Foto-Greger - historia zapomnianej potęgi
5. Rozdział 5
A więc fotografujcie! |
Wielu polskich fotografów stawiało swe pierwsze kroki w fotografii dzięki katalogom Gregera. Wspomina je m.in. Jerzy Lewczyński.
Reklamowe katalogi firmy Foto-Greger z Poznania i książki nt. Tadeusza Cypriana budziły wyobraźnię. (...) Tuż przed wojną za 125 złotych za zaliczeniem pocztowym kupiłem aparat Agfa - Billy Rekord 6x9 cm (…).” (J. Lewczyński, Zamieniłem życie na fotografię, „Fotografia", 1980, nr 3, s. 32).
Każdy rok przynosił zwiększenie nakładów „Katalogu”. W roku 1937 było to 80 tysięcy, w 1938 roku 105 tysięcy i 130 tysięcy w 1939. O takich nakładach nie śmiała nawet marzyć żadna publikacja fotograficzna okresu międzywojennego. Nic też dziwnego, że coroczny konkurs fotograficzny w nim ogłaszany (od roku 1937) stał się szybko najważniejszym w Polsce.
Wróćmy jednak do osoby Kazimierza Gregera. Wybuch wojny zastał go w ukochanym Poznaniu. Władze niemieckie odebrały mu zakład. Zarządcą komisarycznym firmy stał się stały klient Gregera, mieszkający w Poznaniu Ernst Stewner. Pod hitlerowskim zarządem, w Foto-Stewner nadal zatrudniano polskich pracowników. Działała tam nawet polska komórka konspiracyjna.
Na marginesie - zbiór negatywów Ernsta Stewnera, m.in. przedstawiających okupowany Poznań, został odkryty wiosną 2010 roku w Berlinie w prywatnym archiwum córki artysty Uty. Materiały te zostały wywiezione przez Stewnerów z Poznania zapewne w końcu 1944 roku lub na początku 1945 w obawie przed zbliżającą się Armią Radziecką. Od tego czasu znajdowały się w prywatnym archiwum rodzinnym i nigdy nie były udostępniane. Najciekawsze z nich pokazano w Poznaniu w 2014 roku na wystawie „Ernst Stewner – niemiecki fotograf Polski”.
Greger kilka miesięcy mieszkał pod Poznaniem. Pod koniec 1939 roku, w dramatycznych okolicznościach przedostał się do Warszawy, gdzie uruchomił ponownie założoną w 1938 roku filię na Nowym Świecie (tu też istnieje spora rozbieżność w źródłach – większość informacji wskazuje na rok 1938 jako ten, w którym powstał oddział warszawski, ale w kilku podaje się 1939). Filia była jednak zaledwie cieniem dawnej świetności – sklep był co prawda duży i nieźle zaopatrzony, ale daleki bogactwem usług i asortymentu od poznańskiej centrali.
Rachunek sklepu Gregera na Nowym Świecie z 1941 roku |
Zdjęcia getta wykonał Zbigniew Borowczyk, fotograf z Warszawy, który przed wojną ukończył kurs fotograficzny organizowany w Poznaniu przez Franciszka Gregera, a gdy w 1939 roku otwarta została w Warszawie przy Nowym Świecie filia firmy Foto-Greger (największej fotograficznej firmy handlowej w Polsce tego czasu), Borowczyk został w sklepie zatrudniony. Podczas wojny pracował w nim również i najpewniej właśnie tam wywoływał swoje prywatne filmy, w tym slajdy płonącego getta. Dysponował sprzętem wysokiej jakości, co tłumaczy jakość tych barwnych zdjęć i stan ich zachowania (firma Foto-Greger była pionierem w zakresie fotografii barwnej).
(Źródło: http://judaika.polin.pl/dmuseion/docmetadata?id=4821&show_nav=true)
Płonące warszawskie getto - fotografował Zbigniew Borowczyk |
1 sierpnia rozpocząłem swoją pracę. W drugim dniu Powstania, na polecenie swojego szefa „Franka” – do dziś nie znam jego nazwiska – zostałem skierowany do firmy Foto-Greger na Nowym Świecie. Było to bardzo duże, polskie, przedwojenne laboratorium. Poszedłem tam z dwoma żołnierzami Powstania, żandarmami. Pan Greger oddał mi do dyspozycji całe laboratorium i swoją pracownię. Do pracy zaangażowałem swoją laborantkę, panią Wacławę Zacharską. Wywoływała ona dostarczane przeze mnie filmy i robiła z nich powiększenia, które ja z kolei oddawałem do redakcji „Rzeczpospolitej” przez „Franka”. Moje zdjęcia były umieszczane w prasie powstańczej i w gazetkach wywieszanych na ulicach Warszawy. Trwało to prawie do końca sierpnia. W czasie Powstania zrobiłem ok. 1800 zdjęć.
(Źródło: https://wzzw.wordpress.com/2011/08/01/tysiace-zdjec-z-powstania)
Tak na marginesie, to właśnie Pani Wacławie - laborantce Foto-Gregera, zawdzięczamy ocalenie negatywów z Powstania. Ukryła je za wanną w mieszkaniu przy Nowym Świecie 46. Ten dom szczęśliwie ocalał. Jerzy Tomaszewski odzyskał negatywy dopiero po 30 latach.
Spotkanie z Kazimierzem Gregerem wspominał też Eugeniusz Haneman. Podczas powstania jako fotoreporter cywilny działał z ramienia Delegatury Rządu na Kraj, dokumentując sceny walk.
Na Tamce przy Dobrej mieszkał Kazimierz Greger, to było liczące się nazwisko. Właściciel największej firmy fotograficznej w Polsce. Miał ogromny skład w Poznaniu i od niedawna filię w Warszawie. Poszedłem do niego, a on mówi: „Mam tylko jeden, bardzo prosty, prawie dziecinny aparat. To wszystko, co mogę panu pożyczyć. Po powstaniu mi pan odda”. Myślę: „Powstanie będzie trwało ze trzy dni, to nie problem”. Dał mi klucze do sklepu, wszedłem od tyłu i wziąłem wszystko, co mi było potrzebne. Dostałem też namiar na znanego fotografa, Sylwestra Brauna. Czyli miałem aparat, dostęp do materiałów światłoczułych i zyskałem towarzysza pracy.
(Newsweek Historia" 8/2014)
Podobno już po wojnie, podczas przypadkowego spotkania w Krakowie pan Eugeniusz oddał ten pożyczony aparat Gregerowi (przedwojenna solidność). Szczęśliwie Powstanie przeżył też Kazimierz Greger. Jednak o jego późniejszych losach nie udało mi się znaleźć wielu informacji.
Wiadomo, że po wojnie zamieszkał w Krakowie, następnie we Wrocławiu. Z początku czynił starania, aby powrócić do swej handlowej działalności, ale siermiężna rzeczywistość socjalizmu okazała się być ponad siły nawet tak genialnego kupca.
Nigdy nie wrócił do ukochanego Poznania. Kazimierz Greger zmarł 23 października 1966 roku w Warszawie. Jego grób znajduje się na Powązkach.
Takiej firmy jak Foto-Greger trudno szukać w historii polskiej fotografii. Oferowała ona swoim klientom nie tylko sprzęt i materiały fotograficzne, ale także znakomite wydawnictwa, które służyły miłośnikom fotografii wiele lat. Pozostała po niej legenda Największej Firmy Fotograficznej w Polsce, tysiące aparatów z mosiężną tabliczką „Foto-Greger”, które do dziś pozostają w domach Polaków oraz liczne zasługi w rozwoju polskiej fotografii. Niestety pamięć ludzka jest ulotna…
Szkoda, że działalność społeczna, gospodarcza i popularyzatorska Kazimierza Gregera nie doczekała się dotąd pełnego i wnikliwego opracowania historycznego.