Tamron SP 35 mm f/1.8 Di VC USD - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Na poniższym zdjęciu Tamron SP 35 mm f/1.8 Di VC USD stoi obok swoich dwóch poważnych konkurentów, czyli Canona EF 35 mm f/2 IS USM oraz Sigmy A 35 mm f/1.4 DG HSM.
Testowany obiektyw rozpoczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i tylną soczewkę o średnicy prawie 28 mm. Soczewka ta jest na równi ze stykami dla ostrości ustawionej na nieskończoność. Gdy przechodzimy do minimalnego dystansu, z którego możemy robić zdjęcia, chowa się ona na głębokość prawie 2 cm w obudowie. Odsłania się przy tym ładnie wyczerniony, zmatowiony i pokryty karbowaniem tubus. Zawiera on niewielkie luki, przez które dojrzymy małe elementy elektroniczne, ale nawet one, w miejscach gdzie się dało, zostały wyczernione.
Pierwszym elementem właściwego korpusu obiektywu jest gumowa uszczelka połączona ze srebrnym, metalowym i nieruchomym pierścieniem. Ów pierścień przechodzi w gładką i czarną obudowę zawierającą biały znacznik ułatwiający mocowanie obiektywu do aparatu. Nad tym znacznikiem natrafiamy na szybkę ze skalą odległości wyrażoną w stopach oraz w metrach. Patrząc z góry, po prawej stronie szybki, mamy naniesioną nazwę i parametry obiektywu oraz srebrny znaczek SP. Dla odmiany, po lewej stronie znajdziemy przełączniki wyboru trybu mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF) i stabilizacji (VC ON/OFF). Jeszcze kawałek dalej mamy informację, że obiektyw nie tylko został zaprojektowany w Japonii, ale także tam wykonany.
Kolejna część obiektywu to szeroki na 29 mm pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Jest on w całości pokryty gumowanym karbowaniem i pracuje równo oraz z należytym oporem. Przebieg całego zakresu odległości wymaga obrotu nim o kąt 190 stopni. To spora wartość pozwalająca na precyzyjne nastawy.
Za pierścieniem do ustawiania ostrości znajdziemy jeszcze bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej, wewnątrz którego naniesiono nierotujący gwint filtrów o średnicy 67 mm.
Przednia soczewka ma 4 cm średnicy i jest lekko schowana w czarnym i karbowanym tubusie, gdy ostrość jest ustawiona na nieskończoność. Gdy zmniejszamy odległość fotografowania, soczewka wysuwa się i dla odległości 0.2 metra jest ustawiona prawie na wysokości gwintu filtrów.
Na konstrukcję optyczną Tamrona SP 35 mm f/1.8 Di VC USD składa się 10 soczewek ustawionych w 9 grupach. Producent nie żałował specjalnych elementów. Mamy więc aż dwie soczewki asferyczne wykonane w technologii glass-mold, jedną soczewkę ze szkła niskodyspersyjnego LD (Low Dispersion) i jedną XLD (eXtraLow Dispersion). Wewnątrz znajdziemy jeszcze kołową przysłonę o dziewięciu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/16.
Na soczewkach zastosowano specjalne powłoki (Extended Bandwidth & Angular-Dependency i BBAR – Broad-Band Anti-Reflection), które mają zagwarantować wysoką transmisję i dobrą pracę pod ostre światło. Dodatkowo na zewnętrznych soczewkach znajdziemy jeszcze powłoki hydrofobowe.
Kupujący dostaje w zestawie oba dekielki i osłonę przeciwsłoneczną. Szkoda, że producent nie oferuje tutaj jeszcze futerału. Sigma do podobnej klasy instrumentów zawsze dodaje sztywne etui. Co więcej, kupując Nikkora AF-S 35 mm f/1.8G także dostajemy miękki futerał. Tylko oszczędny Canon EF 35 mm f/2 IS USM wypada tutaj gorzej, bo w zestawie dodaje tylko dekielki.
Nowa linia obiektywów doczekała się też nowych i gustownych pudełek o oszczędnej kolorystyce.
Stabilizacja optyczna
Tamron SP 1.8/35 został wyposażony w mechanizm optycznej stabilizacji obrazu o deklarowanej skuteczności 3 EV. Aby to sprawdzić, na każdym czasie ekspozycji z zakresu od 1/40 do 1 sekundy wykonaliśmy po kilkadziesiąt ekspozycji przy stabilizacji włączonej i wyłączonej. Następnie dla każdego czasu wyznaczyliśmy odsetek zdjęć poruszonych i wykreśliliśmy go w funkcji czasu ekspozycji wyrażonego w EV (przy czym 0 EV odpowiada czasowi 1/30 sekundy).
Maksymalna odległość obu krzywych wynosi prawie 3 EV i na tyle właśnie szacujemy skuteczność stabilizacji nowego Tamrona. Deklaracje producenta mają więc pokrycie w rzeczywistych osiągach, które same w sobie są dobre.