Nikon Nikkor AF-S 70-200 mm f/4.0G ED VR - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Na poniższym zdjęciu Nikkor AF-S 70–200 mm f/4.0G ED VR stoi obok Nikkora AF 50 mm f/1.8D oraz Canona EF 70–300 mm f/4.0–5.6 IS USM.
Testowany obiektyw rozpoczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i tylny otwór, który ma średnicę 34 mm. W owym otworze, na głębokości 2.5 cm, jest schowana tylna i nieruchoma soczewka obiektywu. Jej otoczenie jest wyczernione i zmatowione wzorowo.
Właściwy korpus obiektywu zaczyna się białą kropką ułatwiającą mocowanie obiektywu do korpusu, nad którą znajduje się tabliczka zawierająca nazwę i parametry obiektywu oraz duży znaczek „N” oznaczający zastosowanie powłok NanoCrystal. Po lewej stronie tabliczki znajdziemy napis „VR” mówiący o zastosowaniu optycznej stabilizacji obiektywu, a po drugiej stronie obiektywu widnieje numer seryjny.
Kolejny element to miejsce, które pozwala na mocowanie łącznika statywowego. Niestety nie znajdziemy go w zestawie i musimy dokupić osobno. Zaraz dalej natrafimy na szeroki na 39 mm pierścień do zmiany ogniskowej. Jego większą część zajmuje gumowane karbowanie, a pod nim mamy znaczniki dla ogniskowych 70, 85, 105, 135 i 200 mm. Pierścień pracuje płynnie i z należytym oraz równym oporem.
Idąc dalej natrafimy na skalę odległości umieszczoną za szybką i wyrażoną w stopach oraz metrach. Po lewej stronie owej skali mamy serię przełączników. Pierwszy służy do wyboru trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (A/M-M), drugi do ustawienia zakresu jego pracy (FULL i od 3 metrów do nieskończoności). Kolejne dwa przełączniki są związane ze stabilizacją: pierwszy ją włącza/wyłącza (VR ON/OFF), a drugi pozwala wybrać jej tryb (NORMAL, ACTIVE). Na przeciwnej stronie obiektywu niż skala odległości znajdują się napisy reklamujące technologie zastosowane w obiektywie, a także informacja, że instrument został wyprodukowany w Tajlandii.
Kolejny element obiektywu to pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Ma on szerokość 43 mm i jego większą część zajmuje gumowane karbowanie. Pierścień pracuje płynnie, równo i z należytym oporem. Co ważne, nie pokazuje żadnych luzów, które od czasu do czasu przytrafiają się nawet droższym Nikkorom. Przebieg całej skali odległości wymaga obrotu nim o kąt około 150 stopni. Za pierścieniem znajdziemy nieruchomy element obudowy zawierający bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej.
Przednia soczewka jest nieruchoma i ma średnicę 56 mm. Jest ona tylko nieznacznie schowana w obudowie i otoczona nierotującym mocowaniem filtrów o średnicy 67 mm.
Na konstrukcję optyczną testowanego obiektywu składa się 20 soczewek ustawionych w 14 grupach, w tym trzy soczewki z niskodyspersyjnego szkła ED, jedna soczewka ze szkła o wysokim współczynniku refrakcji HRI i soczewki z powłoką nanokrystaliczną. Wewnątrz znajdziemy jeszcze kołową przysłonę o dziewięciu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/32.
Kupujący dostaje w zestawie oba dekielki, osłonę przeciwsłoneczną oraz miękki futerał. Opcjonalnie można dokupić łącznik statywowy oznaczony symbolem RT-1.
Stabilizacja optyczna
Nikon, jako pierwsza firma produkująca obiektywy, zaczął chwalić się stabilizacją optyczną o skuteczności 5 EV. Testowany tutaj Nikkor 70–200 mm f/4.0 VR ma być instrumentem, w którym z taką właśnie stabilizacją mamy do czynienia. Standardowo zdecydowaliśmy się to sprawdzić. W tym celu ustawiliśmy ogniskową na 200 mm i na każdym czasie ekspozycji z zakresu od 1/200 do 1/3 sekundy wykonaliśmy po kilkadziesiąt ekspozycji najpierw ze stabilizacją wyłączoną, a następnie po jej włączeniu. Dla każdego czasu wyznaczyliśmy odsetek zdjęć nieudanych i wykreśliliśmy je w funkcji czasu ekspozycji wyrażonego w EV, przy czym punkt 0 EV odpowiada, w tym przypadku, czasowi 1/160 s.
Jak widać maksymalna odległość obu krzywych od siebie wynosi około 4.3 EV. Do deklarowanych 5 EV trochę zabrakło. Trzeba jednak zaznaczyć, że osiągnięty wynik i tak jest rewelacyjny. Imponujące jest to, że na czasach w zakresie 1/5−1/3 sekundy, używając maksymalnej ogniskowej, możemy liczyć na to, że co drugie zdjęcie będzie nieporuszone.
Aby nie było tak idealnie, musimy napisać o jednej rzeczy. Przy wykonywaniu jednej serii zdjęć, stabilizacja jakby się zacięła. Pierwsze 9 zdjęć było zupełnie poruszone, tak jakby mechanizm w ogóle nie działał, a następnie coś się zmieniło i wszystkie zdjęcia w serii były już udane. Wszystkie inne serie wykonane na tym czasie ekspozycji (1/40 s) dawały zdjęcia idealnie ostre. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia tylko raz podczas całego testu więc nie traktujemy jej jako poważną wadę. Gdyby miało się to zacząć powtarzać, zastrzeżenia byłyby znacznie większe.