Leica M-P Panda Edition
Firma Leica zaprezentowała nową, limitowaną edycję aparatu Leica M-P, oznaczoną jako „Panda Edition”. Wersja ta trafiła do sprzedaży wyłącznie na rynek chiński.
Leica zdecydowała się wypuścić w Chinach limitowaną edycję aparatu M-P z wygrawerowanym na obudowie wizerunkiem pandy. Niemiecki producent chciał tym samym nawiązać do zwierząt, które w Państwie Środka traktowane są jako narodowy skarb.
Aparat Leica M-P „Panda Edition” oferowany jest w dwóch zestawach - z obiektywem Leica Summicron-M 28 mm f/2 ASPH lub Summilux-M 35 mm f/1.4 ASPH. Dostępnych jest tylko 30 sztuk każdego z tych zestawów. Ceny wynoszą odpowiednio 110.000 oraz 120.000 HK (dolar hongkoński).
![]() |
![]() |
![]() |
Komentarz można dodać po zalogowaniu.
Zaloguj się. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta zarejestruj się.
od frontu, z wyglądu skojarzył mi się z aparatem Ami ;-)
Kiedy edycja: kot, pies, lew...
Powoli widać że nie mają już co wymyślać...
No to jeszcze kotlet edyszyn.
Wchodzi Chińczyk do sklepu z aparatami
- Dzień dobry, macie jakąś Leicę z edycji limitowanej?
- Mamy M-P za 120 000
- Drogo, PAN DA jakąś zniżkę! :)
Całkiem tanio za ten wizerunek pandy. W przeliczeniu na "nasze" trzeba dopłacić zaledwie jakieś 10000 zł. Dla przykładu limitowana edycja, którą Lenny Kravitz własnoręcznie przejechał tu i ówdzie papierem ściernym, należy zabulić około 240000 HK.
ja bym chcial ze wzorem brzozy.
No cóż... cwaniak robi dla zabawy - głupi kupuje bo ciekawy!
Panowie.... nie oceniajcie czyiś portfeli tylko produkty . Ja w każdej dziedzinie produktywnej są oferty dla każdego klienta . Jeden ma zegarek za 50 zł, drugi za 200 000 zł . Obydwa pokażą tą samą godzinę . Lecz nie wskażą tych samych statusów społecznych ... Więc nie oceniajmy czyiś gustów i zasobności portfeli tylko produkty .
Odpowiedni towar dla odpowiedniego klienta.
"Odpowiedni towar dla odpowiedniego klienta. "
... znaczy nie dla dziadów :)
A gdzie okładzina z bambusa czy jadeitu zamiast plebejskiej skóry? Nie kupiłbym będąc chińczykiem.
Poza tym z nieznanych przyczyn Leitz wypuścił krótką serię M6 w podobnej konfiguracji minus wizerunek pandy. Aparat kosztował to samo co inne wersje i nie był katalogowany jako specjalny model. Nazywał się potocznie Leica Panda.
@ TRI-X: "A gdzie okładzina z bambusa..."
Nie wiem czy z bambusa, ale jednak w drewno ta "Leica" ubrana :))))))
link
Bywalo drozej: link natomiast "panda" jest bardziej dla ludu. Czyzby Leica probowala zdobyc popularnosc w tamtym regionie?
Eee tam...obrazek pandy? Czemu nie okleina ze skóry pandy? Byłby wreszcie prawdziwy "limited", bo na zbyt wiele egzemplarzy by nie mogło starczyć ;)
@ciszy "Kiedy edycja: kot, pies, lew... "
Pies już był, na wspominanym w pierwszym poście aparacie Ami. Dizajnerskie podobieństwo także mi się od razu rzuciło w oczy. link
@kirotonga, a to cena coś mówi o statusie społecznym właściciela przedmiotu? O materialnym - to tak. I tylko o takim.
tj, @kiritonga - przepraszam za pomyłkę
Cena droższych zegarków jednak przekłada się na mechanikę, wykonanie, funkcje (np. wieczny kalendarz). A tutaj wychodzi chyba nawet nie 10, a 20 tys. za grawerunek, z którego pożytek jest taki, że można poznać które miasto w Chinach słynie z pand. Gdyby to miało świadczyć o statusie społecznym, to tylko negatywnie (głupota i snobizm), ew. właśnie o materialnym (mam tyle kasy, że bez problemu wywalę) :)
TS, z zegarkami to akurat niezbyt dobry przyklad podales, bo ceny siegaja setek tysiecy Euro za wspolczesnie produkowane rekodziela. Przelozenie jakosc-cena jest jeszcze bardziej nieliniowe niz w swiecie optyki.
Czego to Leica jeszcze nie wymyśli.
Najbardziej mnie dziwi jednak to że takie g.. w takiej cenie sprzedają.
Co znaczy marketing...
@fotpostryk, nie znam się na zegarkach za setki tysięcy, ale za dziesiątki - to już ogarniam ofertę. Podstawowy Rolex ze stałym kalendarzem to kilkanaście tys. zł. Ale jednak każdy woli lepszy kalendarz, co mu właściwie policzy dni miesiąca, a pewnie część będzie chciała taki, co umie liczyć lata przestępne. Za to się płaci, przy założeniu, że chcemy sprzęt czysto mechaniczny, żadnej elektroniki. Płacę za mechanikę, nie za grawerunek, który zrobi mi zaprzyjaźniony jubiler.
Jubiler Patek Philippe, Vacheron Constantin, czy inny Ulysse Nardin to odpowiedniki takiej Leica na rynku foto. Modele nawet za kilkaset kEuro a rekordy aukcyjne naleza do Patka i to juz sa miliony Euro. Podstawowy Rolex to taki Soniak albo Pentax za 2 klocki :)
Jakby ktos pytal, ja na codzien nosze Casio za 0,1 kEuro i C5D :))
A ja nie noszę zegarka i każdy zegarek dla mnie jest wart 0.
To ja od Ciebie okupie kazda ilosc:)
Z tym limitem do 60 sztuk to może mieć nawet sens: ile jest wszystkich pand w Chinach?