Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice

8 grudnia 2008

1. Relacja z wyprawy

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

We wrześniu nasz serwis, wspólnie ze sponsorem - firmą K-Consult - ogłosił konkurs fotograficzny "Pro-Choice - skompletuj fotograficzne emocje" dotyczący miejsca, które budzi emocje. Wyniki zaprezentowaliśmy 16 października i wtedy okazało się, że trzy pierwsze miejsca zdobyli Paweł Klarecki z Chorzowa, Piotr Andruszkiewicz z Sopotu oraz Aleksander Dobrzański z Olkusza. Główną nagrodą był prawie tygodniowy wyjazd na safari fotograficzne do Kenii. Dodatkową atrakcją była możliwość wyboru sprzętu z oferty sponsora, który w ramach programu Pro-Choice zagwarantował pełen wybór instrumentów i akcesoriów takich producentów jak Sigma, Slik, Hahnel, Case Logic i Lexar.

Jak się okazało, nasi zwycięzcy fotografują lustrzankami Canona, tak więc na bagnecie tej firmy wybrali następujące obiektywy:

  • Sigma 10 mm f/2.8 EX DC FISHEYE HSM
  • Sigma 10-20 mm f/4-5.6 EX DC HSM
  • Sigma 12-24 mm f/4.5-5.6 EX DG Aspherical HSM
  • Sigma 17-70 mm f/2.8-4.5 DC Macro
  • Sigma 50-150 mm F2.8 II APO EX DC HSM
  • Sigma 100-300 mm f/4 DG EX APO IF HSM
  • Sigma 120-300 mm f/2.8 DG EX APO IF HSM
  • Sigma 120-400 mm f/4.5-5.6 APO DG OS HSM

Oczywiście każdy z nich dostał dodatkowo pojemny plecak Case Logic, dwie karty Lexar Professional o pojemnościach od 4 do 8 GB i akumulatory Hahnel.

Oprócz zwycięzców, w wyprawie wzięli udział przedstawiciel sponsora - Łukasz Mikulski z warszawskiego Sigma Pro-Centrum oraz przedstawiciel redakcji Optyczne.pl w osobie niżej podpisanego. Aby zachować równowagę w stosunku do sprzętu laureatów, my, dla odmiany, wzięliśmy lustrzanki Nikona - Łukasz D80, ja D300. W związku z tym do naszej dyspozycji były następujące obiektywy:

  • Sigma 4.5 mm f/2.8 EX DC CIRCULAR FISHEYE HSM
  • Sigma 10-20 mm f/4-5.6 EX DC HSM
  • Sigma 17-70 mm f/2.8-4.5 DC Macro HSM
  • Sigma 180 mm f/3.5 EX DG HSM Macro APO
  • Sigma 120-400 mm f/4.5-5.6 APO DG OS HSM
  • Sigma 150-500 mm f/5.0-6.3 APO DG OS HSM

Oczywiście mieliśmy pod ręką także plecaki Case Logic, pojemne i szybkie karty Lexara oraz akumulatory Hahnel. Łukasz dodatkowo zabrał ze sobą Sigmę DP1.

----- R E K L A M A -----

PROMOCJA SONY - 50% RABATU NA OBIEKTYW!

Sony A7 IV + 50/1.8 FE

13146 zł 12722 zł

Uczestnicy wyprawy mieli też możliwość używania statywów i monopodów firmy Slik. Zabraliśmy ze sobą następujące modele:

  • statyw PRO 340DX z głowicą,
  • statyw węglowy PRO 614CF z pistoletową głowicą kulową AF1100E
  • statyw SPRINT GM
  • monopod 350EX
  • monopod PRO POD 600

Spotkaliśmy się 30 listopada na Okęciu, gdzie przy ruchomym stanowisku opatrzonym logo Optyczne.pl czekała na nas Mirawa Cholewa - nasza pilotka z firmy Martyna Adventure. Jak się później okazało, Mirawa ma podobny do laureatów gust sprzętowy, bo aparatem który zabrała ze sobą był Canon 450D wraz z obiektywem Sigma 18-200 mm f/3.5-6.3 DC OS.

Po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia, przeszliśmy odprawę i o godzinie 19:45 odlecieliśmy do Zurychu, gdzie wylądowaliśmy tuż przed 22. W hotelu byliśmy przed godziną 23 i zaraz przekonaliśmy się co oznacza cywilizowana Europa Zachodnia. Otóż okazuje się, że w okolicach tej pory, w całym kompleksie hotelowym przyłączonym do wielkiego lotniska nie jest już czynna żadna restauracja. Ponieważ mała bułeczka, którą rozdawano nam w samolocie, nie specjalnie zaspokoiła nasze apetyty obawialiśmy się, że pójdziemy spać głodni.

Było jednak inaczej. Szybko okazało się, że pracownikiem recepcji naszego hotelu jest Polak, przesympatyczny p. Jankowski, który specjalnie dla nas otworzył hotelową kuchnię i ugościł nas całą masą pieczywa, wędlin, serów, kawy, herbaty i soków. Najedliśmy się do syta, a nasz wybawca odmówił przyjęcia zapłaty za posiłek. Raczył nas przy tym ciekawymi opowieściami ze swojego życia, bo okazał się przy tym postacią ciekawą, będąc Polakiem mieszkającym w Szwajcarii i jednocześnie ożenionym z Japonką.

Pierwszego dnia grudnia wstaliśmy wcześnie, by o godzinie 6 zjeść śniadanie, przejechać na lotnisko i odbyć 8-godzinny lot do Nairobi. W stolicy Kenii, ze względu na dwugodzinną różnicę czasu, byliśmy już wieczorem, o godzinie 19:10. Na miejscu przywitał nas lokalny przedstawiciel naszego biura podróży sympatyczny pan Marek z Hatua Tours & Travel Ltd wraz z kierowcą Michelem, który miał nam towarzyszyć przez całe safari.

Pierwsze, co ukazało się naszym oczom, po wyjściu z lotniska, to przepiękna koniunkcja mająca miejsce nad zachodnim horyzontem - dokładnie pomiędzy Wenus a Jowiszem znajdował się wąski sierp Księżyca będącego 4 dni po pełni. Niestety nasze teleobiektywy były schowane głęboko w torbach, a do hotelu dojechaliśmy zbyć późno aby uwiecznić to zjawisko.

Zakwaterowani zostaliśmy w leżącym w samym centrum miasta hotelu Comfort. Wbrew swojej nazwie do jakiś wyjątkowo komfortowych on nie należał, bo w Polsce dwugwiazdkowe pensjonaty oferują wyższy poziom. Jak na Afrykę był on jednak przyzwoity.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kolacja w hotelu Comfort w Nairobi


Już przy kolacji mieliśmy okazję posmakować kenijskiego podejścia do życia i ich sławnego "pole pole", które luźno tłumaczy się jako "spokojnie, wyluzuj się". Kelnerka znikała z każdym naszym rachunkiem średnio na 20 minut, by wrócić z informacją, że nie ma drobnych, potem znów zniknąć na 20 minut itd. Poruszała się przy tym bardzo spokojnym i miarowym krokiem, ze zdziwieniem patrząc na nasze niecierpliwe i zmęczone spojrzenia.

Następnego dnia, pobudka znów o świcie, tym dla nas trudniejsza, że godzina 6, o której przyszło nam wstać, odpowiadała godzinie 4 w Polsce. Trochę po 7 wyruszyliśmy w 250-kilometrową drogę z Nairobi do parku Amboseli położonego u stóp Kilimandżaro.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Jedna z wiosek przy granicy z Tanzanią mijana przez nas w drodze.

Odcinek, który mieliśmy do przebycia nie był długi, ale biorąc pod uwagę standardy kenijskich dróg i bezdroży, zajął nam ładne kilka godzin. Nikt się jednak nie nudził, bo najpierw musieliśmy przebić się przez korki w Nairobi, gdzie mogliśmy podziwiać zaradność tamtejszych kierowców, którym do przejazdu służy wszystko, włącznie z chodnikiem, poboczem czy trawą w okolicy drogi. Przez dość długi czas przebijaliśmy się przez przedmieścia Nairobi, gdzie zwróciła naszą uwagę duża ilość ludzi, idących w bliżej nieokreślonym kierunku. To zresztą charakterystyczny widok Kenii. Będąc w środku niczego, można zobaczyć człowieka, który po prostu idzie zdecydowanym krokiem. Przy czym na horyzoncie nie widać żadnego miejsca, z którego zaczął swoją wyprawę, ani celu jego wycieczki...

Wraz z oddalaniem się z Nairobi, domy robiły się mniejsze i coraz bardziej niechlujne, a w okolicy drogi przybywało stad krów czy kóz pasanych przez Masajów.

Wczesnym popołudniem, po raz pierwszy przejeżdżając przez park Amboseli, dotarliśmy do celu naszej wyprawy czyli Kibo Camp. To nic innego jak obóz ponad 20 luksusowo urządzonych namiotów, wyposażonych w elektryczność, prysznice i toalety, a także stojące nieopodal recepcję, restaurację, bar oraz, co przyjęliśmy z ogromnym zadowoleniem, basen.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Namioty Kibo Camp o świcie.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Łukasz Mikulski z Sigma Pro Centrum prezentuje wnętrze namiotu w Kibo Camp.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kąpiele w basenie z widokiem na Kilimadżaro - obowiązkowy punkt programu pobytu w Kibo Camp.

Po zakwaterowaniu, zjedliśmy pyszny obiad i korzystając ze słonecznej pogody oraz temperatury sięgającej prawie 30 stopni wskoczyliśmy do basenu. Miło było pływać w ciepłej wodzie, mając przed oczyma ośnieżony szczyt Kilimandżaro.

O godzinie 16, gdy największy upał zelżał, a światło do zdjęć zrobiło się trochę lepsze, ruszyliśmy na pierwsze klasyczne safari. Michael otworzył dach niezniszczalnego minibusa Toyoty, a spod niego od razu wynurzyło się pięć czarnych luf Sigmy.

To co nas od razu zaskoczyło to mnogość zwierzyny. Wszyscy spodziewali się, że będziemy od czasu do czasu widzieć coś daleko na horyzoncie. Tymczasem słonie, żyrafy, wszelkiego rodzaju antylopy, bawoły, gazele, guźce, zebry i duża ilość ptactwa skubała trawę kilka metrów od drogi w żadnym wypadku nie przejmując się strzelającymi migawkami, a często przechodząc przez drogę kilka metrów przed lub za naszym samochodem. Tak więc już pierwszego dnia nasze karty zapełniły się całą masą udanych ujęć.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

Jedyna fotograficzna wada Kenii to jej położenie geograficzne. Amboseli leży tuż pod równikiem, przez co wszystkie obiekty na niebie, włącznie ze Słońcem, wschodzą i zachodzą pionowo, a więc bardzo szybko. Naprawdę ładne światło do zdjęć trwa więc około jednej lub co najwyżej dwóch godzin. Jak na nasze potrzeby zdecydowanie za krótko.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kolacja w Kibo Camp.

Szybko zapadające ciemności zmusiły nas więc do powrotu do Kibo Camp. Zjedliśmy kolację i udaliśmy się na ognisko, przy którym czas umilały nam śpiewy i tańce Masajów.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Nocne tańce Masajów w Kibo Camp.

Mieliśmy szczęście, bo choć początek grudnia to koniec małej pory deszczowej, podczas której prawie każdej nocy pada deszcz, nasza pierwsza noc w Kibo Camp była pogodna. Dzięki czemu mieliśmy okazję podziwiać i fotografować smoliście czarne niebo nad sawanną, na którym wyróżniały się: zachodzące trio w postaci Księżyca, Wenus i Jowisza, wschodzący i położony na boku Orion oraz Obłoki Magellana świecące tuż nad Klilimadżaro.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Obłoki Magellana wschodzące nad Kilimandżaro.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Niebo nas sawanną widziane rybim okiem Sigma 2.8/4.5 HSM

Następnego dnia o świecie, jeszcze przed śniadaniem, ruszyliśmy na kolejne safari. Pogoda znów dopisała, a na naszych kartach znów ubyło sporo miejsca. Wróciliśmy na śniadanie i po chwili odpoczynku, którą większość z nas znów spędziła w basenie, ruszyliśmy na najbardziej kontrowersyjną część wyprawy czyli wizytę w wiosce Masajów.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Masajski Fanclub Optyczne.pl

Okazało się, że Masajowie doskonale znają i czytają Optyczne.pl. Śpiewem i tańcami powitał nas Fanclub Optyczne.pl prężnie działający we wiosce, którego przewodniczącym jest Daniel - syn wodza wioski. Daniel, wiedząc co dobre, na co dzień robi zdjęcia Sigmą DP1 i bardzo sobie chwali jakość zdjęć z tego aparatu...

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Syn wodza wioski Daniel wie co dobre.

Co więcej, Daniel, jak widać na poniższym zdjęciu (proszę popatrzeć na prawy nadgarstek), jest ekspertem w dokładnym określaniu czasu tradycyjną metodą opartą o położenie Słońca nad horyzontem.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

Pisząc bardziej poważnie. Masajowie to nic innego jak świetnie zorganizowana maszynka do wyciągania pieniędzy z kieszeni turystów. Za sam wstęp do wioski płaci się 25 USD od osoby, dzięki czemu można podziwiać ich tańce, modlitwy, zobaczyć jak rozpala się ogień przy pomocy patyczków i krowiego łajna, posłuchać opowieści o tradycyjnej medycynie, zwiedzić chatę zrobioną z wysuszonego łajna, potargować się na targu z pamiątkami i zwiedzić masajską szkołę. Niby na papierze wszystko wygląda świetnie, tyle że wszystko wydaje się sztucznym cyrkiem zorganizowanym na potrzeby turystów. Masajowie z jednej strony rozpalają ognisko przy pomocy patyczków i krowiej kupy, mieszkają z domach ze zwierzęcych odchodów, nie mówią po angielsku, a jak przychodzi co do czego, to paradują w drogich zegarkach na ręku, obsługują aparaty fotograficzne i przy targowaniu okazuje się, że po angielsku mówią prawie wszyscy. Nic więc dziwnego, że cała nasza grupa odniosła wrażenie, że nasi Masajowie, po całym dniu "dojenia" turystów z gotówki, wsiadają w swoje klimatyzowane limuzyny i wracają do swoich klimatyzowanych domów leżących na przedmieściach Nairobi.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Dzieci w szkole w wiosce Masajów.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Masajskie dzieci.

Wyczerpani upałem lejącym się z nieba w masajskiej wiosce, wróciliśmy na obiad do Kibo Camp. Oczywiście chłodzenie w basenie rozgrzanych głów było obowiązkowe.

O 16 znów wyjazd na safari. Tym razem pojechaliśmy w bardziej podmokłą część parku, gdzie można zobaczyć hipopotamy oraz wjechać na punkt widokowy, znajdujący się na jednej z górek otaczających Kilimandżaro. Choć pogoda tego popołudnia nie była najlepsza, w drodze na punkt widokowy padał deszcz, a my byliśmy jedynym samochodem który jechał tam, podczas gdy cała reszta uciekała w drugą stronę - Afryka zdecydowała się nagrodzić wytrwałych. Po wejściu na górę okazało się, że niebo z jednej strony Klilmadżaro wylewa tony wody w potężnej burzy, a z drugiej strony jest czyste pozwalając słońcu oświetlić wszystko pięknym i ciepłym światłem. Widoki były niezapomniane! Po zachodzie Słońca dobre warunki skończyły się jak nożem uciął, a my wracaliśmy do Kibo Camp w strugach ulewnego deszczu. Wieczór spędziliśmy w barze smakując lokalne specjały alkoholowe.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kilimandżaro widziane z punktu widokowego w parku Amboseli

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Cała ekipa. Od lewej: Paweł Klarecki, Arkadiusz Olech, Łukasz Mikulski, Michael, Piotr Andruszkiewicz,
Mirawa Cholewa oraz Aleksander Dobrzański.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Fotografujemy zachód Słońca.

Kolejny dzień, to znów pobudka o świcie i długa droga bezdrożami Afryki z parku Amboseli do parku Tsavo. Podróż tym ciekawsza, że prowadząca u stóp masywu Kilimandżaro, tuż przy granicy z Tanzanią, i momentami wspinająca się na wysokość 2000 m.n.p.m. Szczęście nasze było tym większe, że pogoda dopisała idealnie, a więc przepiękne widoki na Kilimandżaro były zagwarantowane. Nie miej ciekawie i urokliwie prezentowały się mijane wioski i ludzie je zamieszkujący.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Kilimadżaro w drodze z Amboseli do Tsavo.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy


Do celu naszej podróży - Mashariki Camp - prowadzonego przez małżeństwo Włochów, dotarliśmy około godziny 13. Oczywiście zjedliśmy obiad i ze smutkiem odnotowaliśmy brak basenu, przez co musieliśmy zadowolić się tylko prysznicem.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Przed bramą wjazdową do Mashariki Camp.

Po obiedzie kolejne safari. Park Tsavo, jest znacznie większy od Amboseli i położony 1000 metrów niżej. Przez co, zamiast dość suchej sawanny mieliśmy okazję podziwiać trawiaste łąki i drzewa oraz duże wzniesienia wyrastające gdzieniegdzie z tych płaskich łąk. Zwierzęta nie były tutaj tak śmiałe jak w Amboseli, choć dało się zrobić dużą ilość udanych ujęć. Charakterystyczną cechą Tsavo jest bardzo czerwona gleba, przez co podobną barwę zyskują obsypujące się nią słonie i bawoły.

Wieczór przywitał nas typową tropikalną burzą i ulewą. Okazało się jednak, że to nie koniec atrakcji. Szczęśliwy zbieg okoliczności spowodował, że tego dnia urodziny obchodził zarówno właściciel Mashariki Camp jak i jeden z uczestników naszej wyprawy. Dzięki czemu do późnych godzin wieczornych spędziliśmy czas w przemiłej atmosferze, tańcząc i śpiewając z Murzynami z lokalnego plemienia, specjalnie wynajętymi na tą okazję.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Tańce i śpiewy podczas imprezy urodzinowej.

Kolejny ranek, to znów pakowanie i wyjazd, tym razem już do Nairobi. Na szczęście długa droga biegła przez park Tsavo, więc znów Słońce, chmury i przyroda parku zafundowały nam ciekawy spektakl.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

Po ośmiu godzinach jazdy, dotarliśmy do Nairobi. Zdążyliśmy jeszcze zwiedzić muzeum Karen Blixen, autorki "Pożegnania z Afryką", zrobić zakupy (w tym zaopatrzyć się w prawie hurtowe ilości rewelacyjnej kenijskiej kawy) i udać się na kolację do Carnivole - najsłynniejszej kenijskiej restauracji, gdzie raczyliśmy się do woli grillowaną wołowiną, jagnięciną, wieprzowiną, kurczakami, indykiem, a także strusiem i krokodylem.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy
Potężny grill w restauracji Carnivole, w której zjedliśmy pożegnalną kolację.

Po 21 byliśmy już na lotnisku, przeszliśmy odprawę, zrobiliśmy ostatnie zakupy w sklepach wolnocłowych, by tuż po północy wylecieć do Zurychu. Na przesiadkę mieliśmy tylko godzinę, ale na szczęście wszystkie loty były o czasie, dzięki czemu przed godziną 9 rano, dnia 6 grudnia, cali i zdrowi wylądowaliśmy na Okęciu. Przywitała nas szaro-bura mżawka i temperatura o 20 stopni niższa od tej, do której zdążyła przyzwyczaić nas Afryka.

Kenia 2008 - warsztaty Pro-Choice - Relacja z wyprawy

Na szczęście mamy ze sobą swoje wspomnienia, tysiące zdjęć i niezapomniane przeżycia. Szkoda, że tak krótko - ale chyba każdy z nas już teraz zaczyna planować swoją kolejną wizytę na Czarnym Lądzie. Tradycja jest bowiem taka, że kto podczas safari nie zobaczył wielkiej piątki czyli lwa, bawoła, słonia, nosorożca i geparda, musi do Afryki powrócić. Nam nie udało się zobaczyć tych dwóch ostatnich zwierząt, więc powrót na Czarny Ląd mamy zagwarantowany. Kto nie wziął udziału w konkursie, niech żałuje, że nie dał sobie szansy na przeżycie takiej przygody.

Zachęcamy także do obejrzenia galerii zdjęć z podróży, która jest zaprezentowana tutaj

Redakcja Optyczne.pl pragnie podziękować firmie K-Consult za udaną współpracę przy organizacji konkursu.