Uchwycone obiektywem. Lekcje legendarnego fotografa dzikich zwierząt
9. Jak fotografować popcorn na patelni
To wszystko było dla mnie zupełnie nowe — w każdym aspekcie: od lokalizacji po wykonywane czynności. Nieustannie więc zadawałem pytania. Dan wspaniale wywiązywał się z obowiązków gospodarza, dostarczając mi niezliczonych objaśnień i naukowych faktów, dzieląc się ze mną swą pasją. Sue w tym czasie sprawdzała, czy Sharon ma się dobrze i czy Dan nie zapomina o robieniu tego, co akurat powinien robić ze szczurami kangurowymi, mimo że rozpraszałem go, jak tylko mogłem.
Całkiem sporo szczurów kangurowych lub — krócej — GKR (od giant kangaroo rat) zostało schwytanych tego ranka i poddanych „obróbce”. Te zwierzątka w niczym nie przypominają szczurów, które pamiętasz z horrorów, tych, które przychodzą wszystkim na myśl, gdy ktoś wypowie słowo „szczur”. Ich sposób poruszania się jest bardzo unikalny: wykorzystują swój ogon do tego, by skakać jak kangury (stąd ich nazwa). Będąc w powietrzu, potrafią za pomocą ogona zmienić kierunek skoku o 90º. Ich futerko jest bardzo mięciutkie i są niewiarygodnie miłe w dotyku. W nocy możesz wyciągnąć się na ziemi i położyć płasko na jej powierzchni dłoń wypełnioną ziarnem, a wtedy wskoczą Ci na rękę i wyjedzą wszystkie ziarenka, co do jednego. Nawet nie poczujesz ich ciężaru, tylko dotyk malutkich łapek. I do tego te wielkie oczy!
Tego dnia zostaliśmy aż do zmroku, by zobaczyć jak GKR wychodzą z norek i zaczynają swe nocne życie. To była kolonia złożona z około 260 osobników rozproszonych na przestrzeni paru akrów. Zawsze też trafia się między nimi trochę „szczurów obozowych”, które zamiast przebywać w obszarze badań, wolą eksplorować obozowisko; dostępność wszelkich rodzajów ziarna szybko je psuje. W tej sytuacji mój nowy sprzęt okazał się bardzo pomocny.
Szczur kangurowy. Zdjęcie zrobione Nikonem N8008 z obiektywem Micro-Nikkor 200 mm f/4, na kliszy Kodachrome 64. |
Do tego czasu biologowie zajmujący się kolonią GKR próbowali fotografować ich nocną aktywność, trzymając latarkę między kolanami i usiłując jednocześnie nastawić ostrość i utrzymać poruszające się zwierzątko w snopie światła. Gdy ustawili zoom i przysłonę, mieli w najlepszym razie czas na jedno kliknięcie. Kiedy więc wyjąłem mojego N8008 z fleszem SB-24, naprawdę przyciągnąłem uwagę Dana. Mając do dyspozycji podświetlanie autofokusa, flesz SB-24 pracujący w systemie TTL i wbudowany napęd obiektywu, trzaskałem zdjęcie za zdjęciem. Naświetliłem kliszę w mig. Muszę przyznać, że fantastycznie się bawiłem, fotografując GKR skaczące we wszystkie strony w poszukiwaniu rozsypanych dla nich ziaren. Ruszały się zupełnie jak popcorn na patelni! To był wspaniały dzień.
Zdjęcia wyszły nieźle. Zrobiłem kopie i wysłałem do Dana. Ucieszył się bardzo. Powiedział, żebyśmy zaglądali, kiedy tylko zechcemy, i obiecał informować nas o swych planowanych przedsięwzięciach. Rzeczywiście, spotykaliśmy się w terenie przez następne 20 lat i Dan został jednym z mych najważniejszych mentorów, ucząc mnie tak wiele, że nie umiem wyrazić całej mej wdzięczności. Nasz syn Brent, który urodził się wkrótce po tej wycieczce, obchodził z nami na tej kamienistej równinie niejedne urodziny, towarzysząc nam przy pracy nad GKR.