Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Leica M EV1 w naszych rękach

Leica M EV1 w naszych rękach
23 października 2025
Maciej Latałło Komentarze: 13

1. Leica M EV1 w naszych rękach

Historia aparatów dalmierzowych Leica M sięga 1932 roku, kiedy zaprezentowano model Leica II. Ten system wspomagania ostrzenia znajduje zatem zastosowanie w aparatach niemieckiej marki od ponad 90 lat. Nie oparł się nawet rewolucji cyfrowej, bowiem w 2009 roku na rynek trafiła cyfrowa Leica M9, także wyposażona w dalmierz, a później modele M10 i M11 oraz ich rozmaite warianty. W 2014 roku pojawił się model M-P (Typ 240), o tyle interesujący, bo umożliwiający podpięcie dodatkowego wizjera elektronicznego. Dziś Leica idzie o krok dalej i prezentuje nam aparat systemu M – M EVF – pozbawiony dalmierza, ale z wbudowanym wizjerem elektronicznym.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Tak samo jak w M11, dysponujemy sensorem o rozdzielczości 60 milionów pikseli. To układ typu BSI (back side illumination), pozbawiony filtra antyaliasingowego, o zakresie obsługiwanych czułości ISO 64–50000. Nie zabrakło też migawki elektronicznej o najkrótszym czasie naświetlania 1/16000 sekundy. Niestety przy korzystaniu z niej efekt niejednoczesnego odczytu matrycy (rolling shutter) jest łatwo dostrzegalny, podobnie zresztą jak u konkurencyjnych modeli z tym sensorem.


----- R E K L A M A -----

OFERTA KOMISU FOTOGRAFICZNEGO
Kupujemy używany sprzęt za gotówkę. Raty 20x0%!

Jeśli chodzi kwestie związane z szybkością pracy, stoją one na analogicznym poziomie, jak w modelu M11. Producent wykorzystał procesor Maestro III zapewniający dobrą szybkość pracy aparatu. Tryb seryjny umożliwia fotografowanie w tempie 4.5 kl/s, a w buforze mieściło się 11-12 RAW-ów (14-bitowy format DNG) wykonanych przy czułości ISO 1600.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Choć nie jest dalmierzowcem, M EV1, jak każda Leica M, wspiera jedynie manualne ustawianie ostrości. Proces ten wygląda tak, jak w praktycznie każdym innym aparacie, czyli wymaga kręcenia odpowiednim pierścieniem na obiektywie. Możemy posiłkować się dwiema funkcjami wspomagającymi ogniskowanie, tj. powiększeniem fragmentu kadru oraz focus peakingiem w czterech kolorach: czerwonym, niebieskim, zielonym i białym.

Z jednej strony focus peaking ułatwia manualne ostrzenie, z drugiej natomiast potrafi wprowadzić nieco w błąd. Nie wszystkie krawędzie, które zaznacza, będą ostre na wykonanej fotografii. Trzeba bowiem dopilnować, by w interesującym nas obszarze funkcja ta była w maksimum wskazania wybranym kolorem. Dysponując Summicron-em 2/35, przy fotografowaniu na przysłonach f/2-2.8, nie nastręczało to większych problemów. Jednak po mocniejszym przymknięciu (f/5.6-8), tych zaznaczeń jest trochę za dużo w naszej ocenie, przez co można nie trafić we właściwe położenie ogniska.

Niezbyt wygodne jest także wolne przesuwanie widoku w powiększeniu, które wymaga praktycznie wyjścia do pełnego kadru, wybrania właściwego obszaru dotykowo i ponownego powiększenia. Łatwiej zatem po prostu przekadrować ujęcie na czas ostrzenia.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Zauważyliśmy również pewien problem z komunikacją pomiędzy aparatem a obiektywem Summicron 2/35. Co jakiś czas korpus przestawał rozpoznawać podpięte „szkło” i zamykał migawkę. Po krótkiej chwili wszystko wracało do normy i znów można było normalnie fotografować. Przez kilka dni, gdy aparat był w naszej redakcji, taka sytuacja zdarzyła się dobrych kilkanaście razy. Wprawdzie mieliśmy do czynienia z aparatem w wersji produkcyjnej, jednak firmware mógł nie być ostateczny i zawierać jakieś błędy.

Z wyglądu M EV1 dokładnie wpisuje się w znaną od lat stylistykę Leiki. Elementy korpusu wykonano z magnezu i aluminium, a całość ma matowe wykończenie. Większość powierzchni przedniej i tylnej ścianki oraz bocznych pokryto tworzywem o chropowatej fakturze, przypominającym gumę. Jego przyczepność nie jest szczególnie wysoka, choć za nie najlepszy komfort chwytu odpowiada jednak głownie brak jakiegokolwiek gripa, co jest typową cechą aparatów Leica M.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Producent oferuje dodatkowe tzw. handgripy poprawiające ergonomię, także do opisywanego w tym materiale modelu. Na tylnej ściance mamy jeszcze wypustkę pod kciuk, ale ponieważ ledwie wystaje ona znad powierzchni korpusu, jej użyteczność pozostaje raczej niewielka.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Leica przyzwyczaiła nas do minimalizmu w zakresie obsługi, model M EV1 nie jest tutaj wyjątkiem. Producent zrezygnował z pokrętła czułości ISO, które w M11 zlokalizowane było w lewej części górnego panelu. Zmianie nie uległy natomiast takie elementy, jak pokrętło czasów naświetlania (ze skokiem 1/2 EV), spust migawki zintegrowany z włącznikiem, czy guzik funkcyjny.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Na tylnej ściance, tak samo jak w M11, mamy przyciski PLAY, programowalny FNMENU oraz krzyżak kierunkowy (z guzikiem pośrodku) i wciskane pokrętło sterujące.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Dźwignia widoczna na przednim panelu działa nieco inaczej niż w modelach z dalmierzem. Tak naprawdę to dodatkowy dwufunkcyjny manipulator. W domyślnym ustawieniu, wychylenie dźwigni w prawo (z punktu widzenia osoby fotografującej) włącza lub wyłącza focus peaking. Ruch w lewo natomiast uruchamia cyfrowy zoom (w pętli) 1.3x i 1.8x, który ma również wpływ na obraz zapisywany w RAW-ach. Trzecią funkcją, jaką możemy przyporządkować dźwigni jest powiększenie obrazu. Jak zatem widać, możliwości mapowania tego elementu są mocno ograniczone.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Na spodzie korpusu mamy komorę baterii oraz slot karty SD (z obsługą UHS-II). Warto dodać, że M EV1 ma również wbudowaną pamięć o objętości 64 GB.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Za zasilanie odpowiada ogniwo BP-SCL7 o pojemności 1800 mAh, tak samo, jak w M11. Wg dostarczonych informacji, jego wydajność nie przekracza 250 zdjęć na jednym ładowaniu. Przypomnijmy, że w M11, przy korzystaniu z dalmierza, można uzyskać aż 700 zdjęć.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Tuż obok slotu karty i akumulatora umieszczono również port USB-C (3.1 Gen1), niczym nie zabezpieczony. Służy on zarówno do komunikacji, jak i ładowania aparatu. W zestawie nie znajdziemy niestety żadnej ładowarki.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Dzięki wysokiej rozdzielczości (2.33 miliona punktów, czyli 1080 × 720 pikseli przy proporcjach 3:2), 3-calowy ekran charakteryzuje się bardzo dobrą jakością i szczegółowością wyświetlanego obrazu. Jego powierzchnię pokryto szkłem Gorilla Glass, zapewniając tym samym odporność na uszkodzenia mechaniczne.

W związku ze skromną liczbą elementów sterujących, przydatny okaże się interfejs dotykowy. Pozwala on obsługiwać tryb odtwarzania (przeglądanie, powiększanie) oraz menu podręczne, ale głównego już nie. W trybie live view możemy wskazać palcem punkt, a otaczający go obszar zostanie powiększony po wciśnięciu odpowiedniego przycisku.

Pozytywnie oceniamy także jakość wizjera elektronicznego. Cechuje go dobra wyrazistość i szczegółowość, co zawdzięcza wysokiej rozdzielczości układu (5.76 miliona punktów). Powiększenie obrazu, choć nierekordowe (0.76x), daje w gruncie rzeczy odpowiednio wysoki komfort kadrowania. Nie zabrakło czujnika, który może automatycznie przełączać wyświetlaniem obrazu pomiędzy wizjerem a ekranem.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Jak zwykle u Leiki, interfejs pozostaje naprawdę prosty i minimalistyczny. Menu główne to po prostu 5 ekranów zebranych opcji, przewijanych jeden po drugim. Możemy zebrać ulubione funkcje, wtedy będą one wyświetlane w pierwszej kolejności.

W live view i podczas przeglądania mamy tylko dwa warianty wyświetlania – z widocznymi parametrami lub bez. Nie widać niestety aktualnie wybranej przysłony na obiektywie.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Menu podręczne prezentuje sporo przydatnych ustawień, które możemy regulować za pomocą wybieraka lub dotykowo.

Leica M EV1 w naszych rękach - Leica M EV1 w naszych rękach

Podsumowując, zaprezentowany przez Leikę nowy model M EV1 niewątpliwie wyróżnia się na tle wcześniejszych bezlusterkowców tego systemu. Naszym zdaniem, nieobecność dalmierza to nie tylko brak systemu wspomagania ostrzenia, to także pewna zmiana podejścia firmy do tradycyjnych rozwiązań i otwarcie się na te nowe. Nie można tu jeszcze mówić o rewolucji, bowiem model M11 na pewno nie wypadnie z oferty niemieckiej marki, a M EV1 stanowi tylko jej uzupełnienie.

Podobno pojawienie się tego aparatu to odpowiedź na prośby użytkowników Leiki, chcących korzystać z dobrodziejstw wizjera elektronicznego. Czy jednak taki model jest w stanie przyciągnąć nowych klientów? Czas pokaże. Z pewnością zachętą może być nieco niższa cena – M EV1 jest bowiem tańszy o 6 000 złotych od M11 i kosztuje 35 000 zł.

Zapraszamy również do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych, wykonanych Leiką M EV1 z podpiętym obiektywem APO-Summicron-M 35 mm f/2.0 Asph.



Poprzedni rozdział