Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

OM-1 w rękach fotografa

OM-1 w rękach fotografa
15 lutego 2022
Maciej Latałło Komentarze: 141

1. OM-1 w rękach fotografa

Pozbycie się przez Olympusa części przedsiębiorstwa odpowiedzialnej za aparaty cyfrowe nie oznaczał de facto końca bezlusterkowców tej marki. Owszem, mamy aktualnie nową – OM System – wprowadzoną przez nową korporację OM Digital Solutions, powołaną przez właściciela, czyli Japan Industrial Partners. Ta jednak czerpie garściami z dorobku Olympusa w dziedzinie obrazowania cyfrowego, a w końcu doświadczenie tej firmy jest naprawdę bogate.

Skąd zatem napis „OLYMPUS” w strategicznym miejscu na obudowie? OM Digital Solutions pragnie po prostu stopniowo przyzwyczajać klientów do nowej marki. Nie wiemy jednak, czy jest to jednorazowy zabieg, czy przyjdzie nam zobaczyć jeszcze kilka aparatów oznaczonych „po staremu”. W każdym razie, producent ma w planie „przenieść fotografię na wyższy poziom”, a pomóc w tym mają właśnie nowe aparaty i obiektywy wyprodukowane pod marką OM System. Zapowiedzi te brzmią naprawdę zachęcająco, a ponieważ niedawno w nasze ręce trafił najnowszy aparat OM-1, postaramy się przybliżyć, co z nich w rzeczywistości wynikło.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Najważniejszym novum w przypadku nowego OM-1, jest 20-megapikselowa matryca światłoczuła. Po raz pierwszy bowiem w aparacie systemowym mamy do czynienia z sensorem typu Quad Bayer, w którym za rejestrację danego koloru (czerwonego, zielonego lub niebieskiego) odpowiada nie jeden, a cztery sąsiednie sensele. Pozwala to także na ustawianie ostrości w oparciu o detekcję fazy i to w dwóch kierunkach, czyli analogicznie jak w czujnikach krzyżowych w lustrzankach. Na dodatek, nowy układ wykonano w architekturze warstwowej (czyli typu stacked oraz BSI. Efektem tego, aparat może się pochwalić krótkim czasem sczytania sensora (wg naszych pomiarów: 7.2 ms). Wynikają z tego dwie zalety: zminimalizowany efekt rolling-shutter oraz możliwość wykonywania zdjęć z lampą błyskową i migawką elektroniczną. W przypadku OM-1, czas synchronizacji wynosi 1/100 s.

----- R E K L A M A -----

PROMOCJA SONY - 50% RABATU NA OBIEKTYW!

Sony A7 IV + 50/1.8 FE

13146 zł 12722 zł

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Autofocus to nie tylko 100% pokrycia kadru i detekcja fazy. To również, oprócz wykrywania twarzy i oczu u ludzi, zaawansowane wykrywanie obiektów możliwe dzięki algorytmom uczenia maszynowego. W menu możemy włączyć rozpoznawanie samochodów i motocykli, samolotów i helikopterów, pociągów i lokomotyw, psów i kotów oraz ptaków. W naszych pierwszych testach skupiliśmy się na tych ostatnich i musimy przyznać, że działa ono bardzo dobrze.

Całkiem ciekawym zabiegiem, związanym głównie z nową organizacją menu, było zebranie w jednym miejscu „trybów obliczeniowych”, czyli takich, w których finalny obraz uzyskiwany jest poprzez składanie kilku ekspozycji na różne sposoby. Znajdziemy je w drugiej zakładce i są to:

  • tryb wysokiej rozdzielczości,
  • Live ND, czyli symulację filtra ND – od 1 do 6 EV,
  • focus stacking,
  • HDR,
  • wielokrotną ekspozycję,
  • ustawienia Live Bulb, Time, Composite,
  • bracketing.
Szybkość pracy OM-1 robi naprawdę świetne wrażenie. Dotyczy to zarówno autofokusa, jak i ogólnego działania aparatu. Nowy procesor Truepic X („iks”, nie 10), jest ponoć 3.5x szybszy od wersji 9. Efekt widać bardzo dobrze np. przy składaniu zdjęcia HR „z ręki”. O ile w E-M1 Mark III trwało to ok. 14 sekund, to w OM-1 zajmuje zaledwie 5.

Jeśli chodzi o tryby seryjne, to przy zastosowaniu migawki mechanicznej mamy maksymalnie 10 kl/s, tak samo jak w E-M1 Mark III. Zmiany zauważymy w trybach seryjnych z migawką elektroniczną. Ich wybór jest dość bogaty:

  • szybki – do 20 kl/s w RAW,
  • SH1 – do 120 kl/s w RAW bez autofokusa,
  • SH2 – do 50 kl/s w RAW z autofokusem,
  • ProCap – znana już z aparatów OM-D funkcja ProCapture. W każdym z powyższych trybów mamy możliwość zapisania aż do 70 klatek sprzed momentu wciśnięcia przycisku migawki do końca.
Na naszej tablicy testowej, w trybach SH1 i SH2 udało nam się zapisać odpowiednio 93 i 107 RAW-ów z pełną prędkością (karta Angelbird AV PRO 64 GB SDXC UHS-II V90).

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Wg specyfikacji, wydajność systemu stabilizacji matrycy jest na równym poziomie jak w E-M1X, czyli 6 EV. Rośnie ona po podłączeniu obiektywu 4/24–100 do 7.5 EV. W naszych pierwszych próbach uzyskaliśmy 4 EV, zatem tyle samo, co w E-M1X. Co ciekawe, stabilizacja dostępna jest także w trybach Live Bulb, czy Live Composite.

Bardzo ciekawą funkcją jest asystent stabilizacji. Po wciśnięciu do połowy przycisku migawki (oraz oczywiście w trakcie ekspozycji), na środku ekranu wyświetlają się wskaźniki ruchu, przypominające trochę klasyczną grę komputerową „Pong”. Mamy podgląd drgań w trzech osiach: przód-tył, lewo-prawo i osi optycznej. Naszym zadaniem jest takie utrzymanie aparatu, by środkowy punkt pozostał w centrum, a paski po bokach były jak najmniejsze.

Patrząc na obudowę, podobieństwa wizualne do Olympusa OM-D E-M1 Mark III wyraźnie rzucają się w oczy. W kategorii elementów sterujących głównie rozszerzono funkcjonalność obecnego zestawu i tylko lekko go wzbogacono.

Gdy spojrzymy na górną ściankę aparatu, zobaczymy, że guzik REC pozwala aktywować także tryb wysokiej rozdzielczości (w trybach fotograficznych). Poza tym, tylne pokrętło sterujące zostało „wpuszczone” w obudowę, zamiast leżeć na jej szczycie (jak w E-M1 Mark III). Przednie z kolei nie okala już spustu migawki, ale leży dalej i niżej od niego. Rozwiązania związane ze wspomnianymi pokrętłami są analogiczne do tych z E-M1X.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Na tylnej ściance dołożono przycisk AF-ON. Z drobniejszych zmian warto także wymienić oznaczanie zdjęć gwiazdką ★ za pomocą guzika ISO (co można odczytać w Lightroomie oraz CaptureOne) oraz lustrzane odbicie dźwigni okalającej przycisk AEL. Reszta elementów sterujących pozostała bez zmian względem E-M1 Mark III.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Korpus jest, jak przystało na aparat adresowany do zaawansowanych użytkowników, wykonany ze stopów magnezu i uszczelniony. Spełnia on wymagania klasy zabezpieczeń IP53, co oznacza dobrą ochronę przed kurzem i deszczem. Można go używać bez obaw w zakresie temperatur od −10 do 40 stopni Celsjusza.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Jeśli chodzi o jakość użytych tworzyw sztucznych, to także nie można mieć żadnych zastrzeżeń – gumowa wyściółka znakomicie spełnia swoje zadanie. Poza tym, rękojeść ma dobrze przemyślany kształt – optymalny dla dłoni.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

W OM-1 mamy nowy akumulator BLX-1 o pojemności 2280 mAh i napięciu 7.2 V. Powinien wystarczyć na wykonanie 520 zdjęć. Nośnikami danych są karty SD (UHS-II), których podwójny slot znajdziemy na prawej ściance urządzenia.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa
OM-1 oferuje 6 złącz komunikacyjnych. Na prawej ściance mamy:
  • wejście mikrofonu,
  • wyjście słuchawkowe,
  • port HDMI typu D (micro),
  • złącze USB-C.
Z przodu korpusu umieszczono jeszcze wyjście synchro PC, a obok klapki osłaniającej slot kart pamięci – złącze wężyka spustowego.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa
W aparacie zastosowano nowy ekran LCD o rozdzielczości 1.6 miliona punktów i 3-calowej przekątnej. Jakość podglądu jest zadowalająca, choć w ostrym świetle słonecznym warto go wyraźnie rozjaśnić. Cieszy dotykowy interfejs obsługujący multidotyk. Jego funkcjonalność nie jest jednak pełna, bowiem nie można obsługiwać tą metodą głównego menu aparatu.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Bardzo korzystnie prezentuje się nowy wizjer elektroniczny. Ma nie tylko wysoką rozdzielczość (5.76 miliona punktów), ale także powiększenie (0.83x w ekwiwalencie dla pełnej klatki) oraz odświeżanie (do 120 kl/s). To bez wątpienia mocny punkt tego aparatu, pozwala bowiem na naprawdę komfortowe kadrowanie. Nawet w ograniczonym oświetleniu spisuje się zadowalająco.

W tym miejscu warto wspomnieć o interfejsie użytkownika. O ile w trybie live view i odtwarzania zmiany są raczej kosmetyczne, to główne menu przeszło konkretną metamorfozę. Zmieniono jego wygląd i układ, a poszczególne opcje pogrupowano na nowo. Generalnie nowa organizacja nam się spodobała i sądzimy, że przypadnie ona do gustu większości użytkownikom.

Podsumowując, nowy OM-1 to bardzo ciekawa premiera, wnosząca powiew świeżości do systemu Mikro 4/3. Zaimponował nam głównie szybkością w różnych aspektach pracy, włączając w to autofocus. Warto także pochwalić wysoką funkcjonalność migawki elektronicznej, uzyskaną dzięki krótkiemu czasowi odczytu danych z sensora. Widać, że tryby obliczeniowe odgrywają istotną rolę w podejściu producenta, skoro ich użyteczność została rozszerzona (np. Live ND z 5 do 6 EV). Z kolei detekcja różnego typu obiektów (np. samoloty, pociągi, ptaki) pokazuje, że OM Digital Solutions nie waha się korzystać z dobrodziejstw uczenia maszynowego. Naszym zdaniem, mamy do czynienia z godnym następcą Olympusa E-M1 Mark III.

OM-1 w rękach fotografa - OM-1 w rękach fotografa

Zapraszamy także do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych, wykonanych finalnym egzemplarzem OM-1.


Poprzedni rozdział