Relacja z wizyty w fabryce Fujifilm
1. Relacja z wizyty w fabryce Fujifilm
Obiekt ten to najstarsza fabryka Fujifilm, otwarta, tak jak firma, w 1934 roku. Jest ona czynna do dziś i produkuje materiały światłoczułe, takie jak choćby filmy, wkłady do aparatów natychmiastowych Instax, czy papiery fotograficzne, ale też na przykład substraty do ekranów dotykowych. Położenie obiektu nie jest przypadkowe - lokalizację tę wybrano ze względu na bliskość góry Fuji oraz wiążący się z tym dostęp do dużej ilości czystej wody niezbędnej w procesie produkcyjnym. Trudno się zresztą dziwić, że firma o nazwie „Fujifilm” zdecydowała się produkować filmy fotograficzne w okolicach góry Fuji...
Samej góry niestety nie było nam dane zobaczyć na horyzoncie - skutecznie uniemożliwiła to pogoda, która tego dnia do zaoferowania miała jedynie zachmurzone niebo i okazjonalne mżawki.
Po półtoragodzinnej podróży autokarem z hotelu w Tokio i szybkim lunchu rozpoczęliśmy zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszedł budynek, w którym obecnie produkowane są materiały światłoczułe. Ze względu na warunki, w jakich te muszą powstawać, obejrzeliśmy go jedynie z zewnątrz, a następnie udaliśmy się do innej części obiektu.
Sama fabryka przez lata uległa znacznej rozbudowie i obecnie jest sporym kompleksem, który wchłonął w swój obręb także nieco okolicznych ulic. Skalę rozbudowy dobrze uświadamiał jeden z filarów pierwszej bramy zakładu, który obecnie znajduje się praktycznie w centrum całego kompleksu.
Pierwszym budynkiem, do którego weszliśmy, była przestrzeń wykładowa z przedsionkiem, w którym umieszczono duże podświetlone zdjęcie góry Fuji, gablotę z co ważniejszymi aparatami i filmami opracowanymi w toku 90-letniej historii firmy oraz kolejny pamiątkowy element – tablicę z nazwą zakładu.
Następnie w formie krótkiego wykładu przedstawiono nam najważniejsze informacje na temat fabryki, jej historii, historiii firmy oraz planu dalszego zwiedzania kolejnych budynków i ich części.
Ze względu na charakter procesów produkcyjnych oraz tajemnice handlowe, zwiedzaliśmy głównie historyczne stanowiska rozrzucone po licznych zabudowaniach kompleksu Ashigara Plant.
Zaczęlismy od budynku mieszczącego między innymi bibliotekę. Przy wejściu do niego znajdował się pochodzący z lat 60 schemat koncepcyjny maszyny do nakładania żelatyny oraz substancji światłoczułych na podłoże filmu. Nieco dalej natomiast minęliśmy maszyny do dozowania i mieszania składników chemicznych i zarządzającą nimi sterownię.
Następnie udaliśmy się do właściwej biblioteki, w której przechowywane są materiały światłoczułe, ich charakterystyki i inne związane z nimi informacje. Kolekcja sięga do lat 80 XX wieku, czyli ponad 40 lat wstecz. W jej ramach zobaczyliśmy między innymi serie zdjeć porównujących różne filmy i papiery, wykresy parametrów poszczególnych materiałów światłoczułych, mikroskopowe powiększenia ziarna filmu, czy też przepastny księgozbiór pracujących w Fujifilm naukowców oraz liczne nagrody, którymi na przestrzeni lat uhonorowano efekty ich pracy.
Warto w tym miejscu dodać, że wprowadzona niedawno do aparatów Fujifilm symulacja negatywu Reala Ace, podobnie zresztą jak inne symulacje, powstała właśnie w oparciu o przechowywane w bibliotece wzorce i wyniki pomiarów oryginalnej emulsji światłoczułej.
Następnie zostaliśmy przewiezieni na inny koniec kompleksu, do budynku, w którym wydzielono przestrzeń dydaktyczną. To tam było nam dane zobaczyć historyczną maszynę służącą do wielowarstwowego nakładania emulsji światłoczułej.
W czasach jej świetności to właśnie możliwość nakładania wszystkich warstw niezbędnych do stworzenia filmu kolorowego w ramach jednego przebiegu czyniła tę technologię wyjątkową. Pierwszym etapem było odwijanie przywożonego w rolkach podłoża, które następnie było pozbawiane statycznych ładunków elektrycznych. W następnym kroku na podłoże nakładane były poszczególne warstwy emulsji światłoczułej oraz przytwierdzająca je do podłoża żelatyna. Ta ostatnia była w tym celu podgrzewana do momentu osiągnięcia płynnej konsystencji. Następnie pokryty wszystkimi niezbędnymi warstwami materiał światłoczuły był schładzany, tak, by żelatyna wróciła do stanu stałego. Na koniec gotowy film był nawijany na szerokie szpule, z których później wycinano filmy o zadanym formacie.
W przypadku naszej grupy ostatnim etapem wycieczki były odwiedziny w ciemni fotograficznej. W drodze do niej minęliśmy jeszcze jedną gablotę z zasłużonym w historii filmy sprzętem Fujifilm, a następnie udaliśmy się do ewidentnie przygotowanego z myślą o grupowych wycieczkach pomieszczenia, gdzie ustawiono powiększalniki zawierające negatywy historycznych czarno-białych zdjęć związanych z Japonią i jej kulturą. Każdy z dziennikarzy mógł w określonym czasie wykonać tyle odbitek poszczególnych motywów, ile zdążył. Wszystkiego doglądali opiekujący się tą sekcją pracownicy Fujifilm, którzy w razie czego służyli radą i chętnie odpowiadali na pytania.
Dla wielu starszych kolegów po fachu nie było to oczywiście nic nowego, ale ja, dziecko technologii cyfrowej i cyfrowego filmowania, przy tej okazji naświetliłem swoją pierwszą w życiu odbitkę.
Wspomniany filmowy background sprawił też, że poza robieniem notatek i wykonywaniem zdjęć, zdecydowałem się nagrać także krótkiego vloga prezentującego nasze zwiedzanie w skrótowej i bardziej ruchomej formie. O ile większość zdjęć zawartych w tym artykule powstała z użyciem aparatu Fujifilm X100VI, o tyle do filmowania zaprzągłem także trzymanego w plecaku bezlusterkowca X-S20 oraz obiektywy Fujinon XF 18-120 mm f/4 LM PZ WR i Fujinon XF 8 mm f/3.5 R WR, czyli zestaw, jaki towarzyszył mi później na targch CP+ 2024. Pierwotna koncepcja zakładała nieco więcej narracji głosowej prowadzonej na bieżąco. Ostatecznie jednak, by nie zakłócać swoim gadaniem zwiedzania innym dziennikarzom, porzuciłem ten pomysł, stąd też film w większości jest po prostu zilustrowany muzyką.
Wycieczka, na którą zabralo nas Fujifilm nie była typowym „zwiedzaniem fabryki”, bo kontaktu z najnowszymi technologiami praktycznie w jej trakcie nie mieliśmy. Możliwość spojrzenia na historię i dawną technologię produkcji materiałów światłoczułych jest jednak równie interesującym doświadczeniem, którym tym chętniej dzielimy się na naszych łamach.