Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Test aparatu

Sony DSC-QX100 - test aparatu

12 listopada 2013

6. Podsumowanie

Producent określa swój produkt jako rewolucyjny. Trudno się z nim nie zgodzić, jako że do tej pory nikt nie zaprezentował takiego rozwiązania.

Sony DSC-QX100 - Podsumowanie




----- R E K L A M A -----

Owszem, już od dłuższego czasu istnieją na rynku podobne, jak chociażby wspominany na początku tego artykułu Ricoh GRX. Wartym odnotowania będzie też koncepcja aparatu WVIL (Wireless Viewfinder Interchangeable Lens) biura projektowego ArtefactGroup, która została opublikowana w 2011 roku. Produkt Sony różni się od niego de facto innym podejściem do… uchwytu smartfonowego.

Budowa i funkcjonalność

Mimo dużego podobieństwa koncepcji i wyglądu zewnętrznego Sony QX100 i WVIL, oba produkty mają zupełnie inną specyfikację – szczególnie jeśli uwzględni się integralną część aparatu fotograficznego, jakim jest ekran LCD i obsługa. O ile ekran jest taki, jak ekran smartfonu, którym dysponujemy, o tyle oprogramowanie jest jedno i – co tu dużo mówić – mizerne. Opcje, jakie nam oferuje, trudno porównać nawet z najprostszymi aparacikami kompaktowymi, które w porównaniu z Sony QX100 wydają się niezwykle bogatymi w funkcje urządzeniami. Jeśli ta sytuacja nie jest podyktowana strategią marketingową, możemy zasugerować, by producent zwolnił swoich programistów i zatrudnił nowych, ambitniejszych, lepszych.

Jakość obudowy pozytywnie zaskakuje, a wykończenie sprawia solidne wrażenie już od pierwszego z nim kontaktu. Tyle że równie dobrze moglibyśmy taką ocenę wystawić porównywalnie skomplikowanemu sprzętowi, jakim jest mydelniczka. To przerysowanie zastosowaliśmy specjalnie, by uzmysłowić, że w wypadku opisywanego produktu możemy mówić tylko o obudowie. Aparat dobrze trzyma się w dłoni, ale już gorzej nim się operuje. Wynika to z potrzeby zaadoptowania się do ruszania obiektywem w jednej ręce i równocześnie obserwowania efektu kadrowania trzymanym w drugiej ręce tabletem. Gdy chcemy użyć smartfonu, po prostu zapinamy na nim obiektyw (jeśli to oczywiście możliwe, bo zakres pracy zaczepu ogranicza listę możliwych do użycia smartfonów) i korzystamy z tak powstałego urządzenia jak z normalnego aparatu fotograficznego. Do czasu, gdy ktoś do nas zadzwoni…

Piętą achillesową jest komunikacja WiFi – może nie sam standard, ale wykonanie i oprogramowanie. Nawet przy braku aktywności radiowej okazuje się, że łączność jest wyjątkowo niestabilna, a przekazywanie 2–3 MB plików JPEG trwa stosunkowo długo. Rozumiemy, dlaczego producent nie zaoferował możliwości zapisu zdjęć w formacie RAW. Przesłanie 20 MB pliku ARW w wypadku braku karty pamięci w korpusie oznaczałoby trwającą kilkadziesiąt sekund blokadę aparatu i… przepełnienie czary goryczy.

Na koniec dwie dość nieprzyjemne wiadomości. Po pierwsze: z niewiadomych powodów firma Sony nie oferuje programu SPM na telefony z systemem Windows Phone. Po drugie: telefon z uruchomionym programem obsługi funkcjonuje tak, jakby bez przerwy odtwarzał film pobierany z sieci. Powoduje to, że godzinna wycieczka po lesie potrafi nie tylko solidnie rozładować obiektyw, ale także pozbawić nas większej części (o ile nie całej) energii w akumulatorze telefonu.

Optyka

Świadomość, że obiektyw w QX100 jest tożsamy z tym użytym w modelu RX100/RX100 II przypomina, z jakimi trudnościami musieli się zmierzyć projektanci i jak dużym kompromisem jest ta konstrukcja. Brak zapisu plików RAW powoduje jednak, że nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy faktycznie to podobna konstrukcja. Bazując na plikach JPEG nie możemy zbyt wiele powiedzieć o samym obiektywie, gdyż niewiadomą jest sposób, w jaki powstaje obraz i jak duża ingerencja w niego zachodzi. Trzeba wspomnieć, że stosunkowo spora dysproporcja między wynikami zdolności rozdzielczej dla centrum i brzegu kadru sugeruje dość duże problemy obiektywu z dystorsją i aberracją, które są korygowane na drodze cyfrowej obróbki danych. Winieta nie wskazuje na użyte procedury jej korekcji.

Matryca

Jakość tworzonych plików JPEG stoi na dobrym poziomie. Ostrość zdjęć jest na wysokim poziomie, szum dobrze kontrolowany, a balansowi bieli nie można nic zarzucić, póki nie robimy zdjęć w pochmurne dni.

Brak formatu RAW uniemożliwia bliższe przyjrzenie się charakterystyce matrycy. Możemy jedynie potwierdzić, że użyta matryca faktycznie udostępnia 20 milionów pikseli.

Ocena końcowa

Po kilkunastodniowym użytkowaniu QX100 nie możemy oprzeć się wrażeniu, że aparat ten jest czymś w rodzaju produktu na pokaz. Potwierdzamy – tak, udało się skonstruować masowy produkt. Przy dzisiejszej jakości matryc w smartfonach jest on alternatywą dla nasadek obiektywowych, które pozwalają smartfonom korzystać z funkcji optycznego zoomu. Czy to interesująca alternatywa? Nie – jeśli spojrzy się na cenę, za którą możemy kupić rasowy zaawansowany kompakt o podobnych parametrach, z ekranem LCD, normalną obsługą i tuzinem funkcji. Co ważne, taki kompakt będzie w kieszeni zajmował porównywalną ilość miejsca i nie będzie nam rozładowywał telefonu, który podczas pieszej wędrówki po górach może przydać się chociażby do wezwania pomocy (choć absolutnie nikomu tego nie życzymy).

Czy zatem QX100 jest ciekawym produktem? Jest. Czy warto go kupić? Tu odpowiedź zależy już silnie od nastawienia kupującego. Co możemy zasugerować? Jeśli ktoś odczuwa potrzebę posiadania tego gadżetu, niech kupuje. Jednak użytkownik chcący fotografować powinien skierować wzrok w stronę mniej rewolucyjnych rozwiązań albo poczekać na któreś z rzędu odświeżenie tej konstrukcji z nadzieją na szybkie rozwiązanie trapiących go obecnie problemów użytkowych – o ile oczywiście firma Sony będzie na tyle uparta, by tę linię kontynuować.

Zwyczajowo na końcu artykułu pojawiała się lista zalet i wad. I choć znaleźliśmy jedną zaletę, postanowiliśmy zrezygnować z jej publikacji, by nie przepadła w gąszczu wad.

Aparat do testów wypożyczył polski oddział Sony Europe Limited:

Sony DSC-QX100 - Podsumowanie

W testach wykorzystujemy studyjne lampy błyskowe i światła stałego firmy dostarczone przez sklep Foto-Tip.pl
Sony DSC-QX100 - Podsumowanie Sony DSC-QX100 - Podsumowanie