Historia jednej fotografii - Papuga Kea
1. Historia jednej fotografii - Papuga Kea
Pierwszą fotografią, którą chciałbym opisać, będzie fotografia górskiej papugi Kea. Wykonałem ją kilka lat temu w nowozelandzkich Alpach Południowych. Kea jest jedyną papugą na świecie żyjącą tak wysoko, a moim zadaniem było pokazanie jej w naturalnym środowisku. Wybrałem się więc wysoko w góry i na wysokości około 2500 m n.p.m. wykonałem zdjęcie ptaka w surowej górskiej scenerii. Fotografia kilka miesięcy później została opublikowana na łamach polskiej edycji National Geographic, zaś ja kilka dni po tej publikacji siedziałem już w samolocie do Kathmandu.
Pierwszym niezbędnym elementem, bez którego nie powstałaby ta fotografia, była mało bojaźliwa papuga. Dość cierpliwa, spokojna i pozwalająca podejść do siebie na niewielką odległość. Wprawdzie papuga co jakiś czas zmieniała kamień na którym siedziała, a ja znów spokojnie do niej podchodziłem ale nie była to żadna zdecydowana ucieczka podyktowana strachem. Czasem ciężko było mieć fajny kadr w tle, czasem trudno było wgramolić się w miejsce, gdzie papuga siedziała, bo wybierała sobie na przykład eksponowany fragment grani. Jako że zawsze mogłem do niej podejść bardzo blisko, zdecydowałem się na zastosowanie szerokokątnego obiektywu, dość niecodziennego zakresu ogniskowych do wykonania zdjęć dzikich zwierząt. Był to Olympus Zuiko Digital 9–18 mm f/4–5.6 ED. Szerokokątny obiektyw odpowiadający swym zakresem ogniskowej 18–36 dla małego obrazka, który podpięty był pod lustrzankę Olympus E-3.
Olympus E-3 i Olympus Zuiko Digital 9–18 mm f/4–5.6 ED |
Kolejnym niezbędnym elementem, bez którego zdjęcie by nie powstało, była zewnętrzna lampa błyskowa. Bez światła z lampy papuga zlewała się kolorystycznie z tłem. Nie byłem w stanie jednocześnie prawidłowo naświetlić papugi i krajobrazu bez doświetlania jej fleszem. Oczywiście lampa była zdjęta z korpusu i wyzwalana zdalnie. Doświetlałem zwykłą systemową lampą Olympus FL-36R, która w pełni komunikuje się bezprzewodowo z korpusem. Mogłem więc z poziomu aparatu zmieniać jej moc błysku, czy zastosować tryb TTL . Postanowiłem doświetlić papugę z lewej strony niskim światłem troszkę udając promienie słoneczne…
Fot. Marcin Dobas Aparat: Olympus E-3 Obiektyw: Olympus Zuiko Digital 9–18 mm f/4–5.6 ED Parametry ekspozycji: przysłona f/10, czas ekspozycji 1/250 s, ISO 100, 9 mm |
Artykuł jest sponsorowany przez firmę Olympus Polska Sp. z o.o.
O autorzeMarcin Dobas (www.dobas.art.pl) jest fotografem specjalizującym się w fotografii podróżniczej, krajobrazowej, przyrodniczej oraz podwodnej. Ukończył studia na Wydziale Geologii, obecnie pracuje jako ratownik górski i pilot wycieczek. Marcin spędził wiele czasu fotografując dziką przyrodę i krajobrazy występujące na Svalbardzie, w Nowej Zelandii, Norwegii, Tajlandii, Nepalu, Malezji, Szwecji, Finlandii, Maroku oraz Egipcie. Jego fotografie publikowane są w wielu zagranicznych magazynach, książkach i kalendarzach. Fotografuje wszędzie tam, gdzie tylko jest to możliwe: podczas skitouringu, nurkowania, uprawiania wspinaczki i eksploracji jaskiń. W fotografii podróżniczej duże znaczenie ma wytrzymałość sprzętu i jego waga. Często fotografuje w trudnych warunkach: na lodowcach, w tropikach, na pustyni i pod wodą. Od sprzętu wymaga niezawodności oraz odporności na pył, kurz, mróz i złe warunki atmosferyczne. Jego zdaniem aparat do fotografii podróżniczej musi być mały i lekki. „Kiedy fotografuję podczas dalekiej podróży albo wysoko w górach, każdy gram ma znaczenie. Skoro jakość obrazu bezlusterkowców i lustrzanek jest taka sama, nie ma potrzeby dźwigania ze sobą kilkunastu kilogramów sprzętu. W tej chwili używam już tylko bezlusterkowców. Od pewnego czasu pracuję aparatem Olympus OM-D oraz jednym z PEN-ów. Po ponad 10 latach całkowicie przestałem fotografować lustrzankami, które przegrywają z OMD czy PEN-ami pod względem wagi i gabarytów. Wybrałem OMD, który nie dość, że jest odporny i uszczelniany, to jeszcze mały i niezawodny”.
|