Internetowe polowanie na lornetki
4. Przypadek nr 3 czyli polski prawie ideał
![]() |
Cena Kup Teraz jest wygórowana, ale aukcja zaczyna się na poziomie
znacznie niższym, dzięki czemu udaje mi się kupić lornetkę za
niespełna 200 zł. Jestem przy tym jedynym chętnym. Cena nie jest może
mała, ale oczekuję, że dostanę do ręki magazynowy stan lornetki, która
ma przecież 30 lub nawet 40 lat, a przy tym optycznie i mechanicznie
pobije na głowę tanie chińskie zabawki, za które trzeba zapłacić
często około 100 zł.
Robię przelew i za dwa dni paczka jest u mnie. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Sprzęt jest w naprawdę dobrym stanie. Co więcej, okazuje się mieć czterocyfrowy numer seryjny. Lornetka jest więc stara i pochodzi najprawdopodobniej z lat 50-tych lub 60-tych XX wieku. Bardzo fajna rzecz dla kolekcjonera.
Nie wszystko wygląda jednak tak idealnie. Ogniskowanie indywidualne na okularach chodzi bardzo luźno. To częsta wada w sprzęcie mającym prawie pół wieku na karku, bo wiąże się z zaschnięciem smaru (na szczęście wada bardzo łatwa do zlikwidowania przez optyka). Dodatkowo lewy obiektyw nosi ślady przesadnej dbałości. Ilość drobnych rysek, które powstały poprzez polerowanie szkła ściereczką jest tam ciut za duża jak na mój gust. No i obraz. Chwalenie go jako ostry, jasny, kontrastowy i trójwymiarowy oznacza tyle, że sprzedający albo kłamał, albo nigdy nie spoglądał przez przyzwoitą lornetkę klasy cenowej 1000 zł. Obraz nie ma żadnych poważnych wad, ale ze względu na jakość szkła i mających kilkadziesiąt lat na karku powłok, jest po prostu żółty i o przeciętnym kontraście.
Mimo wszystko lornetkę można darzyć sentymentem i z tego właśnie sentymentalno-patriotycznego powodu decyduję się na jej pozostawienie w moim „arsenale”. Tym bardziej, że zaprzyjaźniony optyk z PZO wymienia mi smar w okularach na nowy, więc za chwilę chodzą one idealnie.