Olympus OM-D E-M1 II w podróży przez Izrael
1. Wstęp
Kiedy tylko zobaczyłem, że na stronie Ryanair pojawiły się bilety do Ejlatu w cenie 52 zł w obie strony, wahałem się z zakupem jakieś 30 sekund. Izrael na pewno nie był na liście krajów, które zawsze chciałem odwiedzić, ale z racji faktu, że żadnej okazji lotniczej nie przepuszczam, zdecydowałem się polecieć tam na początku grudnia. Już teraz mogę zdradzić - nie żałuję.
W Izraelu miałem spędzić 4 dni. Stanowczo za dużo, żeby pozostać w Ejlacie, który właściwie jest kurortem wakacyjnym i nie ma w jego okolicach zbyt wielu tematów do ciekawych zdjęć. Zdecydowałem się więc, razem ze znajomym, wynająć samochód i pojechać na północ kraju - do Jerozolimy i Tel Awiwu. Szczególnie ta pierwsza wydawała mi się niezwykle ciekawym tematem do reportażu. Jest to bowiem miasto trzech wielkich religii - judaizmu, islamu oraz chrześcijaństwa. Miałem nadzieję, że tę mieszankę uda mi się uchwycić na zdjęciach. Dodatkowo, w drodze do Ziemi Świętej, zahaczyć mieliśmy o Czerwony Kanion, który swoim pięknem zachwycał już na zdjęciach znalezionych w internecie.
Na taką wyprawę potrzebowałem zatem sprzętu zarówno szybkiego i cichego, jak i wszechstronnego. I takim wydał mi się flagowiec Olympusa - OM-D E-M1 Mark II z obiektywem M.Zuiko ED 12-100 mm f/4 IS PRO. Dodatkowo poprosiłem Olympus Polska o M.Zuiko Digital 12 mm f/2.0 ED - bardzo lubię małe obiektywy, które pozwalają mi podejść bliżej do fotografowanego tematu, niż gdybym miał długą "lufę". Ponadto, takie obiektywy, przynajmniej moim zdaniem, świetnie pasują do niewielkich bezlusterkowców.
Najważniejsze cechy opisywanego aparatu prezentują się następująco:
- 20 Mpix matryca Live MOS,
- procesor TruePic VIII,
- 5-osiowa stabilizacja,
- 121-punktowy układ AF,
- szybki tryb seryjny do 60 kl/s,
- komunikacja Wi-Fi,
- funkcje specjalne: Pro Capture, Hi Res Photo oraz Light Composite.
Przyznam, że nie mogłem doczekać się sprawdzenia E-M1 Mark II w podróży. Lubię brać ze sobą nieznane aparaty, żeby zobaczyć, jak pasują do mojego stylu fotografowania. Jednocześnie, zawsze staram się wycisnąć ze sprzętu maksimum, wyciągając aparat w miejscach, gdzie pewnie lepiej byłoby go schować i korzystać aktywnie ze wszystkich dodatkowych funkcji.
Aby przekonać się, jak Olympus poradził sobie w Izraelu - zapraszam do lektury kolejnych rozdziałów.
Artykuł powstał przy współpracy z firma Olympus Polska.