Sigma 100-300 mm f/4 DG EX APO IF HSM - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Pierwsze wrażenie ze spotkania z Sigmą 100-300 mm, dla osoby używającej wcześniej tanich modeli 70-300 mm, jest dość sporym szokiem. Sigma jest bowiem bardzo słusznych rozmiarów i wagi. Zawdzięcza to kilku czynnikom. Po pierwsze jakość obudowy, która jest wyraźnie wyższa niż u tańszych konkurentów o gorszym świetle. Co ważne, Sigma nie zmienia swoich rozmiarów w trakcie zmiany długości ogniskowej i nie rotuje przednim układem soczewek. To duże zalety, bo dzięki temu unikamy zasysania kurzu i mamy gwarancję bezproblemowej pracy ze wszelkiego rodzaju filtrami (w tym przypadku o średnicy 82 mm). Inny ważny czynnik, dzięki któremu Sigma to naprawdę duży instrument, to maksymalny otwór względny. Dla tańszych modeli przy ogniskowej 300 mm wynosi on f/5.6, a dla Sigmy już f/4. To pociąga za sobą dwukrotną różnicę w ilości zbieranego światła i ponad dwu-centymetrową różnicę w średnicy przedniej soczewki.
Jeśli do tego dołożymy dwa potężne pierścienie - jeden do zmiany
ogniskowej, drugi do manualnego ustawiania ostrości oraz wbudowany
łącznik statywowy, duże gabaryty Sigmy przestaną nas dziwić.
Przejdźmy teraz do konstrukcji wewnętrznej. Testowany obiektyw składa się z aż 16 soczewek ustawionych w 14 grupach. W aż czterech elementach zastosowano szkło niskodyspersyjne, dzięki czemu na obudowie widnieje napis APO, a obiektyw ma zapewnić doskonałą korekcję aberracji chromatycznej i sferycznej. W środku znajduje się także 9cio listowa przysłona, którą można przymknąć do otworu względnego f/32.