Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Mam nadzieję, że poprzedni rozdział przekonał Was, że przed nami naprawdę ciekawe czasy. Najbliższe miesiące, albo rok czy nawet dwa lata, to okres, w którym nasza dzienna gwiazda będzie popisywać się naprawdę wysoką aktywnością. Warto to wykorzystać i to z kilku powodów.
Po pierwsze, zbliżamy się do przesilenia letniego i znajdując się na szerokości geograficznej około 50 stopni jesteśmy teraz jedynym miejscem, z którego mamy szanse dojrzeć zorze. Obserwatorzy znajdujący się bardziej na północ muszą liczyć się z białymi nocami lub wręcz dniem polarnym, natomiast Ci bardziej na południe mają znacznie mniejsze szanse na zobaczenie zorzy.
Po drugie, z miesiąca na miesiąc sytuacja powinna się poprawiać. Statystyka pokazuje wyraźnie, że największa liczba zaburzeń geomagnetycznych notowana jest w okolicach równonocy jesiennej i wiosennej czyli w miesiącach wrzesień i październik oraz marzec i kwiecień. Wrzesień i październik 2024 roku oraz marzec i kwiecień 2025 roku obiecują więc spektakl, na powtórzenie którego przyjdzie nam ewentualnie czekać do kolejnego maksimum aktywności Słońca, które jest spodziewane dopiero w okolicach roku 2035.
Właśnie z tych powodów nasze wyprawy na zorze polarne na norweskie Lofoty zawsze organizujemy na przełomie września i października. Temperatury są wtedy wciąż jeszcze przyjemne i najczęściej trzymają się okolic 10-15 stopni C, wiele nocy jest pogodnych, a zorze potrafią dać imponujący spektakl, który długo się pamięta. W 2024 roku na Lofoty wyjeżdżamy w dniach 1-8 października, więc jeśli macie ochotę wybrać się z nami i podziwiać to zjawisko pod opieką zawodowców, to wciąż mamy wolne miejsca. Więcej informacji i możliwość wysłania zgłoszenia znajduje się na tej stronie. Mała próbka tego co można zobaczyć i sfotografować jest widoczna na poniższym zdjęciu.
Zorza polarna nad Lofotami. Fot. A. Olech
Po trzecie, niektóre modele pokazują, że właśnie w drugiej połowie roku będziemy w absolutnym maksimum obecnego cyklu. Słońce powinno więc wtedy dopisywać najmocniej.
Nie ma więc wątpliwości, że wszystkie te osoby, które chciałby zobaczyć i sfotografować zorzę polarną powinny przez najbliższe kilkanaście miesięcy zachować bardzo wzmożoną czujność. Tutaj nie będziemy w szczegółach opisywać jak fotografować takie zjawisko, bo zrobiliśmy to w osobnym artykule, do
lektury, którego oczywiście zachęcamy.
Na zorzach świat się jednak nie kończy, bo korzystając z wieloletnich postępów techniki możemy niejako na żywo śledzić wygląd tarczy Słońca i prawie codziennie przekonywać się o zmianach na niej zachodzących.
Choć grupy plam, takie jak wspominana wcześniej AR3664 są tak duże, że daje się je dojrzeć gołym okiem, na naszą dzienną gwiazdę nie powinniśmy spoglądać bez używania specjalnych narzędzi ochronnych lub przyrządów. I nie mówię tutaj o prześwietlonym filmie fotograficznym czy odymionym szkiełku lecz o czymś lepszym, bezpieczniejszym, a jednocześnie wciąż tanim.
Bardzo prostym i przystępnym cenowo akcesorium do obserwacji Słońca są
okulary wykonane z folii Baadera. Przydadzą się one nie tylko do bezpiecznego wypatrywania największych plam, ale także do obserwacji zaćmień. Warto więc mieć je w swoim arsenale. Po złożeniu nie zajmują dużo miejsca, zawsze można mieć je więc pod ręką.
Taka folia Baadera jest sprzedawana też
na karty o różnych rozmiarach, może więc nam posłużyć do wykonania swojego własnego filtra. Możemy go wtedy nałożyć na lornetkę, lunetę czy teleskop. Warto jednak pamiętać, że do obserwacji wizualnych powinniśmy wybierać mocniejszą folię oznaczoną symbolem ND5.0.
Jeśli nie jesteśmy "złotą rączką" lub po prostu nie chce nam się samemu robić takich filtrów, na rynku znajdziemy gotowe rozwiązania, które są dopasowane do średnicy obiektywu naszego instrumentu optycznego.
Trochę droższe, ale lepiej wykonane i pozwalające lepiej dopasować się do używanego przez nas sprzętu są
filtry z regulacją rozstawu mocowania. Tutaj też mamy dostępne najróżniejsze rozmiary.
Warto nadmienić, że filtry podobnej konstrukcji są oferowane dla osób, które chcą użyć ich do zastosowań fotograficznych. W ich przypadku zastosowano jednak folię o niższej gęstości optycznej OD=3.8, która przepuszcza więcej światła i pozwala na stosowanie krótszych czasów ekspozycji. Takie modele są jednak wycenione drożej.
Można dodać, że przez folię wizualną klasy ND5.0 też daje się fotografować. Jakość uzyskiwanego obrazu jest wtedy odrobinę gorsza, a czasy ekspozycji dłuższe. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku tego typu fotografii musimy dysponować obiektywami o dłuższej ogniskowej.
Rozmiar tarczy Słońca na sferze niebieskiej to tylko pół stopnia. To naprawdę niewiele. Żeby pokazać jak niewiele, wystarczy spojrzeć na poniższy rysunek, który pokazuje wygląd tarczy Słońca na zdjęciu wykonanym aparatem pełnoklatkowym, na poszczególnych ogniskowych.
Chcąc dojrzeć na tarczy Słońca jakieś szczegóły w postaci plam słonecznych lub pochodni musimy dysponować ogniskowymi na poziomie 300–600 mm. A chcąc cieszyć się naprawdę dobrą jakością obrazu musimy użyć teleobiektywów lub teleskopów klasy 1000–2000 mm.
Ja osobiście nabyłem kiedyś filtr wizualny ASTF80, który ma średnicę folii wynoszącą 80 mm i pozwala na mocowanie na obudowie o średnicy od 110 do 140 mm lub od 100 do 130 mm (w zależności od zastosowanych sworzni). Regularnie nakładam go na swoją lunetę obserwacyjną, ale, tak naprawdę, najczęściej używam go z teleobiektywem Sony FE 200-600 mm f/5.6-6.3 G OSS lub jakimś innym instrumentem tej klasy, który znajduje się akurat u mnie w testach. Lekko przymknięty obiektyw tego typu ma źrenicę wejściową 75-85 mm, a więc idealnie zgadzającą się ze średnicą tego filtra, a jednocześnie sworznie montażowe bardzo dobrze pasują do rozmiarów obudowy.
Tarcza Słońca z aktywnym obszarem AR3664 zbliżającym się do zachodniego brzegu. Zdjęcie wykonane aparatem Sony A6400 i obiektywem Sony FE 200-600 mm f/5.6-6.3 G OSS. Fot. A. Olech
W momencie, gdy na tarczy Słońca królowała grupa AR3664, udało mi się zrobić jej zdjęcie niedługo potem jak popisała się drugim rozbłyskiem klasy X. Wtedy użyłem wspomnianego przed chwilą filtra oraz teleobiektywu Sony FE 200-600 mm f/5.6-6.3 G OSS ustawionego oczywiście na maksymalną ogniskową.
Dnia 17 maja 2024 roku wyłaniający się obszar AR3685 popisał się rozbłyskiem klasy M7.
Od 17 maja zacząłem z uwagą śledzić obszar aktywny AR3685, który wtedy właśnie zaczął wyłaniać się zza wschodniego brzegu tarczy Słońca i od razu popisał się imponującą flarą klasy M7. Dzień i dwa dni później, korzystając z Sony 200-600 mm, wykonałem poniższe zdjęcia.
Tarcza Słońca z aktywnym obszarem AR3685 znajdującym się po wschodniej stronie. Zdjęcia wykonane 18 i 19 maja 2024 roku aparatem Sony A6400 i obiektywem Sony FE 200-600 mm f/5.6-6.3 G OSS. Fot. A. Olech
Będę śledził rozwój tej grupy plam, bo w momencie gdy piszę te słowa zbliża się ona do centrum tarczy Słońca i jeśli wtedy popisze się ona wysoką M-ką lub flarą klasy X, wyrzuci ona naładowane cząstki prosto w kierunku Ziemi i znów będziemy mieli ogromne szanse na pojawienie się zórz polarnych.
W momencie, gdy ten artykuł zostanie opublikowany, będziecie już wiedzieć jaki los spotkał obszar AR3685, być może nawet odejdzie on już w zapomnienie. Nie zmienia to faktu, że codziennie na wschodnim krańcu Słońca może pokazać się nowa, jeszcze potężniejsza grupa plam - takie są uroki Słońca w maksimum aktywności.
Teleskop Maksutova Sky Watcher 90/1250.
Oczywiście chcąc obserwować lub fotografować Słońce nie musimy wydawać dużych pieniędzy na drogie teleskopy lub teleobiektywy. Na początek w zupełności może wystarczyć choćby mały teleskop Maksutowa. Model o średnicy zwierciadła 90 mm i ogniskowej 1250 mm kosztuje przecież niespełna 900 złotych. Gdy podłączymy do niego aparat z matrycą APS-C/DX, efektywna ogniskowa wyniesie aż 1875 mm i Słońce ładnie wypełni nam większość kadru.
W przypadku tego typu teleskopów nawet lepiej używać aparatów z matrycą niepełnoklatkową, bo wyciąg okularowy ma tutaj średnicę 1.25", a więc z dużym detektorem i tak znacząco by winietował. Idąc w drugim kierunku, możemy rozważyć używanie aparatów systemu Mikro 4/3 i w efekcie jeszcze bardziej uniknąć winietowania, a jednocześnie wydłużyć efektywną ogniskową do 2500 mm. W tym przypadku uzyskamy pole widzenia 0.83 na 0.62 stopnia, a więc w pionie Słońce, mające średnicę kątową trochę ponad 0.5 stopnia, zajmie praktycznie cały dostępny obszar. Trzeba będzie uważać z kadrowaniem, ale, przy zachowaniu staranności, ostateczne efekty mogą być bardzo dobre.
Teleskop z zamocowanym adapterem do smarfonów.
Tak naprawdę, żeby wykonać zdjęcie Słońca lub Księżyca niewielkim teleskopem, nie musimy posiadać aparatu lecz możemy użyć naszego smarfona. Należy wtedy jednak fotografować w projekcji okularowej i wyposażyć się w
specjalny, stabilny adapter służący do umocowania naszego telefonu.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o solidnym statywie. Tutaj operujemy już na dużych ogniskowych, a więc nie możemy sobie pozwolić na oszczędności.
Teleskop słoneczny Lunt LS40THa/B600.
Na zakończenie warto wspomnieć, że w tym tekście omówiliśmy tylko bardzo proste, tanie i skierowane do amatorów metody obserwacji oraz fotografowania Słońca. Warto jednak choć zasygnalizować tutaj istnienie teleskopów dedykowanych do obserwacji naszej dziennej gwiazdy, które są oparte o bardzo wąskie filtry (o szerokości na poziomie 1 angstrema) działające w liniach wapniowych czy wodorowych. Dopiero one pozwalają dojrzeć pełen urok Słońca z jego granulacją, strukturami rozpiętymi wzdłuż linii sił pola magnetycznego czy utrzymywanymi nad powierzchnią protuberancjami. To już jednak wyższa szkoła jazdy, bo ceny
takich instrumentów rozpoczynają się od ładnych kilku tysięcy złotych a kończą na grubych kilkudziesięciu tysiącach. Jeśli jednak chcemy decydować się na taki zakup, to właśnie teraz, gdy Słońce jest blisko swojego maksimum.
Życzę Wam wielu okazji do obserwacji ciekawych zjawisk na niebie związanych z obecnym maksimum aktywności słonecznej i oczywiście mnóstwa dobrej pogody ze świetną przejrzystością powietrza. Powodzenia!
Artykuł został przygotowany przy współpracy z firmą Delta Optical
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.