Całkowite zaćmienie Słońca w Australii - Fotomisja Optyczne.pl
Przygotowaliśmy dla Was kolejną Fotomisję. Tym razem zapraszamy Was do Australii i Korei Południowej, gdzie będziemy mieli okazję fotografować listopadowe, całkowite zaćmienie Słońca oraz poznać tajniki fotografii podwodnej na Wielkiej Rafie Koralowej. Zwiedzimy też Sydney oraz Seul. W sprzęt obserwacyjny wyposaży nas firma Delta Optical, a zdjęcia podwodne będziemy robić aparatami firmy Olympus. Szczegóły na stronie fotomisje.optyczne.pl.
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
Znowu chciałbym tam pojechać. ;))
Szabla - zapraszamy
Nie, nie - po prostu już raz chciałem. :)
oj z cena ktos pojechal rowno, fajny pomysl tylko finansowo mozna go za mniej niz polowe zrealizowac
Proszę, skończmy temat ceny. Oczywiste jest, że wyjazd samemu wyjdzie taniej, niż wyjazd z pełnym wyżywieniem, z warsztatami, z przewodnikiem, pełnym transportem na miejscu, wypożyczeniem sprzętu foto i obserwacyjnego. Biorąc to pod uwagę, cena jest bardzo atrakcyjna, bo bez problemów daje się znaleźć wyjazdy droższe nawet prawie dwukrotnie i nie zawsze zawierające wyżywienie. Uważasz, że drogo, szukasz taniej. To nie miejsce na dyskusję. Koniec kropka. Dalsze posty na temat kosztów będą kasowane.
adamz - zanim zaczniesz krytykowac pofatyguj i sprawdz jakie sa roznice w cenach miedzy standardowymi, a tymi w okolicach zacmienia :-)
zawsze tez mozesz skorzystac z oferty konkurencji: link
adamz, masz pole do popisu :)
Kończcie waść, wstydu oszczędźcie! Wygooglajcie sobie jakie miasto jest stolicą Australii (bo na pewno nie jest to Sydney) i poprawcie w opisie dnia pierwszego :D
ciekawus - racja. Paman - dzięki. Wstyd nam...
mogę zorganizować to samo dwa razy drożej niż konkurencja! :)
Dyskutujmy już na temat proszę.
BTW, fajny taki wyjazd. Za dużo wydaję na słoiki a za mało na wyjazdy. Cóż, onanista sprzętowy jestem.
Ehh, to teraz usuńcie mój poprzedni post :P
Już tak na serio se myśle, że to może byc ciekawe doświadczenie. podczas samego zaćmienia Słońce będzie tylko kilkanaście stopni nad horyzontem i to wcześnie rano link ... To może być ciekawe doświadczenie. oby tylko pogoda dopisała.
Dokładnie tak. Takie zaćmienia nisko nad horyzontem są najbardziej efektowne i najfajniejsze do fotografowania. Jak zaćmienie jest wysoko, to możemy fotografować głównie zaćmienie, koronę słoneczną itp. Jak jest nisko, można bawić się w ładne komponowanie zaćmienia i elementów krajobrazu. A krajobraz w Australii niczego sobie :) Ma się wtedy największe pole do popisu i najwięcej możliwości.
P.S. Pierwsze miejsca już poszły...
W Cairns początek zaćmienia częściowego wystąpi tylko 1.5 stopnia nad horyzontem, a faza całkowita 14 stopni nad horyzontem.
Nic tylko jechać, piękna sprawa
No, jako, że plaża zwrócona jest na wschód to tu pewnie krajobrazem będzie morze, ale co tam...
Chciałem się zapisać ale w instrukcji mojego aparatu napisali, że nie wolno kierować obiektywu w stronę słońca bo może uszkodzić matrycę. Zatem pooglądam Wasze prace...
paman - ale będzie można łapać takie rzeczy: link
Poza tym jeśli będzie takie zapotrzebowanie uczestników, będzie można wybrać inną miejscówkę niż plaża i bardziej kombinować z krajobrazami.
Rafa i całkowite zaćmienie słońca to IMO najpiękniejsze rzeczy na Ziemi, nie licząc rzecz jasna prawej nogi Angeliny Jolie ;-)
Wycieczka po Daintree River z przewodnikiem pozwala obejrzeć mnóstwo ciekawych stworzeń (choć to raczej impreza dla ptakolubów), ale szczególnie polecam frogmouths.
Chciałem wyrazić myśl, że szczęśliwcy zaliczą obie atrakcje na raz (nie dotyczy wspomnianej A.Jolie)
Cytując klasyka: tradycyjnie "narzekactwo" że drogo i takie tam. Fakt, spora kupka pieniędzy, ale jak za drogo to sami sobie zorganizujcie wyjazd albo ... morda w kubeł. Piszę to jako współorganizator zorganizowanych wyjazdów: 1. tylko krajowych i 2. tylko kilkudniowych (max 5-dni). I z parunastoletniego już doświadczenia wiem jakie cyrki potrafią wyprawiać ludzie, jak wydziwiają i z jakimi nieraz pretensjami startują podczas tychże. Chociaż w Waszym przypadku cena zapewnia pewną selekcję uczestników :) Także życzę udanego wyjazdu i oczywiście zdjęć.
ps.
chętnie bym pojechał i przy okazji odwiedził kolegę w Australii, ale ... (dobra, miało nic nie być o cenach ;) tudzież, odkąd kiedyś z ciekawości cyknąłem służbową kamerą termowizyjną zdjęcie słońca i kiedy przez następne pół godziny ciągle było ono ciągle widoczne na wyświetlaczu, jakoś straciłem chęć fotografowania słońc wszelakich :)
A propos obiadów w Seulu. Polecam wybrać się do jakiejś małej restauracji i zamówić "donkas". Dość polska potrawa, ale w dobrym wydaniu - świetna i w mojej opinii potrafiąca konkurować z dobrze zrobionym stekiem. To coś jak panierowany stek ze świnki po prostu, ale razem z właściwym sosikiem jest palce lizać. Niestety na stacjach metra oraz w innych fast-foodach koreańskich jest on niemal niezjadliwy. Łatwo jednak odróżnić te dwie wersje. Niejadalna wygląda jak płaski krowi placek ubabrany w brązowej polewce, której pochodzenia znać nie mamy ochoty. Natomiast wersja restauracyjna to cienkie paski grubego mięsa w panierce, podawane na małym ruszcie. Sosik jest osobno w miseczce, czasem podawany z moździerzem by rozgnieść sobie ziarenka na świeżo samemu. Zwykle w menu są zdjęcia potraw, więc można się łatwo i zorientować i zamówić. Cena to okolice dwudziestu kilku złotych za takowy posiłek w porządnej lecz nie topowej knajpce w centrum. Do tego bulion z krewetek - pychotka. Dodatki są już bardziej kwestią gustu, ryż także wymaga przyzwyczajenia - chyba jest niesolony zupełnie. Ostrych przypraw ja osobiście unikałem - nie przepadam ani za smakiem ani zapachem. Kim-chi czyli sfermentowana kapusta pekińska na ostro bywa czasem smaczna, ale jest w tylu postaciach i tak różnej jakości, że ciężko jednoznacznie ją polecić. Raczej można odradzić. Ciekawa jest natomiast do zagryzki chyba marynowana rzodkiew. Generalnie z surówkami nie było za dobrze kiedy ja tam byłem.
W Seulu warto zakupić pamiątkowe maski. Robią w postaci obrazków wieszanych na ścianę czy samych masek. Bardzo przyjemne są również pudełeczka wykładane masą perłową - rewelacja na podarki. Kubki bambusowe są również ciekawe, choć u nas się często rozsychają. Pałeczki gdyby ktoś kupował to polecam drewniane, lakierowane, ale o jak najgrubszych końcówkach. W Korei często stosuje się pałeczki metalowe - dobre do wielokrotnego użytku i zmywarek, ale nieprzyjemne w użytkowaniu. Sporo z nich ma cieniutką końcówkę, którą nam ciężko coś łapać i nakładać - szczególnie gdy kogoś gościmy.
Co do podarków można się rozejrzeć za słojami z żeńszeniem - pięknie się prezentują dekoracyjnie, a i właściwości ponoć mają cenne. Alkohol jest niezłej jakości i spokojnie można próbować - na nic szokującego przeciętnego Polaka w tym temacie nie natrafimy. :) Natomiast na bazarkach (w Seulu jest kilka ulic handlowych) mogą zaszokować suszone larwy jakiegoś chrząszcza jak mniemam. Oraz mnogość owoców morza. Polecam skosztowanie dużych (świeżo smażonych czy pieczonych) krewetek jeżeli gdzieś będzie taka możliwość.
Fotograficznie Seul jest niezły. Dla turystów jest wiele takich mini budek, w których można (za darmo nawet czasem) otrzymać mapkę czy jakiś przewodnik. Komunikacja jest dość droga, ale metro dociera niemal wszędzie. Warto się zorientować czy są jakieś dzienne bilety - to rozległe miasto i przesiadek sporo. Jest trochę nowoczesnej architektury. Jest trochę wzgórz. Stare i nowe dzielnice. Tradycyjnie turyści odwiedzają wieżę oraz pałace, świątynie i bardzo fajne choć dość długie mury obronne. W mieście jest kilka interesujących rzeźb i instalacji godnych uwagi. Dla amatorów fotografii architektury - jest pole do popisu. Reportaż także spokojnie zrobimy, szczególnie na niektórych "rzemieślniczych" uliczkach jest swoisty klimat. By poruszać się autobusami, warto bardzo dokładnie przestudiować ich trasę i w razie czego mieć plan awaryjny. Nie zdziwcie się jeżeli ktoś weźmie was za Rosjan i zagada po rosyjsku. Po angielsku dogadamy się z młodzieżą, ale dorośli poza miejscami turystycznymi już słabiej.
Uwaga: lepiej nie pytać o drogę, czy właściwie o cokolwiek na ulicy. Koreańczycy nie odmawiają i starają się pomóc, nie przyznają się do błędu i tym samym prędzej coś zmyślą i nas wprowadzą w błąd. Albo zawołają kogoś jeszcze i coś zaczną wymyślać. Jeżeli zależy nam na czasie - odradzam.
Ładna zadbana roślinność daje także okazję do fotografii mniej spotykanych okazów flory.
Lotnisko "przy" Seulu warte jest sfotografowania od zewnątrz. Świetny projekt - polecam, szczególnie z filtrem polaryzacyjnym. Droga autobusowa z lotniska do stolicy jest długa, ale ciekawa. Warto zwrócić uwagę na cmentarze na wzgórzach oraz zagospodarowanie terenów wodnych i zalewowych.
Wyprawa na wybrzeże może również obfitować w kilka niespodzianek.
PowerShot A720, bo Słońce fotografuje się używając specjalnych filtrów (np. folii baadera) lub czegoś takiego:
link
To ostatnie bardzo pomocne w takich sytuacjach, gdy Słońce wschodzi lub zachodzi i natężenie światła mocno się zmienia.
Arku, oczywiście wiem o tym.
Ubiegłoroczne styczniowe zaćmienie udało mi się uchwycić przez szybkę spawalniczną PowerShotem, ba i nawet z przeproszeniem "komórką" :D
Muszę zagrać w lotto... :-)
Nie mogliście się umówić z tym słońcem za rok ?!?! ;-)
@arke - nie wiem czemu sie tak podirytowales, ja tylko napisalem ze mozna taki wyjazd za mniej niz polowe zorganizowac (sam od 13lat nie korzystam z biur podrozy), jasne ze samemu i zapewniam Cie, ze podczas takiego wyjazdu tez sie jezdzi, zwiedza, odzywia :) jak ktos jest chetny na Wasz wyjazd to super, swietny kawalek swiata do zobaczenia i na pewno warto go kiedys zobaczyc - na zdjecia super.
co do samego focenia zacmienia slonca to filtr jest jak najbardziej potrzebny. caly uklad soczewek w obiektywie dziala jak lupa, a co robi lupa na sloncu wiadomo. bardziej niz tego fader'a polecalbym B+W ND 3.0 NDx1000 MRC - stala 10'ka, ewentualnie cos slabszego i zalozyc na to polaryzator.
To ja poproszę sponsora. W zamian z każdego miasta wyślę własnoręcznie wykonane pocztówki. :)
SYDNEY stolica Australii MISTRZ!
Australia tak daleko, skąd mają wiedzieć.
Zwiedzalem te miejsca ktore sa wymienione i polecam tym ktorzy sie wybieraja . Ja mieszkam w Australi i ta czesc kraju jest naprawde warta zobaczenia.
W Cairns warto zaliczyc przejazd koleja po gorskich bezdrozach , a powrotna droge odbyc kolejka linowa ,ktora biegnie na dosc duzej wysokosci - widoki niesamowite , czas podrozy kolejka linowa to okolo 40 minut.
Widoki podczas nurkowania na rafach koralowych dostarcza wam niezapomnianych wrazen.
Na rzece po ktorej bedziecie plynac mozna zobaczyc krokodyle lezace na brzegu , weze wiszace na drzewach i wiele ciekawych krajobrazow.No i pamietajcie ze tutaj slonce daje rowno i warto miec cos na glowe i srodki zabezpieczajace , bo spalic sie mozna w kilka godzin.
Z wielka checia polecialbym z Wami,ale odkladam na nowego Noctiluxa,wiec moze kiedys innym razem.
To ja dodam jeszcze dwa slowa na temat kosztow, w kwestii uświadomienia jedynie, mam nadzieję, że admin mi tego nie skasuje.
Mieszkam w Australii i obserwuję wielokrotnie, jak ludzie zarabiający na Zachodzie - Niemcy, Holendrzy, Francuzi, itd. przyjeżdzają do OZ i przecierają oczy ze zdziwienia - "Ooo, to naprawdę tak drogo?"
Australia IMHO jest jednym z najdroższych krajów do życia, a tymbardziej podróżowania podróżowania. Tanie (najtańszymi dostępnymi liniami) loty z Sydney do Cairns to średnio ok. 800-1000 zł w jedną stronę. Hoteli za mniej niż 300 zł / doba w Sydney ciężko szukać, najtańsze hostele w pokojach 8-osobowych to ok. 100pln za noc. Inne atrakcje są równie drogie, takie quady na przykład to conajmniej 150pln/h.
Dlatego, cena wcale nie jest z kosmosu - po prostu odzwierciedla koszt przygody. Może samodzielnie wyjdzie i nieco taniej, ale zanim skrytykujecie cenę, naprawdę polecam pogooglać aby się przekonać, jakie są koszty podróży do Australii.
To może teraz 5D mkIII?
link
pzdrowionka dla canonierów
@ORGANIZATORZY, jaką maksymalną liczbę osób przewidujecie?
Pozdrawiam.
A jednak zdecydowałem się jeszcze dopisać komentarz zaćmieniowy...
Najbardziej zachwycające w zaćmieniu całkowitym było moim zdaniem niebo na horyzoncie - wygląda to jak zachód słońca, tyle że dookoła (360°) - taki zakres zapewne wtedy, gdy zaćmienie zachodzi wysoko, a tu będzie niżej (i obrączkowe, coś mi się obiło?). W każdym razie gdybym jeszcze raz miał okazję oglądać zaćmienie, naszykowałbym sobie drugi korpus ze szkłem szerokokątnym, najlepiej robiący HDR, no i ustawiłbym automatyczny bracketing w szerokim zakresie lub wcześniej poćwiczył na prawdziwym zachodzie słońca... i rozstawił ten sprzęt na drugim statywie (tylko gdzie, żeby w kadrze nie było gromady z lunetami??) Zaćmienie trwa tak krótko, a emocji przy tym tyle, że łatwo o błąd. Poza tym: nie robi się rzecz jasna całkiem ciemno, ale jest na tyle ciemno, że dobrze mieć pod ręką latarkę (może czołówkę?). Ja miałem kłopoty z wymianą obiektywu, ustawieniem przesłony (no, to były czasy analogowego N), lepiej być zabezpieczonym.
adalbertus, 10-12 osób