Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Jak opublikowałem zdjęcie w dużym fińskim dzienniku?

30 sierpnia 2024

3. Wyprawa do Finlandii

Patrząc z dzisiejszej perspektywy świetnie widać, jak dużo szczęścia wtedy mieliśmy i jak szalonego zadania się podjęliśmy. Ze względu na ograniczone fundusze i małą liczbę miejsc, nie jechał z nami żaden w pełni dorosły opiekun. Kierownikami wyprawy zostało dwóch Andrzejów, członków klubu Equator, którzy byli wtedy świeżo upieczonymi maturzystami i właśnie zostali przyjęci na pierwszy rok studiów astronomicznych na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, a pozostałą ósemkę uczestników stanowiła młodzież w wieku 15–17 lat. Ja sam skończyłem wtedy właśnie II klasę liceum ogólnokształcącego.

Ponieważ nie było środków na to, aby kupić bilety lotnicze do Helsinek, zdecydowaliśmy się pokonać tę trasę pociągiem, wykonując najpierw prawie 20-godzinną podróż do ówczesnego Leningradu, a potem udając się w 6-godzinną drogę, także pociągiem, tym razem do stolicy Finlandii. Potem czekała nas już tylko krótka 40-kilometrowa przejażdżka autobusem z Helsinek do miejscowości Järvenpää. Około trzech kilometrów od jej centrum, nad brzegiem jeziora, znajdował się piękny, drewniany dom, który Finowie wynajęli na miejsce naszego zakwaterowania.

Jak opublikowałem zdjęcie w dużym fińskim dzienniku? - Wyprawa do Finlandii
Dom nad jeziorem obok miejscowości Järvenpää – miejsce naszego zakwaterowania.

Każdy z nas, oprócz plecaka z ubraniami i prowiantem, zabrał ze sobą sprzęt fotograficzny do uwiecznienia zaćmienia. W mojej torbie znalazł się nieodłączny Zenit 11 z obiektywem Helios 2/58, do tego dołączyłem obiektyw lustrzany Rubinar 8/500, telekonwerter 2x, filtry słoneczne, statyw oraz kilka negatywów ORWO NP20.

----- R E K L A M A -----

NOWOŚCI NIKON OD RĘKI!
Kupujemy używany sprzęt za gotówkę. Raty 20x0%!

Jakby tego było mało, byliśmy na tyle szaleni, żeby zabrać ze sobą teleskop. Dzisiaj ten pomysł nie wydaje się tak karkołomny. Na rynku są przecież dostępne małe, światłosilne, a przez to krótkie i lekkie, refraktory o obiektywach klasy 60–80 mm, które na dodatek mają obudowy wykonane z włókna węglowego. Do tego można dołączyć poręczną głowicę olejową 2D oraz także węglowy, składany statyw i wszystko to zmieści się nam w małym plecaku.

Jak opublikowałem zdjęcie w dużym fińskim dzienniku? - Wyprawa do Finlandii
Reklama firmy Carl Zeiss Jena prezentująca refraktory Telementor i Telemator.

Problem w tym, że w 1990 roku takich instrumentów nie było. Chcąc podziwiać zaćmienie w pełnej krasie i w trakcie fazy całkowitej dojrzeć protuberancje rozwijające się nad brzegiem tarczy słonecznej, podjęliśmy decyzję o zabraniu ze sobą wykonanego przez zakłady Carl Zeiss Jena refraktora o nazwie Telementor. Choć miał on średnicę obiektywu sięgającą tylko 63 mm, jego ogniskowa wynosiła aż 840 mm, przez co był on długą, ciężką, około metrową, metalową rurą. Jakby tego było mało, umieszczony był na jeszcze cięższym montażu paralaktycznym typu niemieckiego z masywną przeciwwagą, a do tego dołączony był drewniany statyw teodolitowy oraz specjalny ekran słoneczny na wysięgniku. Cały zestaw znajdował się w wielkiej, drewnianej skrzyni i z tą wielką drewnianą skrzynią, plecakami i aparatami na szyjach grupa pasjonatów zasuwała przez pół Europy aby spełnić swoje marzenia.

Cała podróż do Finlandii, choć trwała prawie dobę, przebiegła bez specjalnych problemów i 18 lipca, późnym wieczorem, zmęczeni i szczęśliwi zasiedliśmy do wspólnej kolacji z naszymi fińskimi gospodarzami.

Przez pierwsze dni naszego pobytu pogoda była fatalna. Nie liczyliśmy jednak na nic innego, bo według oficjalnych prognoz, szanse na całkowicie czyste niebo, o tej porze roku, w okolicy Helsinek, wynoszą tylko 13%. Do godziny 17 dnia 21 lipca niebo było całkowicie zachmurzone i padał deszcz. Potem stał się cud. Chmury się rozeszły, a prognozy na kolejny ranek, podczas którego miało wystąpić zaćmienie, były bardzo optymistyczne!

Finlandia w okolicy Helsinek jest w zasadzie płaska jak stół, więc nasi gospodarze podjęli decyzję, że obserwacji dokonamy z miejsca o nazwie Keinukallio – sztucznie usypanego wzniesienia, jedynego w promieniu kilkunastu kilometrów od nas. Było to o tyle ważne, że zaćmienie częściowe rozpoczynało się jeszcze w czasie, gdy Słońce było pod horyzontem, a faza całkowita miała wydarzyć się o godzinie 4:52 i w tym momencie nasza dzienna gwiazda miała znajdować się tylko 1.5 stopnia nad horyzontem.

Oczekując, że znacznie więcej osób wpadnie na taki sam pomysł jak my, zdecydowaliśmy się pojechać na wybrane wzniesienie już około północy i zająć najlepsze miejsca do obserwacji. Okazało się to trochę na wyrost, bo przez pierwsze 3–4 godziny byliśmy tam zupełnie sami i solidnie zmarzliśmy – noc, choć pogodna, była chłodna. Inni obserwatorzy zaczęli pojawiać się tam dopiero około 3–4 nad ranem.

Około godziny 5 nad ranem okazało się, że mieliśmy nieszczęście w szczęściu. Dzień 22 lipca okazał się najbardziej pogodnym dniem całego naszego pobytu. Tego ranka niebo było prawie całkowicie bezchmurne, ale wszystko rozbiło się o owo „prawie”. Dokładnie nad północno-wschodnim horyzontem, czyli tam gdzie wschodziło Słońce, do wysokości niespełna pięciu stopni, rozpościerała się pokrywa odległych chmur, która niestety uniemożliwiła nam podziwianie fazy całkowitej. Słońce, już w fazie częściowej, zaczęło wyłaniać się znad niej dopiero o 5:03 czyli 11 minut po końcu fazy całkowitej i dopiero wtedy udało mi się wykonać pierwsze zdjęcia.

Fotografowałem do samego końca fazy częściowej, już bez żadnych przeszkód związanych z zachmurzeniem i w sumie wykonałem 34 zdjęcia zaćmienia.

Jak opublikowałem zdjęcie w dużym fińskim dzienniku? - Wyprawa do Finlandii
Autor artykułu w Järvenpää. Lipiec 1990 r.