Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach
14 września 2021
Maciej Latałło Komentarze: 207

1. Canon EOS R3 w naszych rękach

Choć z początku system pełnoklatkowych bezlusterkowców Canon EOS RF rodził się stosunkowo powoli, wraz z premierami modeli R5 i R6 proces ten nabrał nieco tempa. Oba aparaty są bardzo funkcjonalnymi konstrukcjami i oferują spore możliwości zarówno fotografom, jak i filmowcom. Nie można jednak pominąć działań konkurencji, która – głównie na przykładzie Sony i modelu A1 – prezentuje coraz to nowsze, bardziej zaawansowane rozwiązania. Canon idzie zatem za ciosem i po naszym zdaniem udanych R5 i R6, zaprezentował dziś oficjalnie EOS-a R3.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Model ten jest pozycjonowany pomiędzy R5, a flagową lustrzanką 1D X Mark III. Można zatem uznać, że Canon nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i pozostawił sobie miejsce na 100-procentowego, bezlusterkowego flagowca, będącego odpowiednikiem 1D X-a. Jak się jednak przekonamy w dalszej części tekstu, niełatwo doszukać się cech, przez które R3 nie będzie zasługiwał na to miano.

Zacznijmy od sensora światłoczułego, bowiem jest to novum w Canonie. Po raz pierwszy w aparatach tego producenta mamy do czynienia z pełnoklatkową matrycą typu BSI o architekturze warstwowej („stacked”). Warto w tym miejscu przypomnieć, że w podobny układ wyposażono aparat Sony A9... cztery lata temu. Nawet ma tę samą rozdzielczość – 24 milionów pikseli.


----- R E K L A M A -----


Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon chwali się, że odczyt danych z nowego sensora odbywa się bardzo szybko, co pozwala na stosowanie bardzo krótkich czasów migawki elektronicznej (nawet do 1/64000 sekundy) oraz jej synchronizację z lampą błyskową (1/180 s). Dodatkowo, zminimalizowany został efekt zniekształceń, wynikających z sekwencyjnego sczytywania danych z sensora przy szybkim przesuwaniu aparatu (rolling shutter) i to już dało się zauważyć podczas pierwszych testów.


Migawka mechaniczna 12 kl/s w trybie slow motion (4x spowolnienie)

I ostatnie, być może najważniejsze, w R3 dysponujemy trybem zdjęć seryjnych 30 kl/s ze wsparciem AF i automatyką ekspozycji, także przy 14-bitowych RAW-ach. Wyrównany został tym samym rekord ustanowiony przez Sony A1, tyle tylko, że ten ostatni ma nie 24, a 50 milionów pikseli.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Nie zabrakło także układu stabilizującego matrycę. Jego skuteczność producent ocenia na maksymalnie 8 EV, przy współpracy z systemem IS w obiektywie.

Bardzo korzystnie prezentuje się także autofocus. Podobnie jak w R5 i R6, mamy do czynienia z układem Dual Pixel CMOS AF II. Oznacza to, że całą powierzchnię matrycy pokrywają piksele składające się z dwóch fotodiod, co umożliwia detekcję fazową. Dla automatycznego wyboru pola, AF ma pokrycie w całym kadrze, a działa już od -7.5 EV (przy obiektywie o jasności f/1.2). Nowe algorytmy pozwalają na wykrywanie oczu u ludzi oraz zwierząt (koty, psy i ptaki) ale także pojazdów (samochodów, bolidów formuły, motocykli) i ich kierowców. Co ciekawe, jak sprawdziliśmy, radzą sobie także z twarzami ludzi noszących maseczki.

W praktyce, autofokus nie daje żadnych powodów do narzekań. Niemniej trudno o miarodajne wnioski po tak krótkim czasie spędzonym z aparatem. W każdym razie detekcja twarzy i oczu przebiegała bez trudu, także przy założonej maseczce.

Będąc w temacie autofokusa, nie sposób nie wspomnieć o wielkim powrocie systemu Eye Control, znanego np. z analogowego EOS-a 3, czy 50E. Funkcja ta pozwala na wybór aktywnego punktu AF za pomocą oka, a konkretnie poprzez patrzenie na interesujący nas obiekt. Oczywiście mowa tu o fotografowaniu przez wizjer, który wyposażono w odpowiednie czujniki. „Pozycja” oka zaznaczana jest w kadrze niewielkim kółkiem, dla odróżnienia od prostokątnych wskaźników pól AF.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach
Schemat ideowy działania systemu Eye Control

Warto natomiast poświęcić nieco czasu na skalibrowanie sensorów i to w różnych warunkach oświetleniowych i pozycjach aparatu. Po pierwszej kalibracji, dla kadrowania w poziomie, nieco się zdziwiliśmy, gdy po ustawieniu aparatu do pionowego kadru system w zasadzie „zgłupiał”. Po kilku kalibracjach uzyskaliśmy znacznie lepszą dokładność, niemniej podczas pierwszych testów system Eye Control do wyjątkowo precyzyjnych nie należał. Dokładność wyboru np. twarzy przy obiektywie szerokokątnym pozostawia trochę do życzenia. Na tę chwilę nie będziemy wydawać zbyt surowych wyroków, bowiem z pewnością na kalibrację można poświęcić więcej czasu w rozmaitych warunkach. Poza tym, zaprezentowany nam egzemplarz EOS-a R3 miał firmware „mocno” przedprodukcyjny. Z pewnością przyjrzymy się tej kwestii szerzej podczas pełnego testu aparatu.
Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Aparat robi bardzo dobre wrażenie od strony „fizycznej”. Korpus ma optymalną wielkość i kształt, jak na model z zintegrowanym uchwytem pionowym. Jakość jego wykonania pozostaje na wysokim poziomie i nie daje żadnych powodów do narzekań. Szkielet wykonano ze stopów magnezu, a zabezpieczenia przed kurzem i zachlapaniem są na tym samym poziomie, co w lustrzankach serii 1D.

Podstawowy uchwyt zapewnia wygodny i pewny chwyt. Świetnie sprawdza się zastosowana tutaj gumowa okleina, która pokrywa naprawdę dużą część korpusu.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Pionowy uchwyt jest nieco płytszy, przez co ta rękojeść nie daje tak komfortowego trzymania jak podstawowa. Tu znów możemy pochwalić gumowe tworzywo pokrywające oba uchwyty.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Jeśli chodzi o elementy sterujące, R3 wypada nieco skromniej od 1D X-a, zwłaszcza na górnej ściance. Zabrakło np. guzików do zmiany balansu bieli oraz ISO. Przycisk MODE z kolei przeniesiono na prawą stronę lampy błyskowej i umieszczono wewnątrz pokrętła sterującego. Reszta pozostała w zasadzie bez zmian.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Tylna ścianka zauważalnie przypomina analogiczny obszar w 1D X-ie. Zachowano m.in. układ koła nastawczego, z dżojstikami i przyciskami AF-ON ze zintegrowanym optycznym czujnikiem zmiany punktów AF. Z różnic względem 1D X-a, przeniesiono guzik INFO w pobliże koła, a w jego miejscu pojawił się przycisk RATE. Z grupy guzików pod głównym ekranem zniknęły guziki blokady funkcji aparatu i ustawień jakości obrazu.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Dwie pary przycisków programowalnych na przodzie korpusu pozostały takie same jak we wspomnianej lustrzance, podobnie jak guzik zwolnienia blokady obiektywu.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Zasilanie to kolejny element wspólny z 1D X-em. Zastosowano bowiem identyczne ogniwo LP-E19, z komorą na spodzie korpusu. W pełni naładowany akumulator ma pozwolić wykonać 860 zdjęć z użyciem ekranu lub 620 przy wykorzystaniu wizjera.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Nośnikami pamięci są karty CFexpress typu B oraz SD (UHS-II). Ich sloty znajdują się tradycyjnie na prawej krawędzi korpusu.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Zestaw portów komunikacyjnych obejmuje podobnie jak w 1D X-ie wejście mikrofonu i wyjście słuchawek, złącza USB-C (3.2 Gen 2) i HDMI (typu D) oraz sieciowe RJ-45 i synchronizacyjne typu PC. Z przodu korpusu mamy jeszcze złącze N3 do wężyka spustowego. Nie ma natomiast portu dla bezprzewodowego transmitera, obecnego w 1D X Mark III. Szkoda też, że w tak dużym korpusie nie zdecydowano się na pełnowymiarowe gniazdo HDMI Typu A.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Za pełnoprawne złącze można w zasadzie uznać stopkę lampy błyskowej, która dzięki dodatkowym stykom pozwala na podłączenie transmitera lamp Speedlite, mikrofonu kierunkowego z cyfrowym interfejsem audio czy adaptera XLR firmy Tascam.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Inżynierowie Canona zadbali także o wysokiej klasy ekran i wizjer elektroniczny. Ten pierwszy ma 3.2-calową przekątną i wysoką rozdzielczość 4.15 miliona punktów. Wyświetlacz prezentuje się znakomicie i przy pierwszych testach trudno w zasadzie dostrzec jakieś wady. W odróżnieniu od serii 1D, w R3 ekran umieszczono na obrotowym przegubie, dającym szerokie możliwości zmiany położenia, a tym samym wygodne kadrowanie. Nie zabrakło oczywiście dotykowego interfejsu.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Wizjer to znany z R5 układ o powiększeniu 0.76x i rozdzielczości 5.76 miliona punktów. Odświeżanie obrazu można ustawić na poziomie 60 lub 120 kl/s. Podobnie jak w przypadku R5, do jakości wyświetlania nie mamy zastrzeżeń. Poziom szczegółowości jest bardzo dobry i nie dostrzegamy „schodkowania” krawędzi, czy innych przeszkadzających artefaktów. W R3 zaimplementowano funkcję symulacji wizjera optycznego, którą można krótko opisać jako swoisty „tryb HDR”. Obraz jest mniej kontrastowy, a przez to nieco przyjemniejszy dla oka, aczkolwiek trudno go porównywać do prawdziwego wizjera optycznego. W każdym razie w tym trybie nie widać wpływu nastaw ekspozycji, czy ustawień balansu bieli i profilu obrazu.

Canon zadbał także o komunikację sieciową. Jak już pokazaliśmy wcześniej, R3 posiada złącze ethernetowe RJ-45. Do tego mamy moduł Wi-Fi (IEEE802.11a/b/g/n/AC, 2.4 GHz, 5 GHz) oraz Bluetooth 5.0. Urządzenie posiada także wbudowany moduł GPS oraz certyfikat Apple MFI. Przyszłe aktualizacje oprogramowania wewnętrznego będzie można wykonać przez aplikację Canon Connect App, z poziomu smartfona.

Filmowanie

Jeśli chodzi o możliwości filmowe, Canon EOS R3 wydaje się łączyć w sobie to co najlepsze z modeli EOS 1D X Mark III oraz EOS R5. Oczywiście, w przypadku korpusu wyposażonego w 24-megapikselową matrycę, nie jest matematycznie możliwe filmowanie w 8K, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z imponującą specyfikacją filmową.

Jeśli chodzi o rozdzielczości i klatkaże, dostępne są następujące opcje:

  • W rozdzielczości 6K DCI (6000 x 3164 17:9) możemy filmować z prędkościami: 23.976, 24, 25, 29.97, 50, 59.94 kl/s,
  • W rozdzielczości 4K DCI lub UHD (4096 x 2160 17:9 lub 3840 x 2160 16:9) możemy filmować z prędkościami: 23.976, 24 (tylko w 4K DCI), 25, 29.97, 50, 59.94, 100, 119.88 kl/s
  • W rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 16:9) możemy filmować z prędkościami: 23.976, 25, 29.97, 50, 59.94, 100, 119.88 kl/s,
Co ważne, nawet przy 120 kl/s w 4K nie pojawia się żaden dodatkowy crop.

Z kolei dostępne kodeki i próbkowanie kolorów to:

  • RAW (CRM) 12-bit - tylko w 6K
  • H.264 - 4:2:0 / 8 bitów, do wyboru kompresja wewnątrzklatkowa (All-I) oraz międzyklatkowa (IPB)
  • H.265 - 4:2:2 / 10 bitów (w trybie Canon Log), do wyboru kompresja wewnątrzklatkowa (All-I) oraz międzyklatkowa (IPB)
W przypadku plików RAW przepływność strumienia danych dochodzi do imponujących 2.6 Gbit/s, więc by cieszyć się tym formatem, konieczne będzie zaopatrzenie się w karty CFexpress typu B. W przypadku pozostałych formatów, zapis będzie możliwy na którykolwiek z nośników, a także, podobnie jak w modelu R5 po niedawnej aktualizacji oprogramowania, na oba naraz. Wśród udostępnionych użytkownikowi profili obrazu znajdziemy m.in HDR PQ oraz Canon Log 3, co powinno zadowolić zdecydowaną większość filmowców.

Co ważne, tym razem filmować możemy bez ograniczeń, ani tych programowych, ani termicznych. W połączeniu z monstrualną, jak na bezlusterkowe standardy, baterią, powinno to pozwolić na nagrywanie bez przerwy przez w porywach do 6 godzin. Oczywiście zweryfikujemy tę deklarację producenta przy okazji pełnego testu produkcyjnego modelu aparatu.

Pozostałe pożądane przez filmowców aspekty, to te już opisane i związane z ogólną konstrukcją aparatu, czyli między innymi: stabilizowana matryca o szybkim odczycie, celny autofokus, dobra ergonomia czy wysokiej klasy wizjer elektroniczny i ekran. Nic nie wskazuje na to, żeby Canonowi R3 miało w którymkolwiek z tych aspektów czegokolwiek brakować, zapowiada się zatem naprawdę imponująca hybryda fotograficzno-filmowa.

Nowe obiektywy

Oprócz aparatu, Canon zaprezentował także dwa nowe obiektywy. Pierwszy z nich to kompaktowy „tele-zoom” RF 100-400 mm f/5.6-8 IS USM. Nie jest to, jak widać, szczególnie jasny instrument, ale w tym przypadku założeniem było stworzenie obiektywu lekkiego i stosunkowo niewielkiego. Na pierwszy rzut oka przypomina raczej instrument 70-300 mm ze "światłem" rzędu f/4--5.6. Ma on 12 elementów ułożonych w 9 grupach (1 element ze szkła UD, 1 element asferyczny PMo) i 9-listkową przysłonę. Najmniejsza odległość ogniskowania wynosi 88 cm.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Drugie „szkło” to model szerokokątny i stałoogniskowy - RF 16 mm f/2.8 STM – o 108.1-stopniowym polu widzenia. Jest naprawdę niewielki (69.2 x 40.1 mm) i po podpięciu do R3 przypomina wręcz instrument typu „naleśnik”. Ma 9 elementów w 7 grupach i 7-listkową przysłonę.

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Canon EOS R3 w naszych rękach - Canon EOS R3 w naszych rękach

Podsumowanie

Premiera EOS-a R3 pokazuje nam, że Canon na poważnie wchodzi w segment profesjonalnych, pełnoklatkowych bezlusterkowców reporterskich. Dzisiejsza nowość prezentuje się naszym zdaniem znakomicie, i to zarówno pod względem własności fotograficznych, jak i filmowych. Canon po raz pierwszy w swoim aparacie zastosował pełnoklatkową matrycę o architekturze „stacked” i bardzo jesteśmy ciekawi, jak przełoży się to na wyniki szumów i dynamiki tonalnej. Bardzo interesująco zapowiada się również system Eye Control, znacznie przyspieszający wybór puktów AF.

Cena opisywanej nowości ma wynieść niecałe 28500 złotych, zatem ok. 4 tysiące mniej niż Sony A1. Ten ostatni ma sensor o wyższej rozdzielczości i możliwość rejestracji filmów 8K, niemniej, EOS R3 wydaje się naprawdę wartą uwagi alternatywą.

Z kolei obiektywy wyceniono na 3460 zł za zoom oraz 1610 zł za "szestnastkę".



Poprzedni rozdział