdjęcia, reżyseruje filmy niezależne i testuje sprzęt filmowy. Regularnie prowadzi szkolenia z filmowania. Jako dziennikarz (do spraw wspomnianych testów sprzętu filmowego) współpracował z wieloma portalami i periodykami, a obecnie prowadzi własny, poświęcony tej tematyce kanał na Youtube.

Artykuł powstał na zlecenie firmy Panasonic.



Poprzedni rozdział