Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia
13 lipca 2015

1. Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia

Tematyką moich zdjęć jest szeroko rozumiana fotografia podróżnicza. Można do tego worka wrzucić wiele dziedzin fotografii poczynając od portretu, poprzez fotografię kulinarną, na krajobrazach i architekturze kończąc. A w moim przypadku jest to głównie fotografia krajobrazowa i przyrodnicza. Zdecydowanie wolę miejsca, gdzie działalności człowieka zbyt nie widać i zamiast miast i architektury preferuję lokalizacje, gdzie ludzi jest mało albo w zasadzie wcale nie dotarli.

Samo pojęcie fotografii przyrodniczej też jest dość szerokie. Dla jednych będzie to fotografowanie dużych ssaków, do których można blisko podejść. Dla innych fotografia z czatowni wymagająca dużo cierpliwości i wytrwałości. Zdecydowanie preferuję fotografowanie zwierząt, do których można się zbliżyć na niewielką odległość, choć zdarza mi się też często fotografować z oddali, siedząc po kilkanaście godzin w ukryciu. Od pewnego czasu dość regularnie wracam do Karelii również z grupami na fotowyjazdy, gdzie fotografujemy niedźwiedzie i rosomaki.



----- R E K L A M A -----

PROMOCJA SONY - 50% RABATU NA OBIEKTYW!

Sony A7 IV + 50/1.8 FE

13146 zł 12722 zł

Są to zwierzęta aktywne głównie nocą i w związku z tym do czatowni wchodzi się wieczorem, a wychodzi wcześnie rano. Przez całą noc nie można wychodzić na zewnątrz ze względów bezpieczeństwa, ale też po to, aby nie niepokoić zwierząt swą obecnością. Oczywiście pojęcie noc jest mylące, ponieważ daleko na północy słońce chowa się pod horyzontem na krótko, więc nawet w „środku nocy” światła jest sporo.

W czatowni staram się mieć ze sobą co najmniej dwa, a nawet trzy różne zestawy fotograficzne. Zmiana obiektywu w takim miejscu jest rzeczą niedogodną, choćby ze względu na hałas, który możemy narobić. Pierwszy zestaw to OM-D E-M1 z obiektywem od systemu 4/3. Czasem jest to 50–200 mm f/2.8–3.5, a jeżeli tylko mam taką możliwość, staram się aby był to 90–250 mm f/2.8, ewentualnie wraz z zapiętym konwerterem 1.4x. Ten obiektyw odpowiada zakresowi ogniskowych 180–500 mm przy stałym, w pełni używalnym świetle f/2.8. Sam obiektyw nie ma stabilizacji, ale stabilizowana jest matryca, tak więc w wielu przypadkach ułatwia to życie. Niezaprzeczalną wadą tego obiektywu jest jego cena. Niektórzy mówią, że jest równie dobry, co drogi. Tym niemniej w tego typu czatownianej fotografii, gdzie nie wiemy, jak blisko zwierzak do nas podejdzie, zastosowanie zooma będzie wygodniejsze niż używanie stałki. Mimo iż zdecydowanie wolę obiektywy stałoogniskowe, to w czatowni, jeśli obiekt jest za blisko – nie ma jak się od niego odsunąć.

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia - Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia
Olympus OM-D E-M1

Drugi zestaw to niższy model OM-D (w tym roku E-M5 Mark II) z obiektywem od Mikro Cztery Trzecie, czyli M.ZUIKO 40–150 mm f/2.8 PRO. Pod ręką mam też trzeci aparat Olympus z szerokokątnym obiektywem, gdyż zdarza się, że zwierzaki podchodzą blisko do czatowni.

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia - Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia
Olympus OM-D E-M5 Mark II + Olympus M.Zuiko Digital 40–150 mm f/2.8 ED PRO

Podczas jednego z ostatnich wyjazdów udało mi się wykonać fotografię, do której dość długo się przymierzałem. Zależało mi na sfotografowaniu zwierzaka wcześnie rano, przy pięknym oświetleniu złotej godziny. Znalazłem miejsce po drugiej stronie jeziora, gdzie podczas wschodu wszystko powinno być podświetlone złotym światłem. Rzeczywiście rano wyczekałem na odpowiedni moment, kiedy słońce wyszło znad horyzontu, a unosząca się nad jeziorem mgiełka była podświetlona na pomarańczowo. W tym samym czasie, po drugiej stronie polany zaczęła kręcić się niedźwiedzica. Skierowałem obiektyw w miejsce, gdzie cała scena nabierała żółtej barwy, zablokowałem ekspozycję za pomocą przycisku AEL i czekałem aż niedźwiedź wejdzie w ten wąski obszar, gdzie chciałem go widzieć. Po chwili mi się poszczęściło – zwierzę dosłownie przez kilka sekund przewędrowało przez rozświetlony słońcem fragment krajobrazu. Ustawiłem ostrość, powiększyłem wycinek kadru guzikiem Fn1, aby mieć pewność, że AF odpowiednio ustawił ostrość. Tego typu zamglona scena z tylny światłem jest czymś, za czym żaden autofocus nie przepada. Gdy miałem pewność, że AF trafił, wcisnąłem drugą połowę spustu migawki i udało mi się wykonać zdjęcie dokładnie tak, jak to sobie zaplanowałem. Oczywiście, żeby wykonać taką fotografię, musi zgrać się kilka czynników i na pewno potrzeba odrobiny szczęścia, aby akurat podczas wschodu na linii czatownia-słońce pojawił się niedźwiedź. Tym razem mi się poszczęściło.

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia - Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia
Fot. Marcin Dobas
Aparat: Olympus OM-D E-M1
Obiektyw: Olympus Zuiko Digital 90–250 mm f/2.8 ED
Parametry ekspozycji: przysłona f/3.2, czas ekspozycji 1/1600 s, ISO 200, 90 mm

Artykuł jest sponsorowany przez firmę Olympus Polska Sp. z o.o.

O autorze

Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia - Historia jednej fotografii - Czatowanie na niedźwiedzia Marcin Dobas (www.dobas.art.pl) jest fotografem specjalizującym się w fotografii podróżniczej, krajobrazowej, przyrodniczej oraz podwodnej. Ukończył studia na Wydziale Geologii, obecnie pracuje jako ratownik górski i pilot wycieczek. Marcin spędził wiele czasu fotografując dziką przyrodę i krajobrazy występujące na Svalbardzie, w Nowej Zelandii, Norwegii, Tajlandii, Nepalu, Malezji, Szwecji, Finlandii, Maroku oraz Egipcie.

Jego fotografie publikowane są w wielu zagranicznych magazynach, książkach i kalendarzach. Fotografuje wszędzie tam, gdzie tylko jest to możliwe: podczas skitouringu, nurkowania, uprawiania wspinaczki i eksploracji jaskiń.

W fotografii podróżniczej duże znaczenie ma wytrzymałość sprzętu i jego waga. Często fotografuje w trudnych warunkach: na lodowcach, w tropikach, na pustyni i pod wodą. Od sprzętu wymaga niezawodności oraz odporności na pył, kurz, mróz i złe warunki atmosferyczne. Jego zdaniem aparat do fotografii podróżniczej musi być mały i lekki.

„Kiedy fotografuję podczas dalekiej podróży albo wysoko w górach, każdy gram ma znaczenie. Skoro jakość obrazu bezlusterkowców i lustrzanek jest taka sama, nie ma potrzeby dźwigania ze sobą kilkunastu kilogramów sprzętu. W tej chwili używam już tylko bezlusterkowców. Od pewnego czasu pracuję aparatem Olympus OM-D oraz jednym z PEN-ów. Po ponad 10 latach całkowicie przestałem fotografować lustrzankami, które przegrywają z OMD czy PEN-ami pod względem wagi i gabarytów. Wybrałem OMD, który nie dość, że jest odporny i uszczelniany, to jeszcze mały i niezawodny.”