Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
24 lipca 2020

1. Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat

Od niemal 15 lat piszemy nieprzerwanie o nowościach w branży fotograficznej. Przez ten czas w naszej bazie specyfikacji znalazło się ponad 2300 modeli aparatów, pośród których wielu z nas bez problemu wskaże produkty przełomowe, rewolucyjne czy też takie, które nieźle namieszały na rynku i wywróciły rankingi sprzedaży do góry nogami. Powstały one dzięki temu, że producenci przez lata szukali innowacji i wyróżników marketingowych, aby przyciągnąć do siebie klientów. Niestety niektóre z nich zapędziły ich w ślepe uliczki i mogą być pokazywane jako przykłady, jak nie należy projektować aparatów.

Postanowiliśmy zatem stworzyć subiektywny ranking 15 największych porażek w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat. Nie bierzemy tu jednak pod uwagę tylko porażki ekonomicznej, bowiem w zestawieniu znalazły się produkty, lub nawet całe serie produktów, które albo zupełnie nie przyjęły się na rynku, albo sprzedawały się w miarę dobrze, lecz okazały się drogą donikąd i w rezultacie producent zrezygnował z ich dalszego rozwoju. Niektóre modele natomiast posiadały tak idiotyczne i nieracjonalne cechy, czy rozwiązania, że grzechem byłoby nie wspomnieć o nich przy tej okazji. Zaczynajmy więc.

1. System Nikon 1

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Nikon 1 J1 – pierwszy systemowy bezlusterkowiec

System bezlusterkowców Nikon 1 został zaprezentowany z wielką pompą we wrześniu 2011 roku. Była to odpowiedź specjalizującego się w lustrzankach producenta na bezlusterkowce systemu Mikro Cztery Trzecie, które z sukcesem weszły na rynek dwa lata wcześniej. Pierwsze modele reklamowane były jako najszybsze, najmniejsze i najlżejsze tego typu aparaty na świecie. W informacji prasowej mogliśmy przeczytać, że jest to początek nowej ery fotografii, a słowa: rewolucyjny, zachwycający, niezwykły pojawiały się niemal w każdym akapicie.

----- R E K L A M A -----

PROMOCJA SONY - 50% RABATU NA OBIEKTYW!

Sony A7 IV + 50/1.8 FE

13146 zł 12722 zł

Niestety ta „nowa era” skończyła się już po niespełna siedmiu latach, kiedy to Nikon podjął decyzję o uśmierceniu całego systemu. Przez ten czas na rynku pojawiło się zaledwie 11 mniej lub bardziej udanych korpusów. Wszystkie wyróżniały się tę samą wadą – zbyt małą matrycą.

Firma nie podeszła też poważnie do systemowych obiektywów. Mała matryca umożliwia projektowanie naprawdę jasnych instrumentów, tymczasem w systemie dominowały zoomy o otworze względnym zaczynającym się od f/3.5–4.5 a kończącym na f/5.6–5.8. Jedynym rozsądnie wyglądającym obiektywem był Nikkor 1 32 mm f/1.2, choć jego światło też mogłoby być lepsze, bo nawet na pełnej klatce znajdziemy stałki o porównywalnych lub lepszych parametrach.

Nikon zapewne nie chciał kanibalizować swojego systemu lustrzanek i podjął decyzję o zastosowaniu w bezlusterkowcach sensorów 1-calowych. Niestety nie zostały one docenione przez miłośników fotografii. Okazały się zbyt małe, aby zainteresować kogoś, kto na poważnie chciał zająć się robieniem zdjęć, a dodatkowo na rynku było już sporo udanych kompaktów oferujących podobną jakość zdjęć, przez co system nie zdołał przekonać do siebie mniej wymagających użytkowników.

2. Samsung NX Mini

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Samsung NX Mini

Podobną drogę do Nikona obrał Samsung. Producent od lat rozwijał swój bardzo udany system bezlusterkowców Samsung NX bazujących na matrycach formatu APS-C, ale w pewnym momencie wpadł na dziwny, irracjonalny pomysł i zaprezentował światu system NX Mini z matrycą 1-calową. Było to prawie 3 lata po premierze Nikona 1, więc był czas na wyciągnięcie odpowiednich wniosków. Samsung niestety ich nie wyciągnął i w rezultacie półtora roku później wycofał się całkowicie z rynku foto.

Właśnie ten krótki czas od premiery systemu do momentu całkowitej rezygnacji Samsunga nie tylko z nieudanego NX Mini, ale także z bardzo udanego NX, który jak na swój czas oferował produkty unikalne i wręcz przełomowe, był chyba najbardziej zaskakującą rzeczą.

3. System Pentax Q

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Pentax Q

Okazuje się, że w miniaturyzacji niektórych poniosło jeszcze bardziej niż Nikona i Samsunga. Najlepszym przykładem jest tu system bezlusterkowców Pentax Q, w którym aparaty wyposażono w matryce formatu 1/2.3 cala lub 1/1.7 cala. To poziom zwykłych tanich kompaktów, których na rynku w latach 2011 – 2014, kiedy istniał Pentax Q, były setki. System więc już od początku skazany był na porażkę i dobrze sprzedawał się tylko wśród Japończyków, którzy z natury lubią takie ciekawostki. Finalnie historia systemu zakończyła się na 4 korpusach, 8 obiektywach i podejrzewamy, że góra trzech zadowolonych klientach poza Japonią.

4. Nikon 1 AW1

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Nikon 1 AW1

Wróćmy jeszcze na moment do systemu Nikon 1 i przyjrzyjmy się modelowi Nikon 1 AW1. To bez wątpienia podwójna porażka, bo jak inaczej nazwać totalnie nieudany aparat należący do systemu właśnie uznanego przez nas za porażkę?

Idea była słuszna i bazowała na wieloletniej historii kultowych już analogowych aparatów Nikonos. Była to marka stworzona przez Nikona i wykorzystywana przy wodoszczelnych lustrzankach małoobrazkowych. Aparaty pojawiły się w latach 60. ubiegłego wieku, a ostatnie sztuki z taśm produkcyjnych schodziły w latach 90. Co zatem poszło nie tak w przypadku Nikona AW1, skoro producent dysponował takim doświadczeniem?

Pierwszy problem już znamy i była nim wspomniana matryca 1-calowa. Poza tym aparat był wodoszczelny tylko do 15 metrów, a to zdecydowanie za mało biorąc pod uwagę potrzeby nurków – warto nadmienić, że z Nikonosami można było schodzić na 50, a nawet 100 metrów. Gwoździem do trumny okazały się jednak obiektywy. Pod wodę z AW1 pozwalały zejść tylko Nikkor AW 10 mm f/2.8 oraz Nikkor AW 11–27.5 mm f/3.5–5.6. Ten drugi był ciemny i w zasadzie do niczego, a pierwszy, choć ratował się nieco lepszym światłem, to i tak był za wąski. Ogniskowa 10 mm na calowej matrycy daje taki kąt widzenia jak 27 mm na pełnej klatce, a pod wodą robiło nam się z tego jakieś 35 mm. To zdecydowanie zbyt wąsko, aby myśleć o robieniu ładnych zdjęć w trakcie nurkowań.

5. Sony Cyber-shot TX10 i TX20

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Sony Cyber-shot TX20

Będąc w temacie fotografii podwodnej nie sposób pominąć pewnego kuriozum ze stajni Sony. Producent posiadał kiedyś w swojej ofercie wodoodporne aparaty kompaktowe Cyber-shot TX10 oraz TX20. Jak na kompakty, to w kategorii jakości zdjęć i filmów podwodnych nie miały sobie równych – świetne kolory, doskonałe odwzorowanie szczegółów, a do tego znakomity tryb zdjęć panoramicznych. Jednak wystarczyło kilka błędnych decyzji, by pogrzebać tak znakomity projekt.

Ktoś uparł się bowiem, żeby aparaty wyposażyć w dotykowe ekrany i pozbawić ich niemal zupełnie przycisków sterujących (został tylko zoom i spust migawki). No dobrze, ale jak poradzić sobie z tym podczas nurkowania, gdzie słup wody naciska na dotykowy ekran? Inżynierowie Sony poszli na łatwiznę i zastosowali czujnik, który po zanurzeniu w wodzie wyłączał interfejs dotykowy. W rezultacie zmiana jakichkolwiek opcji pod wodą była niemożliwa i np. chcąc zrobić zdjęcie panoramiczne trzeba było się wynurzyć, zmienić tryb i zanurzyć się ponownie. Trudno wyobrazić sobie bardziej idiotyczne rozwiązanie.

Poza tym aparat był wodoszczelny tylko do 5 metrów, więc żaden z nurków nie traktował go poważnie, a korzystając z niego na plaży często trzeba było użerać się z przesuwaną klapką na przedniej ściance, która notorycznie blokowała się przy najmniejszym kontakcie z ziarenkiem piasku.

6. Sony A380, A330, A230

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Sony A380

Okazuje się, że firma Sony miała więcej „ciekawych” pomysłów. Bez wątpienia zaliczyć do nich można zaprezentowaną w maju 2009 serię lustrzanek A380, A330 i A230. Wyposażono je w niewielki uchwyt o dość nietypowym kształcie, w wyniku czego nie dało się ich wygodnie trzymać. Po prostu leciały z rąk, bo nie było wystarczającego oparcia dla palców. Dlaczego więc zdecydowano się na takie rozwiązanie?

Ktoś w Sony stwierdził, że miliony miłośników fotografii przez dziesięciolecia źle trzymało swoje aparaty. Według tego kreatywnego inżyniera mały i serdeczny palec powinny chwytać korpus, środkowy służy do sterowania kołem na przodzie, a wskazujący operuje spustem migawki. Pomysł być może ciekawy, ale nie trafił do serc użytkowników, którzy z przyzwyczajenia chwytali aparat inaczej niż życzył sobie tego projektant. W opozycji do licznych krytycznych głosów użytkowników, którym aparaty wypadały z rąk, na stronach Sony pojawiły się filmy, na których szkoleniowcy japońskiego producenta wyjaśniali, iż nasze wieloletnie przyzwyczajenia są błędne i że teraz lustrzanki trzyma się inaczej. Niestety nie byli zbyt przekonujący i już trzy miesiące później Sony zaprezentowało nowe lustrzanki ze standardowym gripem.

7. Bezkorpusowce Sony QX

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Sony QX10

W tym wypadku pomysł zapowiadał się ciekawie. Był rok 2013 i niemal każdy z nas nosił w kieszeni smartfona z dużym ekranem. Sony postanowiło to wykorzystać i stworzyło tzw. bezkorpusowca, czyli aparat w obiektywie. Urządzenie było aparatem cyfrowym pozbawionym ekranu i wszelkich przycisków, ale wyposażonym w WiFi. Interfejs bezprzewodowy wykorzystywany był do łączenia się z aplikacją w telefonie, która służyła do sterowania, kadrowania i robienia zdjęć. Proste? Proste! Po co nosić cały aparat, skoro można tylko matrycę i kilka soczewek?

Niestety całość była nieporęczna i niewygodna w obsłudze, parowanie bezkorpusowca z telefonem bez NFC było uciążliwe, a po dwóch godzinach fotografowania użytkownik miał rozładowany zarówno telefon jak i aparat.

Rok później Sony próbowało jeszcze raz przekonać użytkowników do swojego pomysłu prezentując bezkorpusowca z 30-krotnym zoomem i kolejnego wyposażonego w matrycę APS-C oraz bagnet Sony E, jednak na niewiele się to zdało i dziś już mało kto pamięta o tych wynalazkach.

8. Ricoh GXR

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
System modułowy Ricoh GXR

Pomysły na oddzielenie matrycy i obiektywu od części sterującej pojawiały się już wcześniej. Rozwiązanie takie zaprezentowała w 2009 roku firma Ricoh. Był to modułowy system o nazwie GXR, w którego skład wchodził korpus sterujący wyposażony w przyciski i ekran LCD, do którego doczepiało się moduł z matrycą i obiektywem. Producent oferował moduły z różnymi obiektywami i matrycami formatu 1/2.3 cala, 1/1.7 cala, a nawet APS-C. Zaprezentowano też przystawkę z matrycą APS-C i bagnetem Leica M. Jednak żadna z propozycji nie cieszyła się na tyle dużym zainteresowaniem, by zasadnym był dalszy rozwój systemu. W rezultacie Ricoh GXR na rynku obecny był zaledwie dwa lata.

9. Samsung GALAXY Camera

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat

Za łączenie smartfona z aparatem kompaktowym zabrała się też firma Samsung, jednak podeszła do tematu nieco inaczej.

Jest końcówka sierpnia 2012 roku, w ogromnym audytorium w centrum Berlina zebrało się niemal 2000 dziennikarzy z całego świata w oczekiwaniu na premierę nowych produktów Samsunga. W pewnym momencie na wielkich ekranach ukazuje się Samsung GALAXY Camera, na widok którego zgromadzeni na sali reagują gromkimi brawami i okrzykami zachwytu przypominającymi te, które słyszeliśmy, gdy Steve Jobs prezentował pierwszego iPhona.

Czar jednak pryska po kilkudziesięciu minutach, gdy dziennikarze mają okazję obejrzeć pierwsze egzemplarze testowe. Okazuje się bowiem, że z GALAXY Camera nie da się telefonować. Jest to zwykły aparat cyfrowy bazujący na Androidzie i wyposażony w obsługę transmisji danych 3G/4G. Trzeba pamiętać, że były to czasy, gdy smartfony odstawały dość mocno pod względem jakości zdjęć od kompaktów i każdy, kto chciał robić przyzwoite zdjęcia, musiał nosić ze sobą aparat. Wiele osób marzyło, by w końcu na rynku pojawił się telefon z przyzwoitym aparatem, a widząc nazwę Samsung GALAXY kojarzącą się z topowymi smartfonami i dopisek Camera, wszyscy myśleli, że marzenie się ziściło.

Niestety dostaliśmy tylko kolejny aparat z dołożoną transmisją danych. Tak więc nie dość, że Samsung GALAXY Camera nie zwalniał nas z konieczności noszenia dwóch urządzeń, to jeszcze wymagał dodatkowej karty SIM do transmisji danych.

W rezultacie produkt nigdy nie zwojował rynku i nie uratował go ani przyzwoity interfejs dotykowy, ani miliony wpompowane w kampanie reklamowe.

10. Sigma dp Quattro

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Sigma dp0 Quattro

Aparaty cyfrowe marki Sigma zawsze miały trochę „pod górę”. Wykorzystywana w nich warstwowa matryca Foveon jest praktycznie nie do opanowania pod względem zapotrzebowania na energię elektryczną, a do tego do dziś nie wymyślono, jak szybko sczytywać z niej dane. W rezultacie wolne i momentalnie rozładowujące się aparaty nigdy nie zdobyły rzeszy klientów. Jednak ze względu na charakterystykę generowanego obrazu zawsze znajdowała się garstka fanów, która była w stanie pogodzić się ze wspomnianymi niedogodnościami i kupowała Sigmy.

Niestety czara goryczy musiała przelać się im po prezentacji serii modeli Sigma dp Quattro. Trudno bowiem wyobrazić sobie bardziej brzydkie i nieporęczne urządzenie. Wygląda to tak, jakby inżynierowie projektując aparat zapomnieli o akumulatorze. Gdy sobie o nim przypomnieli i wzięli pod uwagę, że musi być duży, bo przecież Foveon jest prądożerny, to podjęli decyzję, iż z boku korpusu dokleją komorę na akumulator. W ten sposób powstał chyba najbardziej dziwaczny grip w dziejach branży fotograficznej.

Jakby tego było mało, wiele osób żartowało, iż Sigma dp Quattro to powrót do fotografii analogowej. Aparat pozwalał wykonać na jednym ładowaniu około 40 zdjęć, więc baterie trzeba było wymieniać tak często, jak przed laty 36-klatkowe filmy analogowe.

11. Pentax K-01

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Pentax K-01

Skoro jesteśmy przy brzydkich i dziwacznych aparatach, to nie sposób pominąć bezlusterkowca Pentax K-01. Aparat został wyposażony w matrycę o bardzo dobrych właściwościach, oferującą optymalną rozdzielczość obrazu, niskie szumy i zakres tonalny na dobrym poziomie. Dodatkowo posiadał skuteczną stabilizację obrazu, dość bogate menu, oferujące sporą ilość opcji, dobry tryb wideo i całkiem sporo dodatkowych funkcji. Niestety ktoś wymyślił, aby korpus zaprojektował niejaki Marc Newson, podobno wówczas jeden z najbardziej uznanych projektantów, zaliczony przez Time Magazine do grona 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.

Jak górnolotnie powiedział sam projektant, chciał on: „zaprezentować połączenie jakości i wiedzy w dziedzinie fotografii, wrócić do korzeni marki Pentax, jej jakości i spróbować stworzyć coś naprawdę wyjątkowego i zarazem coś, co stanie się ikoną współczesności.”

No i udało się. Aparat okazał się wyjątkowo brzydki, a jego toporność i brak funkcjonalności stały się ikoniczne. W rezultacie mało kto był zainteresowany kupnem tego brzydactwa.

12. Lytro

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Lytro Illum

Lytro to firma, która znana była z produkcji aparatów rejestrujących pole świetlne. Technologia ta, oprócz informacji o intensywności światła, zapisuje także dane o kierunku padania poszczególnych promieni. Dzięki temu nie ma konieczności stosowania w aparacie autofokusu, ponieważ punkt ostrości możemy dowolnie określać już po wykonaniu zdjęcia.

Choć całość zapowiadała się rewolucyjnie, produkty tej firmy nigdy nie zwojowały rynku. Gwoździem do trumny był dla niej rozwój procesorów obrazowych i zwiększanie mocy obliczeniowej aparatów, dzięki czemu możliwość wykonywania zdjęć i późniejszego wyboru w nich punktu ostrości zaczęto stosować w zwykłych aparatach kompaktowych. Wystarczył szybki tryb zdjęć seryjnych i wykonanie kilkudziesięciu fotografii z bracketingiem ostrości.

W rezultacie Lytro zniknęło z rynku w 2018 roku.

13. Light L16

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Light L16

Light L16 to kolejny wynalazek mający rejestrować pole świetlne. Urządzenie wyposażono w aż 16 modułów z matrycami o rozdzielczości 13 Mpix każdy i obiektywami o różnych ogniskowych, które razem potrafiły generować zdjęcia o rozdzielczości 52 Mpix, na których mogliśmy ustawiać ostrość już po ich wykonaniu. Co ciekawe, poszczególne moduły wydają się być rozmieszczone na obudowie w dość przypadkowy sposób, przez co całość wyglądała dość dziwacznie.

Pierwsze wzmianki o Light L16 pojawiły się w 2015, a w kolejnym roku zaczęto przyjmować zamówienia w ramach tzw. pre-order. Zainteresowanie było ogromne i wirtualnie aparat sprzedawał się jak ciepłe bułeczki. Otrzeźwienie przyszło w 2017 roku, gdy do klientów dotarły pierwsze egzemplarze. Light L16 okazał się beznadziejny, robił słabe zdjęcia, a do tego był bardzo wolny i kosztował prawie 2000 USD. Po publikacji kilku niepochlebnych recenzji słuch po nim zaginął.

14. Fujifilm FinePix W1 REAL 3D

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Fujifilm FinePix W1 REAL 3D

Co ciekawe, aparaty cyfrowe, w których eksperymentowano z kilkoma modułami fotograficznymi, pojawiły się już w 2009 roku. Jednym z nich był stworzony na fali popularności telewizorów 3D model Fujifilm FinePix W1 REAL 3D. Zastosowano w nim dwa identyczne układy o rozdzielczości 10 Mpix umieszczone na brzegach przedniej ścianki, dzięki czemu kompakt rejestrował zdjęcia i filmy trójwymiarowe. Jednak najciekawszą rzeczą był w nim innowacyjny ekran LCD, który pozwalał na wyświetlanie zdjęć i filmów w 3D bez konieczności zakładania specjalnych okularów. Efekt był bardzo interesujący, choć wymagał dopracowania. Producent oferował też bazującą na tej technologii ramkę do zdjęć 3D, a nawet drukarkę 3D.

Choć całość zapowiadała się bardzo obiecująco i rok później zaprezentowano poprawiony model oznaczony jako FinePix W3 REAL 3D, to wszyscy wiemy, że technologia 3D zupełnie nie przyjęła się na rynku, co spowodowało, że w 2010 roku Fufjilm zakończyło swoją przygodę z fotografia trójwymiarową.

15. Hasseblad Lunar, Stellar i HV

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Hasselblad Lunar

O ile wcześniejsze produkty opisaliśmy w przypadkowej kolejności i bardziej kierowaliśmy się płynnością wątków zawartych w opisach niż poziomem porażki, to na koniec pozostawiliśmy zdecydowanego zwycięzcę naszego zestawienia.

W roku 2012 podupadająca, szwedzka firma Hasselblad wymyśliła sposób na podreperowanie swoich wątłych finansów. Pomysł był prosty: dogadamy się z Sony, kupimy od nich trochę aparatów, opakujemy w świecidełka, skórę, drewno i inne wynalazki uznawane za szlachetne, a potem sprzedamy kilka razy drożej. Z tego niecnego planu zrodziły się aparaty Hasseblad Lunar, Stellar i HV, czyli rebrandowane Sony NEX-7, RX100 oraz SLT A99.

Pod względem parametrów modele Hasselblada nie różniły się niczym od produktów Sony. Choć Szwedzi dorabiali ideologię do całego przedsięwzięcia i starali się przekonać wszystkich, iż nie mamy tu do czynienia z rebrandingiem, tak jak ma to miejsce w przypadku niektórych produktów Leica i Panasonic, które zostały wykonane z tych samych komponentów i są produkowane w tej samej fabryce. Mówiono, że Hasselblad Lunar to zupełnie odrębny projekt, w którym wykorzystano wiedzę i doświadczenie szwedzkich inżynierów oraz komponenty od najlepszych dostawców. Samo zastosowanie podzespołów firmy Sony nie sprawia, że Hasseblad Lunar to Sony NEX-7. Co prawda w aparatach zastosowano tę samą matrycę, to jednak konstruktorzy ze Skandynawii dokonali tego wyboru świadomie, gdyż sensor ten okazał się znakomity i w 100% spełniał ich oczekiwania. Gdyby uznali, że można go jeszcze ulepszyć, to z pewnością w Lunarze znalazłaby się jego zmodyfikowana wersja. Podczas projektowania aparatu za wzór stawiano sobie flagowe produkty firmy Hasselblad i dzięki temu udało się stworzyć aparat w tym samym stylu, czego nie można powiedzieć np. o produktach firmy Canon, gdzie kompakty, lustrzanki i bezlusterkowiec odbiegają od siebie wizualnie. Tyle marketingowego bełkotu, a jak wyglądało to w rzeczywistości?

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Hasselblad Stellar

Nasze wrażenia z użytkowania Lunara były nieco odmienne od tego, do czego próbowali nas przekonać przedstawiciele firmy. Być może w jego budowie zastosowano materiały najwyższej jakości, jednak zostały one dość niechlujnie spasowane i przez to całość sprawiała tandetne wrażenie. Wyglądało to tak, jakby w środku znajdował się cały NEX-7 wraz z obudową pozbawioną jedynie kilku elementów, których miejsce zajęły ścianki i przyciski zaprojektowane przez Szwedów. Nie pofatygowano się nawet o zaprojektowanie własnej klapki kryjącej akumulator, gdyż na spodzie aparatu uchwyt został zakończony w dość drastyczny sposób, aby umożliwić dostęp do baterii i karty pamięci. Tandetnie wyglądała też tylna ścianka, w której zrobiono okrągły otwór umożliwiający manipulowanie kółkiem nastaw. Samo kółko i przycisk OK znajdujący się wewnątrz były takie same jak w NEX-7. Kolejnym elementem zupełnie niepasującym do całości był ekran LCD. Dało się zauważyć jego oryginalną (znaną z NEX-7) obudowę i mechanizm odchylający. Tak więc inżynierowie Hasselblada ograniczyli się jedynie do dość niechlujnego obudowania korpusu Sony NEX-7.

Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat - Największe porażki w branży fotograficznej z ostatnich 15 lat
Szwedzki Hasselblad HV „Made in Japan”

W rezultacie przeróbek, które bardziej przypominały „wiejski tuning” niż produkt premium, cena aparatu poszybowała z 1300 EUR do minimum 5000 EUR, a za wersje, w których zastosowano bardziej „szlachetne” materiały, trzeba było zapłacić nawet 8000 EUR.

Trudno powiedzieć, ile Szwedzi zarobili przez 3 lata współpracy z Sony, ale faktem jest, że dopiero w 2015 Hasselblad porzucił ten projekt. Przez ten czas z pewnością wielu bogaczy, którzy nabyli opisywane aparaty, poczuło się bardziej „pro”, bo przecież Hasselblad za 8000 EUR musi robić lepsze zdjęcia niż Sony za 1300 EUR. Jednak nie zażegnało to problemów w szwedzkiej firmie, która pod koniec 2015 sprzedała część udziałów chińskiemu DJI, by w 2017 odsprzedać mu pakiet większościowy.



Poprzedni rozdział