Fujifilm X-S20 w zastosowaniach filmowych
1. Fujifilm X-S20 w zastosowaniach filmowych
Dzięki uprzejmości polskiego oddziału firmy Fujifilm miałem już okazję przetestować tryb filmowy bohatera tego tekstu w ramach standardowych redakcyjnych procedur. X-S20 wypadł tam na tyle dobrze, że zdecydowałem się poprosić o udostępnienie go jeszcze raz, tym razem na praktyczny test w trudnych „warunkach bojowych”, czyli podczas nagrywania relacji z festiwalu muzycznego.
Zanim jednak przejdziemy do praktycznych wrażeń, omówmy pokrótce najważniejsze parametry bohatera tego tekstu.
![]() |
Fujifilm X-S20 w teorii
Poprzednik testowanego aparatu, model Fujifilm X-S10, w swoim czasie konkurował z konstrukcjami takimi jak Sony A6400, Canon EOS R10, czy też Nikon Z50. Na ich tle wyróżniał się obecnością stabilizacji matrycy, elementu, na który w tym segmencie cenowym nie zdecydował się nikt z konkurencji. Innym pozytywnym wyróżnikiem, była możliwość podłączenia do aparatu słuchawek przez adapter mocowany w gnieździe USB-C. Większość wymienionej konkurencji wyjścia słuchawkowego nie posiada. Miłośnicy slow motion docenią też zapewne możliwość filmowania w 200 lub 240 kl/s w Full HD, co było kolejnym pozytywnym wyróżnikiem X-S10-ki.
Fujifilm X-S20 oczywiście odziedziczył wszystkie te elementy, choć na przykład wyjście słuchawkowe jest teraz normalnym osobnym gniazdem jack 3.5 mm, więc nie przeszkadza w ładowaniu lub zasilaniu aparatu. To ostatnie nie będzie zresztą tak często konieczne, bo w porównaniu do poprzednika, w modelu X-S20 zastosowano większy i wydajniejszy akumulator NP-FW235, który w naszym studyjnym teście pozwolił nagrać ponad 2.5 godziny materiału w 4K w 25 kl/s (bez przegrzewania się). Co ciekawe, pomimo większej baterii, gotowy do pracy X-S20 jest tylko o 26 g cięższy niż X-S10 i o ok. 115 g lżejszy niż model X-T4. Udało się zatem zachować kompaktowość poprzednika.
![]() Źródło: Fujifilm Polska |
Najwięcej zmian pomiędzy X-S10 a X-S20 zaszło oczywiście „pod maską”. Wymiana procesora na znany z topowych modeli X-H2S i X-H2 układ X-Processor 5 pozwoliła na znaczące rozbudowanie listy oferowanych przez aparat trybów nagrywania. Znajdziemy tam na przykład, także znany z topowego modelu X-H2S, tryb „open gate” wykorzystujący całą powierzchnię matrycy i zapisujący pliki o rozdzielczości 6.2K i proporcjach boków 3:2. Rozwiązanie takie pozwala na przykład na stosowanie obiektywów anamorficznych.
Oprócz tego w X-S20 pojawiła się możliwość filmowania w 4K w 50/60 kl/s, a zapis możliwy jest z próbkowaniem koloru 4:2:2 z 10-bitową głębią w łączącym w sobie dobrą jakość obrazu i niewielkie rozmiary plików kodeku H.265. A jeśli komuś to nie wystarczy, istnieje również możliwość wypuszczenia po HDMI i zapisania na zewnętrzny rejestrator obrazu 12-bitowych plików filmowych w formacie RAW.
Inne zmiany objęły wiele przydatnych funkcji użytkowych, takich jak zgodność z USB Video Class (dzięki czemu aparat może działać jako kamera sieciowa bez konieczności instalacji dodatkowego oprogramowania), przydatne dla vlogerów funkcje, takie jak tryb prezentacji produktu czy możliwość rozmycia tła jednym przyciskiem oraz kompatybilność z akcesoryjnym wiatrakiem, który w razie czego może zabezpieczyć aparat przed przegrzewaniem.
W teorii mamy zatem do czynienia z oferującym spore możliwości filmującym aparatem. Pora zatem na przyjrzenie się, jak X-S20 wypadł w praktyce.
![]() Źródło: Fujifilm Polska |
Fujifilm X-S20 w praktyce
Zestaw, który pojechał ze mną na festiwal, był minimalistyczny. Poza korpusem obejmował on obiektyw Fujinon XF 33 mm f/1.4 R LM WR z nakręconym nań filtrem dyfuzyjnym typu "black mist" o gęstości 1/8, mikrofon kierunkowy zamocowany na stopce aparatu oraz gimbal.
Nie było to moje pierwsze podejście do filmowania tego konkretnego festiwalu muzycznego, stąd też wiedziałem, że do osiągnięcia zamierzonych rezultatów wystarczy mi jeden jasny obiektyw o ekwiwalencie ogniskowej w okolicach 50 mm. Doceniłem też, że aparat i obiektyw razem ważą jedynie ok. 850 g. W poprzednich latach zdarzało mi się w tych samych zastosowaniach mieć na gimbalu nawet ważące ok. 2 kg zestawy pełnoklatkowe i moje ręce zdecydowanie doceniły ten spadek dźwiganej masy po 4 dniach pracy.
![]() Zestaw, który pojechał na festiwal muzyczny: Fujifilm X-S20 + Fujinon XF 33 mm f/1.4 R LM WR, do tego gimbal, mikrofon oraz filtr dyfuzyjny black mist 1/8. |
Całość materiału została nagrana w 4K w 50 kl/s. W trybie tym w aparacie pojawia się niewielki dodatkowy crop, który spowodował, że obiektyw 33 mm efektywnie zachowywał się jak ekwiwalent ok. 58 mm, a nie 50 mm. Nie jest to duży problem, a miłośnikom ogniskowej 58 mm z czasów Heliosa czy Minolty Rokkor takie rozwiązanie może nawet przypaść do gustu. Lekkie przycięcie teoretycznie wycina też najmniej ostre i najbardziej winietujące narożniki kadru, ale akurat tutaj nie zrobiło to specjalnej różnicy — winietowanie przy filmowaniu zupełnie mi nie przeszkadza (i może być korygowane przez korpus), a sam obiektyw, jak wykazał nasz test, już od f/1.4 jest ostry od narożnika do narożnika. To cenna informacja, biorąc pod uwagę, że przez 90% czasu obiektyw pracował właśnie na przysłonie f/1.4.
Najważniejsze jednak jest to, że obraz przy filmowaniu w 4K w 50 kl/s ma bardzo dobrą szczegółowość i jest praktycznie wolny od mory czy aliasingu. Oferuje także rozsądne zaszumienie do ISO 6400 włącznie, co w połączeniu z jasnym obiektywem pozwala poradzić sobie w większości sytuacji.
Cały materiał został nagrany z wykorzystaniem dającego spory zakres tonalny profilu obrazu F-Log2 i zapisany przy użyciu 10-bitowego kodeka H.265. Pozwoliło to na duże ingerencje kolorystyczne w rejestrowany materiał, także w sytuacji, gdy jakieś ujęcie wymagało „uratowania” ze względu na gwałtowne zmiany kolorystyki czy ekspozycji spowodowane oświetleniem na koncertach.
Kilka przykładów ujęć przed i po korekcji barwnej zebrałem poniżej:
Przy okazji na powyższych ujęciach widać, że autofokus, nawet w trybie wielopolowym, w którym sam wybiera, którą twarz czy osobę chce śledzić, radzi sobie bardzo dobrze. Jedyne sytuacje wymagające zmiany trybu jego pracy na obszarowy pojawiały się w szerokich ujęciach, gdy ewentualne twarze były zbyt małe (jak w pierwszym ujęciu powyżej). Bez tej zmiany zdarzało mu się zgubić lub „pompować”. Na szczęście przestawienie trybu AF rozwiązywało ten problem.
Drugi niewielki problem, jaki się pojawił, to komunikaty o przegrzewaniu się aparatu występujące w najbardziej słoneczny dzień festiwalu, gdy temperatura w cieniu docierała do 35°C. Poza przerwami w nagrywaniu rozwiązaniem okazało się w tym przypadku przestawienie temperatury automatycznego wyłączania aparatu na wysoką. Po tej zmianie nawet takie słońce, oczywiście w umiarkowanych ilościach, nie było małemu X-S20 straszne. Niestety w udostępnionym mi zestawie nie znalazł się wiatrak Fujifilm FAN-001, który zapewne rozwiązałby problem definitywnie, niezależnie od ustawień temperatury wyłączenia aparatu.
Żadna z tych drobnych trudności nie przeszkodziła mi jednak w nagraniu wszystkiego, co zamierzałem, w jakości, którą uważam za w pełni satysfakcjonującą. I to chyba najważniejsze. Poniżej jeden z materiałów, który w tym roku w całości nakręciłem X-S20. Niech po tym przydługim wstępie w końcu przemówią obrazy:
Od lat jestem zdania, że festiwale muzyczne to najtrudniejszy możliwy poligon do testowania aparatu. Ekspozycja od słonecznego dnia po oświetloną jedynie ekranami własnych telefonów publiczność na nocnych koncertach, zmieniające się, często gwałtownie (stroboskopy) światło, dużo ruchu, czasem bardzo dynamicznego, a wszystko to do zarejestrowania przy wykorzystaniu możliwie małej ilości akumulatorów i kart pamięci, bo często przez te kilka dni śpi się w kempingowych warunkach z ograniczonym dostępem do prądu. To świetny sprawdzian wszystkich najważniejszych aspektów aparatu — od autofokusa i stabilizacji, przez poziom zaszumienia, zakres tonalny i szczegółowość obrazu, aż po wydajność akumulatorów i ustawienia kodeków, tak by z 4 dni nagrywania nie przywozić kilku terabajtów materiału.
Fujifilm X-S20 zdał egzamin w tych warunkach. Więc w każdych innych też sobie poradzi.
![]() |
Artykuł powstał we współpracy z polskim oddziałem Fujifilm.