Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem
28 stycznia 2015

1. Rozdział 1

Fotografia cyfrowa przyzwyczaiła nas do tego, że różnego autoramentu wyświetlacze pokazują praktycznie wszystko to, co „widzi” obiektyw.

Stworzenie skutecznego systemu celowniczego było od początku historii fotografii jednym z najważniejszych i najbardziej skomplikowanym wyzwaniem stojącym przed konstruktorami. Mnogość stosowanych w aparatach analogowych celowników – refleksyjnych, ramkowych, lunetowych – była wręcz niesamowita. Jednak każdy miał jakieś wady, a wśród nich największą zawsze było niezbyt dokładne pokrywanie się widzianego w nich obrazu z tym rejestrowanym na materiale światłoczułym.

Częstym rozwiązaniem było równoległe wykorzystywanie w jednym aparacie kilku celowników. Niektóre modele (jak na przykład znajdująca się w moim zbiorze Plaubel Makina II z roku 1935), miały aż cztery możliwości kadrowania – dwa celowniki przezierne, celownik ze zintegrowanym dalmierzem i oczywiście matówkę zastępowaną po wykadrowaniu kasetą z filmem lub negatywową płytą szklaną, na których rejestrowano obraz.


----- R E K L A M A -----

PROMOCJA SONY - 50% RABATU NA OBIEKTYW!

Sony A7 IV + 50/1.8 FE

13146 zł 12722 zł

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Plaubel Makina II z 1935 roku.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Plaubel Makina II z 1935 roku.

Jednak za najdoskonalszy (a już na pewno najbardziej praktyczny) uznawany był w latach trzydziestych ubiegłego wieku układ obiektyw – lustro – matówka, wywodzący się od pramatki fotografii – camery obscury.

Początkowo to rozwiązanie było najbardziej powszechne w studyjnych aparatach i wydaje się, że stąd zaczerpnięto pomysł przy konstruowaniu pierwszej lustrzanki małoobrazkowej. Wedle wszelkich wskazań historyków palmę pierwszeństwa w tej dziedzinie ma pierwowzór wszystkich aparatów systemowych, czyli drezdeńska Kine Exakta z 1936 roku. Na marginesie… w Rosji uważa się, że pierwszym był rodzimy aparat Cпорт.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Ihagee Exakta I Kine z 1936 roku. Fot. commons.wikimedia

Jednak ta konstrukcja układu celowniczego, choć przełomowa, nie była pozbawiona wad. Po pierwsze obraz był mały i na dokładkę dość ciemny. Konieczne było montowanie w kominkach silnych lup powiększających oraz specjalnych soczewek Fresnela rozjaśniających obraz. Drugą istotną wadą było lustrzane odwrócenie widzianego obrazu.

Większość tych niedogodności usunęło wprowadzenie systemu wizjera pentapryzmatycznego (Contax S z roku 1948) uzupełnionego potem przez samopowrotne lustro (Pentax Asahiflex IIB z roku 1954). Ten ostatni aparat, choć był wyposażony w samopowrotne lustro, miał wziernik oraz na stałe wbudowany lunetowy celownik.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Asahiflex I z 1954 roku, fot. Pentax Szwajcaria.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Reklama Contaxa S z 1950 roku z rynku USA.

Niemal w tym samym czasie, bo w roku 1950, konstruktorzy sprzętu zaproponowali możliwość wymieniania układów celowniczych. Udoskonalenie to było ponownie dziełem mechaników Exakty – firmy, która przez kilka dekad XX wieku była liderem innowacji w fototechnice.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Exakta Varex z 1950 roku, z wziernikiem i celownikiem pryzmatycznym. Fot. liveauctioneers.com

Exakta Varex (w USA oznaczana jako Exakta V) dawała szansę wymiany matówek we wzierniku oraz samego wziernika na pryzmat (kilka lat później nawet z pomiarem CDS). Dostępnych było kilkanaście wizjerów (zwanych też kominkami) do najróżniejszych zadań. Wśród nich najciekawszym chyba było specjalne mocowanie dla obiektywu standardowego, który umieszczony we wzierniku był bardzo wysokiej jakości szkłem powiększającym (podobno wspaniałe narzędzie przy fotografii mikroskopowej i najróżniejszych rejestracjach naukowych).

Najbardziej skomplikowanym z celowników dostępnych do Exakty był celownik do fotografii stereoskopowej używany w komplecie z nasadką Stereflex.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Exakta Varex IIa z nasadką Stereflex.

Jak piszą Paweł Fila i Jerzy Szajta w doskonałej książce „Exakta krótka historia doskonałości”: Wymienny system celowniczy w Exakcie uczynił w tym czasie ten model najbardziej uniwersalną lustrzanką na świecie.(…) Exakty stały się natychmiast najbardziej pożądanym narzędziem pracy zawodowców i zamożnych fotografów, a znaczna część produkcji trafiała za ocean, gdzie podobnie jak marki Mercedes czy Leica były synonimem luksusu i prestiżu.

Legendarne aparaty - Dwa w jednym, czyli perypetie z celowaniem - Rozdział 1
Reklama: Część systemu Exakty oferowana na rynku amerykańskim w roku 1956.

Swoją drogą, na półkach księgarskich wypełnionych pozycjami typu „Feńset rad Mariana jak zrobić dobre zdjęcie” lub „Najlepsze tricki na przedłużanie nóg w Fotokiosku 9.6”, ta znakomicie udokumentowana książka jest absolutnym ewenementem – z serca polecam wszystkim miłośnikom starych aparatów.


Poprzedni rozdział