Fujfilm FinePix X100 od podszewki część II
1. Fujifilm FinePix X100 - Klasyczny wygląd, nowoczesna technologia
Pierwsze wrażenie
Być może w momencie rozpakowywania pudełka z X100 nie wznieśliśmy się na wyżyny obiektywnego dziennikarstwa. Być może powinniśmy podejść do tego chłodnym okiem i wyciszonym umysłem pracującym w trybie stricte analitycznym. A po wyjęciu z pudełka szybko znaleźć przynajmniej kilka drobiazgów, do których można by się przyczepić. Tak na wszelki wypadek – dla ochłody entuzjazmu. Ale prawdę mówiąc, nie mieliśmy na to ochoty. Kierowała nami chyba całkowicie naturalna, zwykła ciekawość. Czy zawiedziemy się na tym modelu? Czy całe to zamieszanie wokół dobrej jakości wykonania, analogowego ducha i jednocześnie profesjonalnej jakości nie okaże się jednym wielkim rozczarowaniem?
Pierwszy kontakt z X100 okazał się jak najbardziej pozytywny. Ten aparat naprawdę jest solidny. Czuć to już po jego wadze, w stosunku do niewielkich w gruncie rzeczy rozmiarów. Po rytualnym opukaniu paznokciem różnych części korpusu tylko się w tym przekonaniu utwierdziliśmy. Przełączniki faktycznie zostały wykonane precyzyjnie, elementy są dobrze spasowane. Całość wykonana z dużą dbałością i prawdę mówiąc, na żywo prezentuje się co najmniej tak samo dobrze jak na zdjęciach produktowych.
Zanim jeszcze włączyliśmy FinePix X100 nie mogliśmy się oprzeć i sprawdziliśmy wszystkie pokrętła dostępne na aparacie. I znów miły brak rozczarowania. Nie wiemy z iloma fotografami, jak często i w jaki sposób konsultowano opór i skok wszystkich mechanizmów, ani nawet w jakim stopniu ostatecznie te sugestie uwzględniono. Efekt jest jednak wyśmienity. Przy żadnym z pokręteł nie chce się powiedzieć ani „ojej, ale opornie chodzi”, ani tym bardziej – „ale luźny skok”. Szczególnie przyjemnie obsługuje się pierścień ustawiania przysłony. Jak twierdzą inżynierowie z Fujifilm, umieszczenie go na tak małym obiektywie było nie lada wyzwaniem i niemal z tego pomysłu zrezygnowano. Ostatecznie pierścień umieszczono tuż przy obudowie, przez co operowanie nim mogłoby być niezbyt wygodne. Mogłoby, ale nie jest, bowiem pierścień wyposażono w dwie przeciwległe wypustki pod palce, które sprawdzają się wyśmienicie. A wspominaliśmy już o świetnie dobranym skoku i przyjemnym, precyzyjnym ruchu tego pierścienia?
Pierwsze wrażenie wyglądu i wykonania nas nie zawiodło. Przyszła zatem pora na włączenie aparatu i zobaczenie, co kryje on w środku.
Pierwsze użytkowanie
Aparat był gotowy do użycia po około trzech sekundach, choć da się w menu włączyć tzw. tryb Szybkiego Włączania. Czy ktoś ma wątpliwości od czego zaczęliśmy zapoznawanie się z X100? Oczywiście, spojrzeliśmy przez nowy, hybrydowy wizjer. I znów musimy przyznać, że byliśmy mile zaskoczeni. Widoczny obraz jest duży, a nakładane elektronicznie informacje wyraźne. Całość świetnie ze sobą współgra – widzimy bezpośredni obraz optyczny, bez charakterystycznych dla wyświetlaczy elektronicznych opóźnień. A jednocześnie możemy wyświetlać na nim siatkę kompozycji, histogram czy wirtualny horyzont. Oraz oczywiście ramkę kompozycji, która wskazuje, która część obserwowanego obrazu zostanie zarejestrowana. Prawdę mówiąc rozwiązanie to jest na tyle przyjemne, że nie zdziwilibyśmy się, gdyby stało się popularniejsze również w np. segmencie lustrzanek.
Widoczna z przodu aparatu wajcha działa na zasadzie przełącznika, wystarczy ją popchnąć, by obraz w wizjerze przełączył się z optycznego na elektroniczny i na odwrót. Przełączenie jest natychmiastowe, nie musimy na szczęście czekać praktycznie ani chwili.
Elektroniczna wersja wizjera również dobrze się sprawdza i jakością swojego działania przypomina inne wyświetlacze EVF spotykane na rynku. Używanie go jest jednak w pewnym sensie kompromisem. Rezygnujemy ze świetnego podglądu optycznego na rzecz podglądu dokładnie takiego kadru, jaki zostanie zarejestrowany. Ostatecznie w trakcie użytkowania X100 nabraliśmy nawyku, by w sytuacjach gdy idealnie dobrany kadr jest najważniejszy, używać właśnie wersji elektronicznej wizjera. W pozostałych sytuacjach, szczególnie bardziej dynamicznych, gdzie liczy się przede wszystkim uchwycenie wydarzeń dziejących się w centrum kadru (np. w fotografii ulicznej), z przyjemnością używaliśmy wizjera optycznego.
A trzeba przyznać, że fotografia uliczna to drugie imię tego aparatu. Dlaczego? Wystarczy zrobić jedno zdjęcie i posłuchać jak cicho pracuje migawka. Jeżeli tylko oczywiście wyłączymy wszystkie dźwięki, które domyślnie towarzyszą robieniu zdjęć – ze sztucznym dźwiękiem migawki włącznie. Sama migawka mechaniczna wykonuje jedynie ciche klik. Słyszalne w domowej ciszy, ale już na ulicy praktycznie wcale. Jeżeli wyłączymy jednocześnie autofokus, pozbywając się cichego szumu pracy jego silnika, ów cichy klik będzie jedynym jaki towarzyszy robieniu zdjęć.
Poza niemalże całkowitą ciszą, kolejną niewątpliwą zaletą FinePix X100 jest szybkość robienia zdjęć. Znów, jeżeli wyłączymy autofokus, zdjęcia wykonane są natychmiast po wciśnięciu spustu migawki. Możemy wykonać nawet kilka zdjęć, gdy jednocześnie zapisywane są one z bufora na kartę. Określenie tego aparatu „kompaktem” może ma uzasadnienie w ramach jakiejś ścisłej systematyki, ale „na żywo”, trzymając go w ręku, takie tempo pracy z kompaktem nam się zupełnie nie kojarzy. To idealny aparat by z preselekcją przysłony f/8, ostrości ustawionej ręcznie na interesującą nas odległość kilku metrów, przemierzać ulice miast i chwytać ciekawostki ulicznego życia. Po cichu i dyskretnie.
Choć, w ramach dygresji, musimy przyznać, że w dzisiejszych czasach wędrowanie przez z miasto z aparatem tak analogowym z wyglądu i tak przykuwa uwagę niektórych przechodniów. „Co to za rupiecia on używa” – pewnie rodzi się pytanie w niejednej głowie.
Ręczne ustawianie ostrości jest wspierane w Fujifilm FinePix X100 w dwojaki sposób. Gdy używamy wizjera optycznego, widzimy w nim skalę odłegłości wraz z zaznaczoną głębią ostrości odpowiadającą obecnemu ustawieniu ogniska i przysłony. Im na dalszą odległość ustawimy ognisko i im wartość przysłony jest większa, tym zaznaczony zakres głębi ostrości jest oczywiście większy. To bardzo wygodne narzędzie, dzięki któremu możemy szybko tak dobrać przysłonę i odległość, by głębia ostrości zawierała się np. w przedziale od 1 do 3 metrów. Później pozostaje już tylko odpowiednio zbliżyć się do interesującego nas motywu.
Jeżeli natomiast chcemy ustawić ostrość bardzo precyzyjnie, możemy posłużyć się wizjerem elektronicznym i dostępnym w nim kilkukrotnym zbliżeniem środkowego wycinka kadru. Dzięki bardzo precyzyjnej pracy pierścienia nastawiania ostrości, bez problemu odpowiednio ustalimy ognisko, choć oczywiście zajmie nam to trochę więcej czasu niż w przypadku autofokusa.
Do tej pory skupiliśmy się na funkcjonalności związanej z ręcznym ostrzeniem, ale przecież aparat X100 wyposażony jest też w autofokus działający na zasadzie detekcji kontrastu. Z boku aparatu znajduje się przełącznik ustawiający odpowiedni tryb pracy – tryb ręczny, autofokus pojedynczy albo autofokus ciągły. W trakcie używania aparatu mogliśmy stwierdzić przyzwoitą skuteczność automatycznego ustawiania ostrości, choć musimy też uczciwie przyznać, że pod względem prędkości mieści się on gdzieś w klasie średniej. Punkt, według którego ustawiana jest ostrość, łatwo można zmienić za pomocą przycisku AF i może znajdować się w dowolnym miejscu kadru. Również praktycznie na brzegu, co nie jest tak oczywiste w innych kompaktach również używających detekcji kontrastu.
Zaspokoiwszy pierwszy głód zdjęciowy powróciliśmy do oceny ergonomii aparatu. W istocie, da się tu odczuć analogowego ducha fotografii, bowiem wszystkie najważniejsze parametry zmienimy w nim za pomocą pokręteł i kilku przycisków. Żadnego wędrowania po menu – to nie tylko hasło. Co może zdziwić osoby przyzwyczajone do dzisiejszych aparatów – brak pokrętła trybu pracy aparatu. Więcej nawet – brak takiego trybu w ogólności! Nie można go ustawić ani w menu, ani w żaden inny sposób. Co się zatem podziało z trybami pracy?! Cóż – nie ma ich. Nie ma niezliczonych trybów scen i innych, dedykowanych konkretnym zastosowaniom. To natomiast, czy będziemy pracować w pełni manualnie, czy za pomocą preselekcji, ustawiamy za pomocą pokręteł czasu migawki i pierścienia przysłony – czyli w sposób absolutnie najbardziej intuicyjny.
Jeżeli na obu pierścieniach ustawimy konkretne wartości, pracujemy w trybie manualnym. Jeżeli na którymś z pokręteł ustawimy pozycję A, znajdziemy się w trybie preselekcji czasu lub przysłony. Gdy oba pokrętła ustawimy w pozycji A, pracować będziemy w trybie automatycznym. Dodatkowo (poza oczywiście trybem manualnym) możemy wprowadzać korekcję ekspozycji w zakresie ±2 EV za pomocą oddzielnego pokrętła. Wszystko to sprawuje się doskonale w praktyce i jest, jak już wspominaliśmy, bardzo intuicyjne.
Poza kontrolą czasu migawki, przysłony i korekcji ekspozycji, dość często może zachodzić potrzeba zmiany czułości ISO. By ułatwić sobie to zadanie, funkcję tę można przypisać do znajdującego się na górze aparatu przycisku Fn. W ten sposób praktycznie non stop pracować możemy nie odrywając oczu od wizjera. Menu pozwalające zmienić ISO wyświetla się bowiem w wizjerze hybrydowym niezależnie od tego, w jakim trybie akurat pracuje.
FinePix X100 jest w narzędziem, które możemy dostosować do własnych potrzeb. Jeżeli naprawdę chcemy poczuć „ducha analogowego”, możemy wyłączyć podgląd zdjęcia po wykonaniu albo w ogóle wyłączyć wyświetlacz LCD. Nie będzie on potrzebny, bowiem wszystkie niezbędne parametry zmienimy za pomocą pokręteł i przycisków. Jeżeli natomiast z jakichś przyczyn chcemy potraktować X100 bardziej jako klasyczny kompakt, możemy skupić się na trybie Live View głównego wyświetlacza. Spoglądając jedynie czasem w wizjer elektroniczny przy bardziej intensywnym świetle, przy którym obraz na LCD może być gorzej widoczny. Warto również wspomnieć o czujniku znajdującym się przy wizjerze, który automatycznie przełącza obraz pomiędzy LCD i wizjerem, gdy zbliżymy do niego oko.
Pierwsze zdjęcia
Aparat świetnie wygląda, jest dobrze wykonany i wygodnie się go używa. Pozostał jeszcze jeden, najważniejszy, aspekt do sprawdzenia w praktyce – jakie zdjęcia wykonuje. Cóż, miło nam ogłosić, że na tym polu również się nie zawiedliśmy. Ten dość krótki czas, przez który mieliśmy styczność z X100, potwierdził, że aparat oferuje wiele nie tylko z zewnątrz. By obiektywnie stwierdzić poziom szumów, jakość optyki i dynamikę tonalną potrzebujemy jednakże przeprowadzić pełnoprawny test, który trwa znacznie dłużej niż nasz krótki kontakt z X100. Pozostaje nam jedynie zaprezentować zdjęcia wykonane przy pomocy nowego produktu Fujifilm, które przewijały się przez ten artykuł oraz zaprosić do części trzeciej, w której przyjrzymy się zdjęciom jeszcze bardziej. Równiez pod kątem takich funkcji jak symulacja filmu, zwiększanie dynamiki tonalnej czy wykonywanie panoram.
Więcej informacji na temat aparatu Fujifilm FinePix X100 znaleźć można na stronie www.finepix-x100.com/
Cykl artykułów „Fujifilm FinePix X100 od podszewki” jest sponsorowany przez firmę FUJIFILM Europe GmbH (Sp. z o.o.) Oddział w Polsce.