Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
No cóż. Dwuobiektywowe lustrzanki na film 35 mm to dziwolągi. Ich więksi krewni dłuugo istnieli na rynku. Jeszcze pamiętam pojawiające się w sklepach Foto-Optyki Yashiki. A sam kupiłem kiedyś za bezcen w sklepie GS - konstrukcyjny dziwoląg (mam tu na myśli transport filmu, w teorii zapewniający jednakowy odstęp pomiędzy klatkami) - Start 66.
Panie Piotrze, ciekawy artykuł, prosimy o dalsze. Jeżeli chodzi o wkład Rolleikina do Roleiflexów, to jego przewagą nad tradycyjnymi aparatami małoobrazkowymi była mozliwość fotografowania w pionie z matówką, doskonałe do portretów. Połowicznym rozwiązaniem były lustrzanki dwuobjektywowe na format 4x4 czyli 127 produkowane już przed wojną. Klasyk to Rolleifex Baby. Niestety, o ile pamiętam nie istniał wkład typu Rolleikin to tego typu aparatu co uczyniłoby z niego niemieckiego Luckyflexa.
Dziękuję za przypomnienie tych ciekawych konstrukcji. Ten artykuł przypomina, że nigdy nie brakowało kreatywności konstruktorom aparatów fotograficznych. A tak z innej beczki - sam czasem lubię sobie popstrykać moim starym Startem 66 S (made in Poland). Całkiem miłe. Pozdrawiam
A jaką uliczką jest SLT? Półprzepuszczalną czy ślepą?
21 marca 2015, 13:34
cygnus - te większe, średnioformatowe aparaty jeszcze na rynku są, reprezentowane przez rolleiflexa 2.8FX-N (od 3700 £ za wersję dla ludu, czarna skóra i chrom, bezpłatna dostawa!)
21 marca 2015, 13:38
Jeśli chodzi o adaptery, pozwalające na używanie w TLR 6x6 filmu 135, warto wspomnieć o czechosłowackim flexkinie do aparatów marki Flexaret: link
@TRI-X Wedle mej wiedzy, nigdy nie było adapterów typu rolleikin dla modeli rolleiflexów na film 127 (czyli 4x4)....
21 marca 2015, 21:06
Dlaczego ślepa uliczka? Może dlatego, że dwuobiektywowy aparat i tak musiał być spory, więc zysk na rozmiarach wynikający z użycia małego obrazka był niewielki?
@TS Powodów "zaślepienia" tej uliczki było wiele.... ale moim zdaniem pierwszy to ten, że jednak jakość małego obrazka to nie to samo co format 6x6 a po drugie .... wielu fotografów ceniło sobie kwadrat (i do dziś ceni)...
Wśród modeli TLR 6x6 cm także Yashica miała adapter na film 35 mm: Yashica 635. W technikum Pan Profesor przyniósł taką na lekcję z "podstaw fotografii" i miałem ją nawet w ręku. Do dzisiaj śni mi się czasami po nocach.
Dla mnie ciekawe z tego artykułu jest to, że już przed II wojną konstruowano obiektywy o jasnościach 1,5. Jak widać, drepcze się wokół tej granicy od kilkudziesięciu lat.
Domyślam się, że te obiektywy były użyteczne.. Inaczej nie miały by racji bytu Zapewne na pełnej dziurze rozdzielczość spadała do kilkunastu linii na milimetr ale zdjęcia dawało się robić. No i nie odstawały tak dramatycznie np od Canona 50 mm f.1,4 który na pełnej dziurze ma też w pobliżu 20 l/pmm. Co do obiektywów mikroskopów, owszem przy nich łamie się sensowność określania jasności poprzez stosunek ogniskowej do średnicy dziury. Ale też mają średnice kilku milimetrów i zapewne przez to ich zrobienie jest dużo łatwiejsze. Tak czy owak "jasna stałka" helios ze światłem 2,0 przy starociach z przed kilkudziesięciu lat nie jest żadnym osiągnięciem.
1. Pytanko do autora. Contaflex to pierwszy aparat ze światłomierzem, okienko galwanometru dałoby się znaleźć, ale gdzie okienko z selenowym elementem światłoczułym ? to jednak dość pokaźny element. 2. Moja propozycja tematu to ślepa uliczka Kodaka czyli system Disc , czy też Kodakdisc.
Potwierdzam, że w moim Flexarecie VI było wyposażenie do założenia filmu małoobrazkowego. Jednak w ciągu siedmiu lat użytkowania tego aparatu raczej nie korciło mnie, żeby z niego skorzystać. Przy fotografowaniu na małym obrazku mój aparat stawał się na dłuższy czas aparatem z niewymiennym długim obiektywem dość kiepskiej jakości. Ten dłuższy czas wynikał z tego, że typowa błona małoobrazkowa to jednak 36 klatek, a takiej trochę lepszej nie dzieliło się na mniejsze kawałki.
Co do obiektywu - Flexaret był wyposażony w obiektyw lepszy od naszych Startów (chyba nazywał się Belar), ale wyraźnie gorszy od kupionego później Pentaconsixa z Biometarem.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.
No cóż. Dwuobiektywowe lustrzanki na film 35 mm to dziwolągi.
Ich więksi krewni dłuugo istnieli na rynku. Jeszcze pamiętam pojawiające się w sklepach Foto-Optyki Yashiki. A sam kupiłem kiedyś za bezcen w sklepie GS - konstrukcyjny dziwoląg (mam tu na myśli transport filmu, w teorii zapewniający jednakowy odstęp pomiędzy klatkami) - Start 66.
Panie Piotrze, ciekawy artykuł, prosimy o dalsze. Jeżeli chodzi o wkład Rolleikina do Roleiflexów, to jego przewagą nad tradycyjnymi aparatami małoobrazkowymi była mozliwość fotografowania w pionie z matówką, doskonałe do portretów. Połowicznym rozwiązaniem były lustrzanki dwuobjektywowe na format 4x4 czyli 127 produkowane już przed wojną. Klasyk to Rolleifex Baby. Niestety, o ile pamiętam nie istniał wkład typu Rolleikin to tego typu aparatu co uczyniłoby z niego niemieckiego Luckyflexa.
Dziękuję za przypomnienie tych ciekawych konstrukcji. Ten artykuł przypomina, że nigdy nie brakowało kreatywności konstruktorom aparatów fotograficznych. A tak z innej beczki - sam czasem lubię sobie popstrykać moim starym Startem 66 S (made in Poland). Całkiem miłe. Pozdrawiam
Bardzo ciekawy tekst. Bardzo.
Natomiast nie nazwałbym tych uliczek "ślepymi" - raczej mało uczęszczanymi i wyboistymi....
A jaką uliczką jest SLT? Półprzepuszczalną czy ślepą?
cygnus - te większe, średnioformatowe aparaty jeszcze na rynku są, reprezentowane przez rolleiflexa 2.8FX-N (od 3700 £ za wersję dla ludu, czarna skóra i chrom, bezpłatna dostawa!)
Jeśli chodzi o adaptery, pozwalające na używanie w TLR 6x6 filmu 135, warto wspomnieć o czechosłowackim flexkinie do aparatów marki Flexaret: link
cedrys, ponad 20 lat minęło od pierwszego zastosowania tej technologii w aparatch i dalej jest stosowana. Nie nazwałbym tego ślepą uliczką...
@ kojut: "...ponad 20 lat minęło od pierwszego zastosowania tej technologii w aparatch..."
Ponad 50 lat. link
@TRI-X
Wedle mej wiedzy, nigdy nie było adapterów typu rolleikin dla modeli rolleiflexów na film 127 (czyli 4x4)....
Dlaczego ślepa uliczka? Może dlatego, że dwuobiektywowy aparat i tak musiał być spory, więc zysk na rozmiarach wynikający z użycia małego obrazka był niewielki?
Legendarne aparary :)
@TS
Powodów "zaślepienia" tej uliczki było wiele.... ale moim zdaniem pierwszy to ten, że jednak jakość małego obrazka to nie to samo co format 6x6 a po drugie .... wielu fotografów ceniło sobie kwadrat (i do dziś ceni)...
Wśród modeli TLR 6x6 cm także Yashica miała adapter na film 35 mm: Yashica 635. W technikum Pan Profesor przyniósł taką na lekcję z "podstaw fotografii" i miałem ją nawet w ręku. Do dzisiaj śni mi się czasami po nocach.
Poprosimy o inne ślepe uliczki. Podrzucam pomysł - lustrzanki małoobrazkowe z centralną migawką.
Dla mnie ciekawe z tego artykułu jest to, że już przed II wojną konstruowano obiektywy o jasnościach 1,5. Jak widać, drepcze się wokół tej granicy od kilkudziesięciu lat.
Sama jasność obiektywu to pikuś, bo wynika ona z matematyki. Sprawić, aby tak jasny obiektyw był użyteczny - to jest wyzwanie.
Poza tym - obiektywy mikroskopów są na tle obiektywów do lustrzanek ultrajasne.
Domyślam się, że te obiektywy były użyteczne.. Inaczej nie miały by racji bytu Zapewne na pełnej dziurze rozdzielczość spadała do kilkunastu linii na milimetr ale zdjęcia dawało się robić. No i nie odstawały tak dramatycznie np od Canona 50 mm f.1,4 który na pełnej dziurze ma też w pobliżu 20 l/pmm. Co do obiektywów mikroskopów, owszem przy nich łamie się sensowność określania jasności poprzez stosunek ogniskowej do średnicy dziury. Ale też mają średnice kilku milimetrów i zapewne przez to ich zrobienie jest dużo łatwiejsze. Tak czy owak "jasna stałka" helios ze światłem 2,0 przy starociach z przed kilkudziesięciu lat nie jest żadnym osiągnięciem.
1. Pytanko do autora. Contaflex to pierwszy aparat ze światłomierzem, okienko galwanometru dałoby się znaleźć, ale gdzie okienko z selenowym elementem światłoczułym ? to jednak dość pokaźny element.
2. Moja propozycja tematu to ślepa uliczka Kodaka czyli system Disc , czy też Kodakdisc.
@Piniol
Jest ono ukryte pod klapką z nazwą aparatu ( link
Za wszystkie propozycje tematów bardzo serdecznie dziękuję i proszę o kolejne :)
Lustrzanki APS :)
Potwierdzam, że w moim Flexarecie VI było wyposażenie do założenia filmu małoobrazkowego. Jednak w ciągu siedmiu lat użytkowania tego aparatu raczej nie korciło mnie, żeby z niego skorzystać. Przy fotografowaniu na małym obrazku mój aparat stawał się na dłuższy czas aparatem z niewymiennym długim obiektywem dość kiepskiej jakości. Ten dłuższy czas wynikał z tego, że typowa błona małoobrazkowa to jednak 36 klatek, a takiej trochę lepszej nie dzieliło się na mniejsze kawałki.
Co do obiektywu - Flexaret był wyposażony w obiektyw lepszy od naszych Startów (chyba nazywał się Belar), ale wyraźnie gorszy od kupionego później Pentaconsixa z Biometarem.