Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Na co komu czarno-biały aparat?

Na co komu czarno-biały aparat?
19 maja 2023

1. Na co komu czarno-biały aparat?

Niedawno odbyła się premiera czwartej generacji aparatu Leica M w wersji Monochrom. Choć czarno-białe, cyfrowe Leiki są z nami od niemal 10 lat, wciąż budzą sprzeczne emocje. „Przecież to bez sensu” – mówią niektórzy – „Po co płacić jeszcze drożej za i tak bardzo drogi aparat, skoro w każdej cyfrowej kamerze znajdziemy opcję rejestrowania plików w czerni i bieli”.

Skąd zatem wziął się pomysł na monochromatyczną cyfrówkę? Czy rejestrowany przez nią obraz różni się od zdjęcia ze zwykłej "emki", zapisanej w czarnobieli albo zamienionej na odcienie szarości w Photoshopie? Czy ktoś to w ogóle kupuje? Co skłania producenta z Wetzlar (a ostatnio także inne marki) do rozwijania tej koncepcji?

Trochę historii, czyli wszystkie tropy prowadzą do… Konstancina!

Cofnijmy się trochę w czasie. Ale nie za bardzo - wszak rozmawiamy o fotografii cyfrowej – XX wiek to jednak średniowiecze. Mamy więc rok 2006. We wrześniu Leica pokazuje swój pierwszy cyfrowy aparat systemu M – model M8. Firma, na której wielu postawiło już krzyżyk, znowu zaskoczyła. Korpus - tylko odrobinę większy od analogowych odpowiedników - został zbudowany wokół matrycy CCD Kodaka (model KAF-10500) o wymiarach nieco mniejszych od pełnej klatki (mnożnik ogniskowej x1.3) i rozdzielczości 10 Mpx. Na tamte czasy była to spora matryca – królujący wówczas na rynku Canon EOS 1D Mk II miał 8 milionów pikseli i matrycę podobnych rozmiarów. Owszem, był jeszcze EOS 1Ds z pełnoklatkową matrycą i szesnastoma megapikselami, ale ważył ponad dwa razy więcej (1220 g wobec 590 gramów M8) i kosztował majątek. No i wyglądał przy Leice jak parowóz przy motorowerze.

Jednym z pierwszych polskich użytkowników M8 był Tomasz Tomaszewski – opowiada Rafał Łochowski, reprezentujący Leikę w Polsce od 2004 roku. Tomasz już wówczas był legendą - wybitny fotoreporter, pierwszy Polak w National Geographic, nauczyciel pokoleń fotografów. Znał system Leiki „od podszewki”, bo pracował tymi aparatami od lat. Polubił również M8 - niewielki korpus z dużą matrycą, dającą interesujące efekty, zwłaszcza we współpracy z legendarną optyką M…


----- R E K L A M A -----

TYLKO DO 15.04.2024 - RABAT DO 8000zł!

Fujifilm GFX 50S II

18998 zł 10998 zł

FujiFilm 55/1.7 GF R WR

11996 zł 9996 zł

Fujifilm GFX 50S II

18998 zł 10998 zł

FujiFilm 55/1.7 GF R WR

11996 zł 9996 zł

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Rafał Łochowski i Tomasz Tomaszewski, styczeń 2010, otwarcie Leica Store i inauguracja działalności Leica Gallery w Warszawie wystawą “Każdy kolor, tylko nie czerwony” Tomaszewskiego.

Wiosną 2007 roku odwiedziłem Tomasza w jego domu w Konstancinie pod Warszawą. Przy okazji rozmowy na temat kilkumiesięcznych doświadczeń z nowym aparatem, Tomasz zapytał – „Ten aparat jest świetny, ale czy Leica mogła by przygotować specjalnie dla mnie wersję z matrycą rejestrującą tylko w czerni i bieli? Chodzi o to, żeby usunąć z przetwornika filtr RGB, odpowiadający za interpretację barw, i ograniczyć się wyłącznie do rejestracji informacji o natężeniu światła”. Tomasz jest z wykształcenia fizykiem, wiedział o czym mówi, a ja na szczęście zdołałem zrozumieć jego pomysł. Kilka tygodni później w Solms (tam wówczas znajdowała się fabryka Leiki), przy okazji spotkania europejskich dystrybutorów, miałem okazję rozmawiać ze Stefanem Danielem – inżynierem, członkiem zespołu odpowiedzialnego za system M. Przekazałem mu pomysł Tomaszewskiego i zapytałem, czy to wykonalne. Stefan odpowiedział, że pomysł jest interesujący, ale musi rozpoznać możliwości, nie może odpowiedzieć od razu. Po kilku miesiącach przyszła odpowiedź: „projekt jest niewykonalny. Nasz podwykonawca nie wyprodukuje dla nas matryc bez filtra RGB, interesująca nas ilość jest zbyt znikoma. Pozostaje ponadto problem software’u - dla monochromatycznego aparatu trzeba by od nowa napisać część oprogramowania”. Z przykrością musiałem odmówić Tomaszowi.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Leica M9 [z lewej] i Leica M Monochrom [z prawej]. Moncohromy tradycyjnie są pozbawione charakterystycznej czerwonej kropki.

Jesienią 2011 byłem na kolejnym spotkaniu dystrybutorów. Tym razem w Kolonii. Leica była już inną firmą – w pełni cyfrową i nowoczesną – a napędzany pełnoklatkową M9-tką system M był na wznoszącej fali. Jednym z punktów naszego spotkania była prezentacja planów na przyszły rok. Na scenę wyszedł Stefan Daniel (który w międzyczasie został szefem zespołu M) i przedstawił koncepcję Leiki M Monochrom, opartej o M9 i… do złudzenia przypominającą pomysł Tomasza Tomaszewskiego sprzed czterech lat… Premiera tego aparatu odbyła się w maju 2012 w Berlinie, a pierwszy batch produkcyjny – 500 sztuk – sprzedał się w ciągu kilku dni.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Tylna ścianka aparatu Leica M Monochrom opartego na aparacie M9.

Historia cyfrowej czerni i bieli

Monochromatyczny pomysł Leiki wstrząsnął fotograficznym światem. Aparat zbudowany był na bazie korpusu M9-P, wyposażonego w pełnoklatkową matrycę CCD o rozdzielczości 18 megapikseli, również od Kodaka. Kodakowskie matryce świetnie radziły sobie z rejestracją kolorów, dawały unikatowy obrazek, ale miało to swoją cenę – bardzo szybko zaczynały szumieć (również matryce CCD od innych producentów tak miały). ISO 800 to było już forsowanie obrazka. Drastycznie spadała tonalność i zakres dynamiczny.

Tymczasem nowa Leica Monochrom radziła sobie znacznie lepiej przy wysokich czułościach. Z powodzeniem można było fotografować przy ISO 6400, a nawet przy najwyższej dostępnej czułości - ISO 10 000. Cyfrowy szum występował, ale był „bardziej przyjemny dla oka” - przypominał ziarno znane z materiałów srebrowych.

Dynamika tej monochromatycznej matrycy była fenomenalna. Żaden inny aparat nie miał szans konkurować z M Monochrom pod względem rozpiętości tonalnej. W dodatku rezygnacja z mechanizmu interpolacji kolorów, opartego o filtr RGB, spowodowała, że pozorna ostrość rejestrowanego obrazu została bardzo podniesiona. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: jeden z pikseli na matrycy rejestruje 100% światła a sąsiedni – 0% - czyli pełną czerń. W żadnym aparacie z filtrem barw nie dało się tego uzyskać. A z Monochromem było to możliwe…

Ci, którzy mieli okazję wziąć do ręki czarno-białą Leikę i zobaczyć naświetlane przez nią obrazy – zakochiwali się bez pamięci. Przynajmniej niektórzy. Zainteresowanie aparatem (który początkowo miał być wersją limitowaną do 500 sztuk) przerosło najśmielsze oczekiwania producenta. W kolejce po Monochromy ustawiali się artyści i… słynni reżyserzy z Hollywood. Na aparat trzeba było czekać kilkanaście miesięcy. Zwłaszcza, że producent matrycy – Kodak – chylił się już wówczas ku upadkowi.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Leica M Monochrom typ 246, dzięki nowej generacji matrycy CMOS mogła nagrywać wideo. Tutaj pokazana z dedykowanym mikrofonem.

Chcąc-nie chcąc Leica musiała znaleźć nowego dostawcę przetworników. Kolejną generację aparatów M wyposażono w matryce CMOS i… możliwość filmowania! W międzyczasie pojawił się ortodoksyjny model M-D – cyfrowy, ale pozbawiony wyświetlacza na tylnej ściance. Korzystanie z tego aparatu naprawdę przypominało pracę z analogiem.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Leica M-D, czyli cyfrowy „analog”

Jeszcze bardziej rewolucyjna była trzecia wersja - M10 Monochrom. Specjalnie dla tego aparatu przygotowano matrycę 40-megapikseli i zaimplementowano ją do korpusu do złudzenia przypominającego analogową Leikę MP (choć tym razem z monitorem). Po prawie 11 latach cyfrowe M-ki osiągnęły ostateczną formę, dorównując ikonom designu z XX w. I tak doszliśmy do najnowszej wersji, czyli M11 Monochrom, która przesuwa granicę obrazowania jeszcze dalej.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Choć na pierwszy rzut oka M11 Monochrom wizualnie niczym się nie różni od poprzedniej generacji, jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Brak dolnej płyty, bezpośredni dostęp do akumulatora i karty pamięci, a przede wszystkim, nowe wnętrze.

Wszystkie matryce są monochromatryczne

Matryca „kolorowego” aparatu cyfrowego składa się z milionów komórek światłoczułych. Są to półprzewodnikowe elementy – diody - których parametry elektryczne zależą od ilości wpadającego do nich światła. Komórki te nie rozpoznają barw – potrafią jedynie zliczać fotony. Są więc MONOCHROMATYCZNE. Aby umożliwić interpretację kolorów, ponad matrycami montuje się tzw. filtry Bayera. Nad każdą komórką znajduje się zabarwiona na jeden z kolorów podstawowych (RGB - R-czerwony, G-zielony, B-niebieski) błona, dopuszczająca do konkretnej diody światło o określonej barwie. Aby uzyskać rzeczywisty kolor każdego z pikseli - oprogramowanie aparatu porównuje natężenie światła z sąsiednich diod i wyznacza najbardziej prawdopodobny kolor metodą interpolacji. Proces ten, zwany również demozaikowaniem, sprawdza się przy wysokich rozdzielczościach matryc, wprowadza jednak szereg błędów i zniekształceń, szczególnie w przypadku fotografowania przy wysokich czułościach. Liczba rejestrowanych przez komórkę fotonów jest wówczas mniejsza (co utrudnia obliczenia statystyczne), a jej sygnał musi być silnie wzmocniony (co dodatkowo zwiększa szum).

Samo zrobienie monochromatycznego sensora wydaje się dość łatwe. Ot - wystarczy zdemontować mozaikę Bayera i… mamy to! Większy zakres tonalny, poprawiona dynamika, lepsza ostrość i te wszystkie benefity, które idą za tym, że do pojedynczego piksela na sensorze trafia więcej światła. Są nawet hobbyści, którzy przerabiają w ten sposób swoje aparaty. Wymykamy się procesowi demozaikowania, czyli interpolacji informacji kolorystycznej z sąsiednich pikseli, pozwalającej uzyskać PRZYBLIŻONY kolor każdego piksela zdjęcia. Świadomie rezygnujemy z informacji kolorystycznej - surowy plik z Leiki Monochrom to czysty zapis z licznika fotonów, którym jest fotograficzna matryca rejestrująca. Do ostatecznego pliku trafia tylko i wyłącznie informacja o natężeniu światła.

Czy warto zatem poświęcić kolor? To kwestia subiektywna. Prawdą jednak jest, że większość najważniejszych ujęć w historii fotografii to obrazy pozbawione barw. A działanie mechanizmów interpretacji kolorów we współczesnych (barwnych) cyfrówkach nie różni się aż tak bardzo, od tego, co mogły nam zaproponować kolorowe slajdy sprzed lat.

Czerń i biel poza limitami

O tym, jak duża jest różnica pomiędzy obrazem „interpolowanym” i „rzeczywistym” przekonaliśmy się wkrótce po premierze pierwszych Monochromów. W obrazie zapisywanym przez te aparaty niektórzy z najbardziej wymagających użytkowników dostrzegali drobne defekty. Jak się okazało – problem powodowała optyka. Nawet ta „leikowa” – z najwyższej półki. Mikroskopijne aberracje nie były wcześniej „dostrzegane” przez barwne matryce – były poza ich zakresem. Dopiero monochromatyczne wersje przetworników, które niektórzy puryści traktują, jak matryce o 4-krotnie większej rozdzielczości, pozwoliły dostrzec zniekształcenia.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Obiektyw Leica APO-Summicron-M 50mm f/2.0 ASPH.

Coś trzeba było z tym zrobić. Ktoś w Leice zapytał: czy możemy zbudować obiektyw absolutnie idealny? Mówimy o systemie M, więc nie można było przeskalować soczewek do gargantuicznych rozmiarów po to, aby wyciąć z pola obrazowego to, co najlepsze. Parametry szkła możemy wyśrubować, ale rozmiary musimy trzymać w ryzach. Inżynierowie odpowiedzieli zgodnie ze sztuką – idealnego obiektywu nie stworzymy, ale możemy się do niego zbliżyć.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Nie tylko aparaty, ale i obiektywy mają specjalne, limitowane edycje. Taki czerwony APO-Summicron-M 50mm f/2.0 ASPH. znalazł się w prywatnej kolekcji ówczesnego prezesa Leiki dr. Andreasa Kaufmanna.

Tak oto, kilka lat temu, powstał APO-Summicron 50 mm f/2.0 ASPH. Wady optyczne tego szkła zostały zminimalizowane tak dalece, że określono go obiektywem referencyjnym. Wraz z nieco młodszym bratem – APO-Summicronem 35 mm f/2.0 ASPH. powstał właśnie po to, aby w pełni wykorzystać potencjał monochromatycznej matrycy. Nawet, jeśli tylko nieliczni są w stanie to docenić.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Obiektyw Leica Apo-Summicron-M 35mm f/2.0 ASPH. wyróżnia się możliwością ostrzenia od 30 cm. To pierwsza konkstrukcja, która przekroczyła dotychczasową, standardową wartość minimalnego ostrzenia od 70cm. Ta odległość była podyktowana przez dalmierz optyczny.

I to właśnie optykę serii APO polecamy każdemu świadomemu użytkownikowi aparatu Leica M Monochrom. Taki zestaw to Święty Graal maniaków jakości, nie mieszczący się w ramach znanych z innych aparatów.

Baby Monochrom

Precyzyjna, rzemieślnicza praca, krótkie serie i niezwykle wysokie standardy kontroli jakości sprawiają, że aparaty serii Monochrom to przedmioty drogie. Przeznaczone są przede wszystkim dla koneserów skali szarości, którzy chętnie sprawdzają fotograficzne limity. Ale Leica przygotowała też coś, co może być pierwszym krokiem w świat czerni i bieli. Leica Q2 Monochrom to aparat, którego wartość oscyluje wokół pojedynczego obiektywu serii M, a jest kompletnym zestawem fotograficznym ze wszystkimi cechami rasowego Mono Wyposażony w fantastyczny obiektyw ze sprawnym autofokusem i wyśmienitą matrycę. O świetnej ergonomii i kulturze pracy. Uszczelniony, by sprostać każdym warunkom. Sami zresztą zobaczcie, jak posłużył Filipowi Springerowi na mazurskich i pomorskich duktach.

Kilka słów na zakończenie

Aparaty z monochromatycznymi sensorami są niszą. Ale to piękna nisza na rynku fotograficznym, pozostająca na uboczu kolorowego „wyścigu zbrojeń”, pozwalająca za to świadomym użytkownikom na uzyskanie niezrównanych efektów, zwłaszcza z odpowiednią optyką. To właśnie dlatego warto sprawdzić M11 Monochrom, czy Q2 Monochrom i samemu przekonać się, czy widać różnicę.

Na co komu czarno-biały aparat? - Na co komu czarno-biały aparat?
Od lewej Leiki M11, M Monochrom i M9


Artykuł powstał we współpracy z firmą Millroy - dystrybutorem produktów marki Leica w Polsce.


Poprzedni rozdział