Panasonic Lumix FZ82 na norweskich fiordach
1. Wstęp - o FZ82 i jego możliwościach
Kiedy dostałem propozycję wzięcia ze sobą Lumiksa FZ82, wahałem się tylko chwilę – nie wiedziałem bowiem, czy będę w stanie zapanować nad formatem 4:3 w krajobrazowych kadrach. Jednak przekonanie, że aparat o tak szerokim zakresie ogniskowych będzie świetnym uzupełnieniem mojego bezlusterkowca zwyciężyło i wspomniany aparat marki Panasonic znalazł się w moim bagażu podręcznym.
Na początek trochę o samym urządzeniu. Panasonic Lumix FZ82, który powstał we współpracy z legendarną firmą Leica, charakteryzuje się 18-megapikselową matrycą CMOS BSI standardowego w tym segmencie rozmiaru 1/2.3" i zakresem ogniskowych o odpowiedniku 20–1200 mm, co przekłada się na 60-krotne optyczne powiększenie. Jasność obiektywu zaczyna się od bardzo dobrej wartości f/2.8 na najkrótszej ogniskowej i rośnie do f/5.9 dla 1200 mm. Jest to naprawdę niezły wynik, znacznie lepszy, niż większość standardowych obiektywów kitowych, które na najkrótszej ogniskowej oferują światło f/3.5–4.0, a na najdłuższej, z reguły niższej niż 100 mm, f/5.6. Jasność obiektywu ma w FZ82 szczególne znaczenie, a to dlatego, że przy tak małej matrycy już przysłona f/2.8 znajduje się za limitem dyfrakcyjnym i każde jej przymykanie degraduje jakość obrazu.
Animacje ze zdjęć wykonanych na różnych ogniskowych |
Patrząc na specyfikację nie można oprzeć się wrażeniu, że FZ82 dedykowany jest dla fotograficznych amatorów. Mi jednak wielkość matrycy nie przeszkadzała – nie musiałem przejmować się, że jakaś część kadru będzie poza głębią ostrości. Co prawda, zamiast najdłuższych ogniskowych, których, jak podejrzewałem, nie będę często używać, wolałbym nieco szerzy kąt widzenia – jednak mimo to ekwiwalent 20 mm dla pełnej klatki wydaje się wystarczająco szeroką ogniskową do zdjęć krajobrazowych. Plusem jest tu fakt, że obiektyw nie różni się od innych, podobnych konstrukcji i został zaprojektowany tak, że właśnie ta ogniskowa, która – nie oszukujmy się, jest wykorzystywana najczęściej – zapewnia najlepszą jakość obrazu.
Nie bez znaczenia była możliwość nagrywania w rozdzielczości 4K – choć nie zajmuję się na co dzień filmowaniem, lubię jednak przywieźć ze sobą kilka nagrań wideo, które są świetnym uzupełnieniem statycznych zdjęć w powyjazdowej galerii. Podobnie z filmami poklatkowymi, które w FZ82 można złożyć już z poziomu oprogramowania aparatu – i to w 4K z klatkażem 30p.
Kolejnymi istotnymi funkcjami, o których nie można nie wspomnieć jest tryb seryjny aż do 10 kl/s oraz elektroniczna migawka oferująca najkrótszy czas na poziomie 1/16000 s – nie ma więc ryzyka prześwietlenia zdjęć w pełnym słońcu, a zamrożenie poruszających się obiektów przestaje być problemem. Kolejnym mocnym punktem specyfikacji jest znana z bardziej zaawansowanych konstrukcji technologia autofokusa DFD (Depth From Defocus), która zapewnia bardzo dużą szybkość i dokładność ostrzenia. Jest to kolejne znaczące usprawnienie względem FZ72 – poprzednik w DFD wyposażony bowiem nie był.
Najważniejsza była jednak dla mnie waga. Nastawiłem się przecież na tygodniowe chodzenie po górach z przynajmniej 20-kilowym plecakiem. Znaczenie miał zatem praktycznie każdy gram. Ucieszyłem się więc po sprawdzeniu, że FZ82, mimo imponującego zoomu waży 663 g i posiada wymiary 130×119×94 mm. Mogłem więc zaoszczędzić miejsce i kilogramy, uważniej dobierając ilość obiektywów do głównego aparatu, który brałem na wyjazd.
Panasonic przyzwyczaił nas do bogatej oferty trybów tematycznych i filtrów kreatywnych. Osobiście, nie jestem fanem takich rozwiązań w korpusach profesjonalnych, ale w konstrukcjach amatorskich, takich jak FZ82, funkcjonalności tego typu są pożądanym i często używanym dodatkiem. Bez czasochłonnej obróbki możemy bowiem otrzymać żądaną kolorystykę i klimat fotografii, a także ciekawe wizualnie efekty, takie jak rozmycie w filtrze „miniatura”, rozbłyski wody czy „gwiezdne” świetlne punkty. Zdjęcia wykonane z różnymi filtrami i w niektórych trybach przedstawione zostaną w przedostatnim rozdziale.
To, czego do pełni szczęścia brakuje w FZ82, to czujnik zbliżenia oka. Mam świadomość, że jest to konstrukcja amatorska, jednakże takie usprawnienie bardzo się przydaje, zwłaszcza przy zmiennych warunkach pogodowych. Co prawda, obok wizjera umieszczony jest przycisk odpowiadający za przełączanie obrazu pomiędzy ekranem a wizjerem, zaimplementowanie czujnika zwiększyłoby jednak i tak wysoki komfort użytkowania aparatu.
Sam wizjer OLED jest jasny i posiada rozdzielczość 1170 tys. punktów, co zapewnia dobrą widoczność i pozwala na wygodne kadrowanie. Natomiast 3-calowy ekran LCD wyposażony został w powłokę antyrefleksyjną, dzięki czemu można z niego korzystać nawet przy ostrym słońcu. Bardzo dobrze świadczy o Panasoniku, że nawet w amatorskim FZ82 zaimplementowano w pełni dotykową obsługę menu, punktów autofokusa, a także menu odtwarzania.
Lumix pracuje na bateriach o pojemności 895 mAh. Przy częstym włączaniu i wyłączaniu aparatu i fotografowaniu oraz nagrywaniu głównie za pomocą ekranu LCD energii starczało mi na około 250–300 zdjęć. Nie jest to wynik najgorszy, ale mimo wszystko polecam zaopatrzyć się w powerbank – FZ82 oferuje na szczęście możliwość ładowania z poziomu USB. Czas ładowania akumulatora do pełna jest krótki i mogę go oszacować na około 1.5 godziny.
Artykuł powstał na zlecenie firmy Panasonic Polska.