Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Inne testy

Olympus OM-D E-M10 Mark IV - test trybu filmowego

13 września 2021
Amadeusz Andrzejewski Komentarze: 23

3. Użytkowanie

Rozdzielczości i klatkaże

Zazwyczaj przy testach nowszych korpusów w tym miejscu pojawia się wielopoziomowa lista, obejmująca wiele wariantów 4K i Full HD, a ostatnio także i 8K. W przypadku testowanego Olympusa jest nieco inaczej – lista dostępnych trybów nagrywania jest tam bowiem dość prosta i przedstawia się następująco:

  • w rozdzielczości 4K UHD (3840×2160, proporcje 16:9), z wykorzystaniem całej szerokości matrycy lub z cyfrowym telekonwerterem 2x, możemy nagrywać w klatkażach:
    • 23.976 kl/s,
    • 25 kl/s,
    • 29.97 kl/s,
  • w rozdzielczości Full HD (1920×1080, proporcje 16:9), z wykorzystaniem całej szerokości matrycy lub z cyfrowym telekonwerterem 2x, możemy nagrywać w klatkażach:
    • 23.976 kl/s,
    • 25 kl/s,
    • 29.97 kl/s,
    • 50 kl/s,
    • 59.94 kl/s.
Oprócz tego testowany aparat oferuje także filmowanie w 1280×720 (HD). Zwykle w ogóle pomijamy tak niskie rozdzielczości, ale w tym przypadku zrobiliśmy mały wyjątek, ponieważ jest to jedyna rozdzielczość, w której E-M10 Mark IV rozpędza się do 120 kl/s w osobno wydzielonym trybie nagrywania slow motion. W klatkażu tym możemy filmować z wymuszonym przez aparat cropem 1.28x albo z wykorzystaniem cyfrowego telekonwertera 2x, co daje łącznego cropa 2.56x względem całej szerokości matrycy.

Czas nagrywania pojedynczego pliku jest ograniczony do 29 minut, a pliku w slow motion – do niecałych 2 minut. Wobec braku problemów z przegrzewaniem się, trudno uzasadnić istnienie tych ograniczeń.

Kodeki



----- R E K L A M A -----

Także i w tym przypadku sprawa jest prosta. Dostępny jest jedynie zapis w H.264, z próbkowaniem koloru 4:2:0 / 8-bit. Jeśli natomiast chodzi o przepływność strumienia danych, to ta typowo wynosi:

  • ok. 16, ok. 28 lub ok. 50 Mbit/s dla plików Full HD w zależności od wybranej jakości,
  • ok. 12 Mbit/s dla plików 1280×720 w slow motion (bitrate dla już spowolnionych plików, podczas nagrywania wynosi on ok. 50 Mbit/s),
  • między 80 a 95 Mbit/s dla plików 4K.

To dość niewielkie wartości, ale jeszcze nie ekstremalnie małe, może pomijając 16 Mbit/s dla Full HD w 50 kl/s, która to kombinacja może skutkować widocznymi artefaktami kompresji w niektórych sytuacjach.

Profile obrazu i zakres tonalny

Tu, po raz kolejny, sprawa jest dość prosta – testowany aparat nie oferuje ani żadnego rodzaju profilu logarytmicznego, ani niczego, co byłoby kompatybilne z technologią HDR. Nie ma nawet żadnego bardziej płaskiego profilu, ani nastaw dodatkowo poprawiających ilość rejestrowanych detali w światłach czy cieniach. Jednym słowem – producent serio poskąpił przydatnych przy filmowaniu funkcjonalności, jeśli chodzi o profile obrazu. Stąd też poniższy film, prezentujący zachowanie się materiału przy prześwietleniu i niedoświetleniu, będzie bardzo krótki i obejmie jedynie profil „naturalny” oraz jego wariant z kontrastem obniżonym do najniższej możliwej wartości. Niczego więcej do przetestowania po prostu nie ma.

Nie ma też specjalnego zaskoczenia, jeśli chodzi o wnioski. Niezależnie od ustawionego kontrastu, prześwietlenie natychmiast pozbawia obraz informacji. Przy niedoświetleniu część detali daje się odzyskać, ale wraz z nimi pojawia się szum w cieniach. Na szczęście jego ilość pozostaje na akceptowalnym poziomie.

Spójrzmy teraz na liczbowe wartości opisujące zakres tonalny, otrzymane po nagraniu tablicy Stouffer T4110 na poszczególnych profilach obrazu i kombinacjach nastaw. Stopklatki z tak nagranych ujęć zostały przeanalizowane z użyciem programu Imatest, co pozwoliło uzyskać wspomniane liczbowe wartości. Ponieważ Imatest nie zawsze generuje wyniki dla wszystkich możliwych stosunków sygnału do szumu, przedstawiamy wartość dla najostrzejszego kryterium (stosunek sygnału do szumu 10:1 opisany jako „WYSOKA JAKOŚĆ”) oraz dla najniższego (wartość „Total” podawana przez Imatest, zazwyczaj nieco przekraczająca tę dla stosunku sygnału do szumu 1:1, w tabeli wartość ta została podpisana „NAJNIŻSZA JAKOŚĆ”).

Oprócz tego, w prezentującej te wyniki poniższej tabeli, załączamy także wykresy waveform monitor z programu DaVinci Resolve, prezentujące, jakie wartości przyjmują poszczególne pola tablicy zależnie od użytego profilu obrazu. Tablica była nagrywana tak, by prześwietlić pierwsze jedno lub dwa pola.

Profil
obrazu

Wykres
Zakres tonalny
Naturalny Olympus OM-D E-M10 Mark IV - test trybu filmowego - Użytkowanie NAJNIŻSZA JAKOŚĆ
9.66 EV
WYSOKA JAKOŚĆ
6.46 EV
Naturalny + obniżony kontrast Olympus OM-D E-M10 Mark IV - test trybu filmowego - Użytkowanie NAJNIŻSZA JAKOŚĆ
9.86 EV
WYSOKA JAKOŚĆ
7.84 EV

Brak płaskich czy logarytmicznych profili obrazu przekłada się na nienajlepsze liczbowe wyniki, które dla kryterium wysokiej jakości obrazu nie przekraczają 8 EV. Widać natomiast, że w matrycy tkwi potencjał, bo nawet tak prosty krok, jak obniżenie kontrastu, wystarczył, by wartość liczbowa zakresu tonalnego poprawiła się o ponad 1 EV. To, że „zapas mocy” jest, potwierdzają także dość wysokie wyniki dla najniższej jakości obrazu, ilustrujące, że w cieniach czy światłach nadal jest sporo informacji, nawet jeśli zaszumionej.

Autofokus

Podstawowe modele aparatów od bardziej zaawansowanych można odseparować na wiele sposobów. Różnić mogą się materiały, z których wykonano obudowę, uszczelnienia, rozdzielczość matrycy, szybkość trybu seryjnego i pojemność bufora, rozdzielczość wizjera i ekranu czy pojemność baterii. Rzadko jednak w ostatnich latach zdarza się, by producent celowo „kastrował” aparat z tak fundamentalnej (zwłaszcza przy fotografii) funkcjonalności, jak autofokus. A tą właśnie drogą postanowił pójść Olympus, który ustawianie ostrości w oparciu o detekcję fazy oferuje jedynie w wyżej pozycjonowanych modelach. A tymczasem użytkownicy E-M10 Mark IV muszą zadowolić się układem bazującym na detekcji kontrastu, czyli rozwiązaniem, które w testach filmowych zazwyczaj wypada słabo. Spójrzmy, jak sprawa wygląda tym razem:

Korzystający z detekcji kontrastu układ autofokusa w testowanym aparacie wypadł zgodnie z oczekiwaniami, czyli źle. Absolutnie nie możemy go uznać za dający się używać przy filmowaniu. Sytuację pogarsza fakt, że kolejnym z elementów, które „wycięto” z E-M10 Mark IV, jest jakakolwiek regulacja szybkości i czułości pracy układu, która mogłaby choć minimalnie poprawić sytuację. Konkurencja ze stajni Sony czy Fujifilm oferuje w swoich nisko wypozycjonowanych korpusach znacznie więcej w kwestii autofokusa. Pozostaje mieć nadzieję, że zarząd OM Digital Solutions coś z tym faktem zrobi przy planowaniu kolejnych aparatów.

Stabilizacja

Na szczęście stabilizacja matrycy jest jednym z elementów, które nie zostały usunięte w tańszym modelu Olympusa. Dzięki temu E-M10 Mark IV oferuje stabilizację sensora, jak i możliwość wsparcia jej dodatkową stabilizacją cyfrową. Ta ostatnia wiąże się jednak z dokadrowaniem obrazu o dodatkowy czynnik 1.19x.

Spójrzmy teraz, jak stabilizacja zachowuje się w praktyce oraz jak jej cyfrowa wersja wpływa na szczegółowość obrazu.

Zacząć należy od pochwały – stabilizacja w testowanym aparacie działa naprawdę bardzo dobrze. Do utrzymania nieruchomego kadru na dłuższej ogniskowej spokojnie wystarcza po prostu stabilizacja matrycy. W zasadzie do upłynnienia ujęcia w ruchu też, ale dodanie do tego stabilizacji cyfrowej powoduje, że całość wygląda jeszcze odrobinę lepiej.

Jedynym minusem jest niewielkie, ale jednak zauważalne pogorszenie się szczegółowości obrazu przy stosowaniu stabilizacji cyfrowej. Nie zmienia to jednak naszej bardzo dobrej ogólnej oceny pracy układu stabilizacji w testowanym aparacie.