Venus Optics LAOWA 35 mm f/2.8 Zero-D Tilt Shift 0.5x Macro
Oferta marki Venus Optics powiększyła się o oferujący funkcję tilt-shift i koło obrazowe o imponującej średnicy 67 mm obiektyw 35 mm f/2.8 0.5x Macro.
Dzięki wspomnianej już, wyjątkowo dużej średnicy koła obrazowego, nowy obiektyw jest w stanie zaoferować funkcję przesunięcia osi optycznej nie tylko na korpusach pełnoklatkowych, ale także w systemach korzystających ze średnioformatowych sensorów 44 × 33 mm, takich jak Fujifilm G czy Hasselblad X.
![]() |
Tak prezentują się najważniejsze dane techniczne nowego modelu:
- Ogniskowa: 35 mm,
- Światłosiła: f/2.8,
- Pole widzenia: 87.5°,
- Średnica koła obrazowego: 67 mm,
- Ostrość od: 0.228 m,
- Maksymalne powiększenie: 0.5x,
- Możliwość pochylenia osi optycznej o ±10°,
- Możliwość przesunięcia osi optycznej o ±12 mm,
- Maksymalna wartość przysłony: 22,
- Liczba listków na przysłonie: 15,
- Mechanizm ustawiania ostrości: MF,
- Konstrukcja: 14 elementów / 12 grup,
- Rozmiar filtra: 77 mm,
- Dostępne mocowania: Canon RF, Fujifilm G, Hasselblad X, L-mount/Leica-SL, Nikon Z, Sony E/FE,
- Wymiary: 148.9 × 104.9 mm,
- Waga: 1350 g.
![]() |
Obiektyw Venus Optics LAOWA 35 mm f/2.8 Zero-D Tilt Shift 0.5x Macro powinien być już dostępny w sprzedaży na stronie producenta. Sugerowana cena to 1249 dolarów.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.













Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Laowa Tilt-Shift 17 mm F4 ma kosztować tyle samo.
link
Takie premiery jak ta lub niedawny TTArtisan 17 F4 TS skłaniają mnie do decyzji o pozostaniu z GFX jeszcze trochę i dania mu kolejnej szansy. Zawód GF 110 F2 który nie dźwiga konkurencji z Samyangiem 85 F1.4 sprawił, że poważnie rozważam rozstanie się z tym systemem i nie ratuje tego nawet topowa puszka jaką jest GFX 100 II. Gdyby nie alternatywne szkła o nietypowych parametrach nie widzę w tym systemie nic nadzwyczajnego. Bazując na natywnej szklarni GF, nie widzę na dziś możliwości rezygnacji z Sony A7 III bo na wielu polach byłby to wyraźny regres. Może i walczy jakością obrazu, ale aby tę jakość uzyskać potrzeba dużo większej staranności niż w przypadku starego soniaka. Fotografując normalnie skutek jest taki, że może kilka procent zdjęć daje przewagę za to większość jest na minus. Jest w tej chwili może jedno szkło systemowe które daje jakąś tam przewagę i jest to GF 55 F1.7 ale jedna jaskółka.. wiadomo. W efekcie na dziś trzymam ten korpus dla stosunku boków 3x4, fantastycznego wizjera na którym pięknie pracuje się z manualami i faktu, że GFX 50s miało beznadziejną baterię a setka dwójka zrobiła tu kolosalny postęp. Oby wreszcie Sigma czy Viltrox zaczęli jakąś ekspansję w te rejony.
@dARTi miałem to samo odczucie przy wyborze GFX vs A7R5 - zysk z jakości obrazka wydał mi się znikomy w stosunku do wszystkich wad GFX i ostatecznie stanęło na Sony. Wybitny AF, stabilizacja, ogromny wybór szkieł itp.
Do jakości ostatecznej zdecydowałem się na Hasselblad H i to jest dopiero koszmar użytkowy :) GFX to jest przy tym wybitnie nowoczesny i niezawodny system.
Szkoda, że w H jest tak duża odległość rejestrowa, bo chętnie bym zobaczył jakieś nowoczesne obiektywy z tak dużym kołem obrazowym na ogromnej matrycy jaką zapewniają póki co tylko porzucony system H i ledwo dyszący Phase One...
Witam,
pod tego typu obiektywami pojawia się bardzo mało komentarzy, mają one znaczenie dla profesjonalistów… amator nic nie musi.
Kiedyś prym w czasach przed komputerowych wiodły wielkoformatowe kamery zawodowe LF (Grossformat Fachkamera) i w małym formacie liczące się firmy miały jeden góra dwa obiektywy TS. W czasach FD Canon mial 35, która ratowała mi tyłek nawet współcześnie.
Jedyną możliwość korekty geometrii obrazu przed komputerami dawał sprzęt LF i format miał znaczenie, gdy formy/klisze – wyciągi do druku wykonywano specjalnymi kamerami bądź na skanerach bębnowych typu Hell ( koszmarnie drogich).
W końcu lat 80 raczkował DTP, a ćwierć wieku temu fotografia cyfrowa. W 1988r w Poznaniu na Poligrafii widziałem system - całe studio DTP ze skanerem płaskim i systemem składu komputerowego oraz naświetlania liczone w milionach DM, o ile pamiętam pracujące pod jakimś UNIXem.
Od połowy lat 90 pojawiają się przystawki skanujące do kamer LF Dicomed Beterlight Phase One Powerphase. Te przystawki dawały nawet niezłą jakość obrazu, ale całe to okablowanie było deprymujące i wygodniej się pracowało na slajdach zwłaszcza w terenie - a w studio trzeba było mieć specjalne oświetlenie, które nawet Elfo robiło, ale nie było ono tak elastyczne i tak mocne jak studyjne lampy błyskowe.
Pamiętam jeszcze czasy sprzed Photoshopa (miałem wtedy programy Aldusa do składu i obróbki zdjęć).
Za dzisiejszą jakość obrazu mojego telefonu 30-40 lat temu dałbym pokroić, al to fach jest podstawą i do takiej podstawy są potrzebne obiektywy TS bądź kamery typu Cambo Actus.
Obiektyw jest praktyczniejszy od kamery, ale ma swoje ograniczenia, przesuw nie zawsze jest w dwóch osiach i nie pomaga pokłonowi i bardzo często brakuje gabarytu na przesunięcie na które pozwala mieszek-poducha.
Do Laowy 15mm z shiftem dodałem adapter TS i dopiero to jest to co przypomina trochę mechanikę LF oczywiście z ograniczeniami.
Pozdrawiam,
AB123