Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali

Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali
25 maja 2016

1. Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali

Na wyspie Sumatra w Indonezji znajduje się jezioro kalderowe Toba. Jedno z najpiękniejszych i największych takich jezior na świecie. Położone na szczycie wulkanu na wysokości 900 m, długie na 100 km i głębokie na ponad 500 m. Wow! Mało tego, na jeziorze znajduje się wyspa Samosir, na której jeszcze do niedawna żyli kanibale. Tego typu informacje podnoszą ciśnienie na samą myśl, że można tam trafić. A sen o możliwości fotografowania tam jest jak bajka dla dorosłych z Charlize Theron w roli głównej.

Idę brzegiem jeziora razem z uczestnikami Fotomisji. Upał i duchota doskwiera z każdym krokiem mocniej. Pasek od mimo wszystko lekkiego aparatu (Fujifilm X-T1 z obiektywem Fujinon XF 10–24 mm f/4 R OIS) wbija się w gorejący brązem kark. Słońce wysoko na niebie, prawie w zenicie, oferuje wyjątkowo płaskie światło. Dookoła komercja jak na Krupówkach. Wszędzie stragany, hotele i inne atrakcje turystyczne: tutaj kamień, tam palma, obok wisi pranie, a przed nami małe pieski, które miejscowi hodują na szaszłyk. Po jeziorze mknie skuter wodny. Co chwila ktoś staje mi na drodze pytając, czy nie potrzebuje żony króla z drewna, talizmanu, czy po prostu pozbyć się pieniędzy. W końcu jesteśmy na słynnej na cały świat wyspie. Kilkunastu turystów kontra setki sprzedawców. Zmęczony siadam na głazie. Natychmiast dostaję werbalną chłostę za profanację świętego miejsca, na którym rytualnie zjadano wrogów, niewolników, jeńców, braci, czy po prostu innych ludzi. Wioska kanibali jako główna atrakcja wyspy jakoś mną nie wstrząsnęła wystarczająco. Próbuję robić zdjęcia, ale nie mogę wznieść się ponad banał.

Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali - Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali
Fujifilm X-T1

Ten zblazowany opis, mam nadzieję prawidłowo oddaje ducha i klimat fotografowania na wyprawach fotograficznych. Nawet najciekawsze miejsca świata wcale nie są łatwe do fotografowania. Oczywiście można zrobić setki zdjęć pamiątkowych, których głównym atutem będzie to, że są stamtąd. Jeśli nie będzie dobrego światła, lub ciekawych wydarzeń wokół tych miejsc waga takich fotografii będzie jednowymiarowa. Niestety w podroży objazdowej pogody, światła i momentów się nie wybiera. I to jest piękne właśnie, bo chęć zrobienia zdjęcia zmusza do kombinowania zwanego czasem kreatywnością.

----- R E K L A M A -----


Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali - Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali
Fujinon XF 10-24 mm f/4 R OIS

Schodzimy na przystań promową nad jeziorem. W barze zamawiamy napoje i „indonezyjskie gadżety” do jedzenia. Chowamy się przed słońcem. Dookoła betonowy brzeg i woda. Aparaty mają wolne. Po chwili moją uwagę przykuwają masy chmur na niebie zwiastujące burzę. Nareszcie – myślę sobie. Biorę aparat i idę poszukać czegoś do sfotografowania. Światło robi się piękne, jak to przed burzą. Niestety największe atrakcje wyspy dzieją się nie tu gdzie jestem. Fartownie gromada dzieciaków kombinuje coś z pływaniem. Natychmiast ustawiam aparat na tryb zdjęć seryjnych i wbiegam pomiędzy nich na linii trasy do polera służącego za skocznię. Celowo ustawiam się plecami do nadbiegających chłopców z najszerszym obiektywem jaki mam. Wykorzystuję tutaj zasadę filmową wejścia w kadr obiektu zza kamery. Intuicyjnie kadruję tak, by mieć jak najwięcej chmurnego nieba w kadrze. Słyszę kroki nadbiegającego chłopca i wyzwalam migawkę. Z korzyścią dla mnie chłopaki widząc, że robię zdjęcia postanowili się popisać. Ruszyli do skoków razem, jeden po drugim. Wytrzymałem z palcem na spuście migawki. Poklatkowo zarejestrowałem całe zajście. Nie posiadałem się z radości, że w końcu mam coś ciekawego. Akcja to akcja. Rozerwać się można, adrenalinka skoczy, tętno zadudni. Nie to, co fotografowanie bananów na drzewie. Dzieciaki jeszcze przez chwilę dokazywały, ale widząc, że migawki strzelają a grosz się nie sypie, odpuścili sobie. Ciekawostką jest fakt, że na dziesięć osób w barze, w szczytowym momencie, fotografowały tylko trzy najbardziej zmotywowane lub najmniej zmęczone.

Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali - Historia jednej fotografii - Na wyspie kanibali
Fot. Jacek Bonecki
Aparat: Fujifilm X-T1
Obiektyw: Fujinon XF 10–24 mm f/4 R OIS
Parametry ekspozycji: przysłona f/5.0, czas ekspozycji 1/600 s, ISO 200

Artykuł jest sponsorowany przez firmę FUJIFILM Europe GmbH (sp. z o.o.) Oddział w Polsce.



Poprzedni rozdział