Czy zobaczymy wybuch Żyrafidów?
W nocy z 23 na 24 maja, nad ranem, swoje maksimum osiągnie rój meteorów utworzony przez kometę 209P/LINEAR. Bardzo wolne meteory z tego roju mogą być bardzo wdzięcznym obiektem do uwiecznienia ich przez nasze obiektywy i aparaty. Choć największe szanse na deszcz meteorów mają Amerykanie, warto spróbować obserwacji i pod polskim niebem.
Kometa 209P/LINEAR została odkryta w lutym 2004 roku. Po obliczeniu jej dokładnej orbity okazało się, że mamy do czynienia z ciałem okresowym (stąd przedrostek, w nazwie, który mówi że to kometa okresowa nr 209), którego orbita przechodzi blisko orbity Ziemi.
W 2012 roku Esko Lyytinen z Finlandii i Peter Jenniskens z NASA Ames Research Center ogłosili, że jest szansa na to, że pod koniec maja 2014 roku Ziemia spotka się z materiałem wyrzuconym z 209P/LINEAR, co zaowocuje pojawieniem się nowego roju meteorów. Jeremie Vaubaillon z Institut de Mecanique Celeste et de Calcul des Ephemerides we Francji potwierdził te przewidywania swoimi obliczeniami. Meteory mają wybiegać konstelacji Żyrafy (łac. Camelopardalis) stąd ich nazwa to Camelopardalidy. Mają być zjawiskami bardzo wolnymi, bo ich prędkość wejścia w atmosferę wynosi tylko 15 km/s. Co więcej, 24 maja w godzinach 8-10 naszego czasu ich aktywność może sięgnąć nawet 400 zjawisk na godzinę.
Żyrafa jest w Polsce konstelacją okołobiegunową, a więc nigdy nie chowa się pod horyzont. Niestety czas wybuchu faworyzuje obserwatorów tylko w Ameryce Północnej i Środkowej. Jeśli więc wszystko pójdzie zgodnie z prognozami, w Polsce dojrzymy co najwyżej kilka lub kilkanaście meteorów na godzinę.
Roje meteorów są jednak zjawiskami, które bardzo trudno modelować i przewidywać ich aktywność. Wielokrotnie zdarzało się już tak, że rzeczywisty moment maksimum przesuwał się o ładne kilka godzin w stosunku do przewidywanego. Jeśli więc maksimum Camelopardalidów wypadnie kilka godzin wcześniej niż oczekujemy, ranek nocy z 23 na 24 maja może być doskonałym czasem do obserwacji nawet z Polski.
Tego dnia Słońce wschodzi o godzinie 4:29. To oznacza, że obserwacje można prowadzić do okolic godziny 3:00-3:30, bo wtedy łuna wschodzącego Słońca zaczyna już mocno rozświetlać niebo. O tej porze radiant roju, czyli miejsce, z którego wybiegają meteory, znajduje się około 40 stopni nad północnym horyzontem. W obserwacjach nie będzie przeszkadzał Księżyc, który ma wtedy tylko 4 dni do nowiu i świeci jaką wąski rogalik niziutko nad wschodnim horyzontem. Warunki do obserwacji są więc naprawdę dobre.
![]() Widok na północny horyzont nad ranem 24 maja. Żródło: PKiM. |
Nie wiemy kiedy dokładnie wypadnie maksimum Camelopardalidów, ani ile
meteorów zobaczymy. Pesymiści mówią o 100-200 zjawiskach na godzinę,
optymiści o nawet 1000. W Polsce może być to nawet zero, a jednocześnie
możemy zobaczyć spektakl grubych kilkudziesięciu, jasnych, wolnych i
bardzo efektownych meteorów na godzinę. Jeśli pogoda dopisze, warto
wyjść na obserwacje w godzinach 2-3 nad ranem i sprawdzić to na własne
oczy.
Warto przy tym pamiętać, aby do obserwacji wybrać ciemne miejsce i zaadoptować wzrok do ciemności. Nie należy spoglądać w jakieś konkretne miejsce lecz swobodnie wodzić wzrokiem po sferze niebieskiej. Choć meteory będą wybiegać z konstelacji Żyrafy, będzie je widać na całym niebie.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zachęcili Was do fotografowania tego zjawiska. Tym bardziej, że jest to bardzo proste. Trzeba dysponować lustrzanką lub bezlusterkowcem z szerokokątnym obiektywem. Optymalne wydają się takie modele jak np. 1.4/24, ale świetnie nadaje się każdy obiektyw, który daje pole widzenia na poziomie 70-120 stopni i dobre światło (np. f/2.8 lub lepsze). Będziemy potrzebowali jeszcze statywu i wężyka spustowego lub programatora. W aparacie ustawiamy czułość w okolicach ISO 1600, przysłonę w obiektywie maksymalnie otwieramy (ewentualnie lekko przymykamy o 1/3-1/2 EV), wybieramy tryb seryjny i czas ekspozycji 30 sekund. Następie włączamy wężyk. W takiej konfiguracji aparat będzie wykonywał 30-sekundowe ekspozycje dopóki go nie wyłączymy albo dopóki nie padnie bateria.
Sprzęt należy wycelować w ten fragment nieba gdzie jest najciemniej i mamy najmniej przeszkód terenowych (drzewa, budynki). Nie musimy celować dokładnie w konstelację Żyrafy. Pamiętajmy, żeby wyłączyć wszelkie odszumiania w aparacie, tak aby aparat samoczynnie nie wykonywał ciemnych klatek.
Trzeba też pamiętać o wyłączeniu autofokusa. Pracujemy w trybie manualnym, ostrość ustawiając na nieskończoność. Trzeba jednak pamiętać, że sporo obiektywów ma zapas skali i nieskończoność nie wypada dokładnie na jej końcu tylko trochę wcześniej. Najlepiej więc ostrość ustawić na jakiejś jasnej gwieździe używając trybu live view.
Pogoda zapowiada się świetnie. Trzymamy więc kciuki za udane łowy i za to, aby maksimum przesunęło się o kilka godzin wcześniej niż mówią o tym prognozy.
P.S. Tylko proszę, nie róbcie sobie selfie z meteorami jak do tego zachęca na głównej gazeta.pl...
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
To nie będą meteory. Oni już tu lecą :D
To może oprócz aparatu wziąć też bejsbola?
Nie wiem jak to będzie z żyrafoidami, ale ogólnie meteory są moim zdaniem mocno przereklamowane. Byle błyskawica podczas burzy jest nieporównywalnie bardziej spektakularnym i niepowtarzalnym zjawiskiem. O fotogeniczności nie wspominając.
Byłem poza miastem od 2.00.
Dokładnie o 2.41 widzieliśmy (z kuzynem) 1 (jeden) bolid. Bardzo jasny, wolny i długotrwający ok. 2-3 s (przypominał czelabiński ale sporo wolniejszy).
Fotek niestety brak, był widoczny dość niespodziewanie w kierunku północny wschód.
Może nie miał nic wspólnego z Camelopardalidami?
Do 4.00 oczy nie zarejestrowały żadnych nagłych zjawisk astronomicznych :(
No niestety... U mnie podobnie. Tylko jedna sztuka.
Canonex - widocznie nie widziałeś ładnego maksimum np. Perseidów pod ciemnym niebem, albo naprawdę ładnego bolida. Z obserwacjami astro tak jest, że ludzie często wychodzą na obserwacje w jasnym miejscu, oderwani od telewizora, bez żadnej adaptacji wzroku do ciemności, rzucają okiem na niebo przez 2-3 minuty i twierdzą, że nic nie widzieli.
No i niestety tym razem modelarze strumieni meteorowych się nie popisali. Żadnego wybuchu nawet w Ameryce nie było. Maksimum tego co dało się zobaczyć to kilka sztuk na godzinę... Klęska na całej linii.
No niestety, spore rozczarowanie. Nie zobaczyłem ani jednego. Na fotkach też nic się nie złapało, mimo, że prawie godzinę aparat strzelał w zenit przez rybie oczko.
Są spekulacje, że może maksimum wypadnie później niż przewidywano, ale osobiście na to nie liczę. Zresztą dzisiejszej nocy ma być pochmurno, więc i tak lipa.
Arek@
Pocieszyłeś mnie - od 1.00 warowałem na łące ( ciemno, że oko wykol) i tylko aż jeden! Dobre i to.
Nie idę do okulisty!!
Niestety... A co mają powiedzieć moi koledzy, którzy pojechali specjalnie do Kanady z masą sprzętu foto i wideo, żeby to zarejestrować...
@achtam - a tam, tak ciemno nie było. Przy okazji zaliczyłem dwie pięknie chrapiące słonki, a przed świtem, w drodze powrotnej być może wyczaiłem zaroślówkę ( sprawa identyfikacji w toku).
Ciemno, że oko wykol - czytaj, brak lamp itp.
Na łące było małe stadko jeleni, ale nie dało się podejść.
Niestety, w Sussex pogoda zawiodła na całej linii.
Następnym razem prosimy o sprawdzone zapowiedzi meteorów
:)
Całe szczęście, że nie chciało mi się wyłazić z łóżka ;-)
A ja o niczym nie wiedziałem i wczoraj przy grillu (ale jeszcze byliśmy trzeźwi) ok 22:00 jak błysnęło to szwagier sobie przyponiał, że dzień wczesniej coś miało być. Leciał bardzo szybko (tak 1/4 horyzontu pokonał w sekundę) i chyba spłonął bo na koniec nastąpił jaśniejszy rozbłysk.
@handlowiecupc
Dobrze że nikt z was nie dostał tym koktajlem Mołotowa :)
Porażka, zmarnowana nocka :(
Podobnie. 1 ujęcie tylko udało się złapać tej 1 sztuki, która była
link