Z przyjemnością prezentujemy wyniki testu zaawansowanego aparatu kompaktowego Canon PowerShot G7. Premiera tego aparatu została zapowiedziana na 14 września 2006 roku, a w naszych sklepach pojawił się na początku października.

G7 jest kontynuatorem cieszącej się bardzo dobrą opinią użytkowników serii zaawansowanych cyfrowych aparatów kompaktowych oznaczanych symbolem G. Chociaż nazwa nie zawiera symbolu IS, który u Canona oznacza optyczną stabilizację obrazu, G7 jest w nią wyposażony.

Na pierwszy rzut oka właśnie stabilizacja obrazu jest główną cechą różniącą go od poprzednika. Drugą istotną różnicą na korzyść nowego modelu jest większy, bo 6-cio krotny zoom optyczny. Canon PowerShot G7 wyposażony jest w obiektyw zmiennoogniskowy o zakresie ogniskowych 7.4 - 44.4 mm (odpowiednik 35-210 mm dla błony 35 mm) i o maksymalnej wartości przysłony f/2.8 - f/4.8. Jak widać, przy okazji, zmalała światłosiła w porównaniu z obiektywem aparatu G6.

Liczba elementów przetwornika obrazu w aparacie G7 wzrosła w porównaniu z poprzednikiem do 10 milionów (G6 miał 7 mln. pikseli). Sercem aparatu jest najnowszy procesor Canona - Digic III. Zakres czułości został rozszerzony do ISO 1600 (w ograniczonej rozdzielczości nawet do 3200). Nieco urósł też ekran LCD do podglądu zdjęć. Z dużą radością przyjęliśmy pojawienie się pokrętła do bezpośredniego wyboru czułości, które znalazło się po lewej stronie górnej ściany obudowy.

Niestety nie możemy wyliczać samych korzyści, na które mógłby liczyć właściciel Canona G6 po zamianie go na nowszy model. Firma Canon zdecydowała się bowiem na kilka poważnych (naszym zdaniem) kroków do tyłu. Najbardziej boli nas rezygnacja z możliwości zapisywania zdjęć w postaci surowego obrazu z matrycy (format RAW). Do naszej dyspozycji pozostały jedynie skompresowane stratnie pliki w formacie JPEG. Pewien niedosyt spowodowany jest też poprzez brak dodatkowego wyświetlacza ciekłokrystalicznego z informacjami o aktualnych parametrach ekspozycji. Kolejna istotna różnica to powrót do stylistyki wyglądu zbliżonej do G5. Mamy na myśli praktyczną rezygnację z rękojeści (handgrip), przez co trzymanie Canona G7 nie jest tak pewne i wygodne jak mogłoby być. Jeżeli dołożymy do niego zewnętrzną lampę błyskową, to utrzymanie takiego zestawu wymaga dość dużego wysiłku. Na koniec wyliczanki wspomnijmy jeszcze o likwidacji możliwości zdalnego wyzwalania migawki, podczas gdy starsze modele wyposażone były w wygodnego pilota bezprzewodowego.

Czy warto zatem kupić Canona G7? Lektura tego artykułu powinna pomóc w podjęciu świadomej decyzji.