Lornetka COMET ZOOM 10-90x80, czyli czego nie kupować pod choinkę
3. Optyka
Obiektywy
To, że obiektywy mojej „zoomkomety” nie mają średnicy 80 mm, było dla mnie jasne po pierwszym krótkim rzucie okiem na zdjęcie lornetki umieszczone na portalu aukcyjnym. Producent nie zawiódł i rzeczywiście – pomiar suwmiarką prawdziwej średnicy soczewek obiektywów daje wynik 59 mm. Czy to oznacza, że lornetka sprawuje się jakby miała obiektywy 59 mm? Nie – o realnej zdolności zbierania światła lornetki decyduje tak zwana źrenica wejściowa – w uproszczeniu: źrenica wejściowa określa szerokość snopa światła wchodzącego do obiektywu i przechodzącego w całości przez układ optyczny. W dobrych lornetkach źrenica wejściowa jest równa średnicy obiektywów. Większa, niejako z definicji, być nie może.Tubusy obiektywów są wewnątrz dość czyste, ale niestety zupełnie niewyczernione, ani nie zmatowione. Wszystko się świeci, że tak powiem – na wysoki połysk. Ależ emocje! A to dopiero początek przygód z optyką…
Okulary
Wisienką na torcie testu każdej lornetki z zoomem jest „rozpracowanie” jej okularów – to one przecież decydują o wielkości, jasności i ostrości pola widzenia, a co za tym idzie, także o wszechstronności zastosowań lornetki i radości czerpanej z obserwacji. Podobnie jak w przypadku średnicy obiektywów, mam pełną świadomość, że producent (a za nim, sprzedający….) kłamią, oferując tę lornetkę jako 10–90x. O ile powiększenie 10x jest jednym z najpopularniejszych powiększeń lornetkowych, to 90x jest już poważnym powiększeniem teleskopowym, w dobrym instrumencie optycznym potrafiącym pokazać sporo szczegółów, np. na Jowiszu. Seria pomiarów pozwoliła ustalić, że w lornetce oznaczonej jako 10–90x mamy do czynienia z powiększeniami od 9.3x do 26.6x. Czyli krotność zooma, zamiast imponującego 9x, wynosi tylko 2.86x.Parametry umieszczone przez producenta na lornetce całkowicie mijają się z prawdą, łącznie z dwukrotnie błędnie podanym liniowym polem widzenia przy najmniejszym powiększeniu. |
Czy złe wiadomości mamy za sobą? Nic podobnego – testując okulary Cometa pojawia się ich coraz więcej. Kolejnym bowiem parametrem decydującym o jakości lornetki i komforcie jej użytkowania jest odsunięcie źrenicy wyjściowej. To odległość od tylnej soczewki okularu, w której należy umieścić oko, by wzrokiem objąć całe pole widzenia. Przy powiększeniu 9.3x odsunięcie źrenicy jest na zadowalającym poziomie około 15 mm, ale podczas zwiększania powiększenia wartość ta silnie spada do – tu kolejny rekord – ekstremalnie niewygodnej wartości około 6–7 mm przy powiększeniu maksymalnym. W praktyce oznacza to, że bez całkowitego usunięcia rzęs nie mamy szansy na objęcie wzrokiem całego pola! Teraz już staje się jasne, dlaczego muszle oczne okularów są takie krótkie.
Podsumowanie diagnostyki okularów jest następujące: zakres powiększeń jest ponad trzykrotnie mniejszy niż deklarowany, przy małym powiększeniu cierpimy z powodu klaustrofobicznie małego pola widzenia, zwiększając powiększenie źródłem cierpień staje się bardzo niewygodne odsunięcie źrenicy wyjściowej. Uff, idźmy dalej…
Lornetka Comet oferuje, co prawda, wyjątkowo małe pole widzenia, za to rekompensuje je gigantycznymi wprost odblaskami wokół źrenicy wyjściowej. Tak fatalnego widoku w okularze jeszcze nie widziałem! |
Kolimacja i pryzmaty
Kolimacja to inaczej równoległość osi optycznych w prawym i lewym torze lornetki. Gdy tej równoległości brakuje, lornetka – mówiąc obrazowo – ma zeza i oba obrazy „rozjeżdżają” się. O ile delikatny rozjazd w poziomie często jest kompensowany przez nasz zmysł wzroku, to przesunięcie obrazów góra/dół zawsze jest przyczyną dyskomfortu. W szczególności, osoby z bardzo wrażliwym błędnikiem mogą czuć ból głowy czy ból oczu.Przy najmniejszym powiększeniu, wyczulony obserwator będzie w stanie dostrzec minimalną utratę kolimacji w kierunku góra/dół; jest ona jednak na tyle mała, że podczas obserwacji nie przeszkadza. Gdy zwiększamy powiększenie sytuacja pogarsza się – w środkowej części zakresu zooma, brak poprawnej kolimacji jest już ewidentny i mocno przeszkadza. Przy powiększeniach powyżej około 15x, utrata kolimacji jest na tyle silna, że w zasadzie dyskwalifikuje lornetkę z obserwacji obuocznej. Tu nieodparcie nasuwa się refleksja, że mamy tu do czynienia z lornetką no-name i kontrola jakości jest przez producenta traktowana dość, nazwijmy to, liberalnie. Trudno więc powiedzieć, jak zachowywać się będą inne egzemplarze tego modelu.
W temacie pryzmatów: dobra wiadomość jest tylko taka, że są. Całe i zdrowe; nie tak jak w „chochli stalowej”, gdzie fabrycznie zamontowano uszkodzone. Charakterystyczne pociemnienia w obrazie źrenic wyjściowych informują, że pryzmaty nie są wykonane z szkła BaK-4, ale raczej z dużo powszechniejszego i tańszego Bk7. Również owalność źrenic wyjściowych wiele mówi o braku staranności w montażu.
Optyka tej lornetki może więc być podsumowana jedynie jako niemal niekończące się pasmo wpadek i rekordowo złych wyników…