O współczesnym rynku aparatów fotograficznych można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest on ubogi. Setki modeli na każdą kieszeń, różne rodzaje, rozmiary, niezliczone parametry, a nawet kolory.
Dostępność sprzętu zarówno fotograficznego jak i astronomicznego, szybki rozwój technologii w dziedzinie fotografii cyfrowej oraz obecność na rynku różnego rodzaju kamer astronomicznych spowodowała, że dzisiejszy miłośnik astronomii ma do dyspozycji ogromny arsenał środków technicznych pozwalających uwiecznić cuda nocnego nieba.
W pierwszej części poznaliśmy bardzo ciekawe losy korporacji Matsushita (aktualnie Panasonic) i jej stopniowe dochodzenie do obecnej potęgi. Zakończyliśmy wtedy na krótkim wprowadzeniu do zaistnienia marki Lumix – produktu będącego połączeniem sił i doświadczeń Panasonika oraz firmy Leica.
Nie będzie dużą przesadą, jeśli stwierdzimy, że astronomia obserwacyjna była jednym z motorów napędowych w rozwoju optyki. Potrzeba „zaglądania” coraz głębiej w przestrzeń kosmiczną wymagała, by budowano instrumenty optyczne o coraz większej zdolności skupiania światła, dające coraz lepiej skorygowane obrazy.
Panasonic – jeden z największych producentów elektroniki użytkowej, zatrudniający ponad 300 tysięcy pracowników na całym świecie. Historie tego typu koncernów mogą budzić pewną nostalgię, często zaczynają się bowiem od jedno- bądź kilkuosobowego zakładu ulokowanego w pomniejszym garażu bądź warsztacie.
Minęło wiele lat od chwili, gdy po raz pierwszy przyszło mi popatrzeć świadomie w niebo. W końcówce lat osiemdziesiątych teleskop astronomiczny był marzeniem ściętej głowy. Bez wątpienia prościej taki sprzęt było wówczas zbudować niż zakupić, nieliczni cieszyli się niewielkimi lunetami produkcji radzieckiej, a pewien polski producent teleskopów stawiał pierwsze kroki w tej branży.
W zeszłym miesiącu przybliżyliśmy Czytelnikom ogromną gamę lornetek marki Nikon, które do odwrócenia obrazu stosują pryzmaty w klasycznym układzie Porro. Co ciekawe, część z tych lornetek to bezpośredni następcy modeli budowanych od końca lat 40-tych ubiegłego wieku.
Tradycyjnie, na początku roku, już po raz czwarty, redakcja Optyczne.pl zorganizowała uroczyste podsumowanie Plebiscytu na Produkt Roku 2010 wg Czytelników Optyczne.pl. Podobnie jak w latach ubiegłych spotkanie miało miejsce w restauracji „Honoratka” na warszawskim Starym Mieście.
Canon Speedlite 580EX II (2 szt.), PocketWizard FlexTT5 (2 szt.), parasolki białe transparentne (2 szt.), Pocket Wizard MiniTT1 Po zażyciu sporej dawki teoretycznego wprowadzenia, jakiej zaznaliśmy w poprzedniej części cyklu dotyczącej PocketWizardów, pora trochę bardziej skupić się na praktyce.
Dwa pierwsze odcinki naszego cyklu poświęconego sprzętowi Nikon Sport Optics skupiały się na historii. Zaprezentowaliśmy tam narodziny optyki obserwacyjnej w Kraju Kwitnącej Wiśni oraz omówiliśmy powstanie firmy Nippon Kogaku, która była głównym dostawcą przyrządów optycznych dla Armii i Marynarki Cesarskiej.
Jeszcze do niedawna w cyfrowej fotografii istniał wyraźny zastój. Producenci sprzętu koncentrowali się na kolejnych propozycjach tanich kompaktów oraz sukcesywnie wypuszczali kolejne modele lustrzanek.
Zakończenie II Wojny Światowej to z kilku powodów czas bardzo ważny dla Nippon Kogaku. Koniec zmagań wojennych w oczywisty sposób oznacza gwałtowny spadek zapotrzebowania na dalmierze, peryskopy i celowniki optyczne, silnie zmniejszyć musiała się również liczba zamówień na lornetki, których głównym odbiorcą była Armia Cesarska i Cesarska Marynarka Wojenna.
Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia są zawsze dobrą okazją do fotograficznych zakupów. Co roku mnóstwo osób decyduje się, by to właśnie aparat fotograficzny stał się prezentem pod Choinkę. Czasem będzie to czyjś pierwszy aparat, czasem jest to okazja do wymiany starszego, wyeksploatowanego modelu.
„Pieniądze szczęścia nie dają… dopiero zakupy” Marilyn Monroe użyła kiedyś sformułowania: „Pieniądze szczęścia nie dają… dopiero zakupy”. Jak wiele jest w tym prawdy przekonał się każdy, kto z radością kupował prezent drugiej osobie.
Jeśli chodzi o zarządzanie kolorami, zdaje się, że są tylko dwa typy fotografów: ci, których zarządzanie kosztuje mnóstwo nerwów, i tacy, którzy je kompletnie ignorują, a jednak wydają się zadowoleni z efektów.