Jubileuszowa edycja aparatów Lomography na 25-lecie lomografii
Minęło już 25 lat od powstania ruchu lomografia, który przerodził się w całkiem dobrze rozwijający się biznes fotograficzny. Firma Lomography postanowiła wypuścić na rynek trzy aparaty Lomo LC-A w limitowanej edycji.
Początki lomografii sięgają lat 90. XX w., kiedy to studenci z Wiednia w czasie wycieczki do Pragi znaleźli w jednym z komisów stary, radziecki aparat Lomo i zainteresowali się tego typu fotografią. Od tego czasu zainteresowanie tematem rosło, a firma Lomography, o której produktach co jakiś czas piszemy, postanowiła uczcić jubileusz.
![]() |
Pojawiła się więc specjalna edycja analogowych aparatów LC-A, na którą składają się trzy limitowane wersje: małoobrazkowe Lomo LC-A+ i Lomo LC-Wide oraz średnioformatowy Lomo LC-A 120 - wszystkie z eleganckimi okładzinami z brązowej skóry i specjalnymi, jubileuszowymi wytłoczeniami. Aparaty kosztują odpowiednio 299, 399 oraz 499 euro. Za dodatkowe 79 euro można dokupić skórzane etui (pasujące do modeli LC-A+ i LC-Wide).
![]() |
Zamówienia można składać na stronie Lomography.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
Wow!!!
Ciekawe czy skóra eko czy naturalna.
Skóra eko = naturalna.
Coś sztucznego nie może być bardziej ekologiczne od naturalnego bo ani surowce a których powstaje ani enegria nie sa odnawialne.
Dawniej marketingowcy tak reklamowali choinki: sztuczne = ekologiczne, ale ludzie zmądrzeli i już się na to nie łapią. W przypadku skóry jeszcze jak widać takie mylne przekonania wmówione przez marketing trzymają się mocno.
Dobre, a ja nowy egzemplarz kupiłem 30 lat temu za 50 zł na bazarze rosyjskim. :D
Może coś na jubileusz rozwiązania ZSRR 26 grudnia 1991 roku?
Rolka negatywu Svema plus zestaw chimikatów do wywołania - na przykład :D
To pewnie prascy rezydenci KGB wkręcili głupią austriacką młodzież
w pstrykanie bez sensu zdjęć badziewiem którego już dawno nikt nie chciał kupować.
Żal... nie rozumiem fascynacji tym g...m.
Możecie sobie gadać co tam chcecie. Ale jak przeczytałem notkę, wyciągnąłem z jakiejś zapomnianej szuflady mój egzemplarz (kupiony w 1991 r. na Kamczatce ;-) ). Odsłoniłem obiektyw, naciągnąłem migawkę, wcisnąłem do połowy spust, zapaliła się czerwona dioda w wizjerze ( prawa - nie pamiętam co to oznacza :-( ), wcinałem dalej i wygląda że działa. Jako, że nie pamiętam bym w XXI wieku wymieniał w tym aparacie baterię (bo i po co ? ) to mnie trochę zdziwiło.
Czyli solidna konstrukcja :-))
Rtęciowa. ;)
Tak naprawdę to Lomografiarzom zawdzięczamy dużo, jeśli chodzi o jakie takie przetrwanie kliszy fotograficznej. Jeszcze z dziesięć lat temu mało kto oprócz nich się w to zabawiał.
Cosina CX-2 jak widac nadal zyje tylko pod inna nazwa.