Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Artykuły

Sony A1 w naszych rękach

Sony A1 w naszych rękach
4 lutego 2021
Maciej Latałło Komentarze: 98

1. Sony A1 w naszych rękach

Sony często wprowadza w swoich flagowcach rozwiązania, dzięki którymi te wyróżniają się na tle konkurencji. Przykładowo, w A9 zastosowano sensor wyposażony w zintegrowaną pamięć wewnętrzną (architektura typu stacked). W konsekwencji aparat bardzo szybko sczytuje dane z matrycy, co przy migawce elekronicznej, pozwala mu osiągać prędkości seryjne 20 kl/s. Tym samym A9 był pierwszym pełnoklatkowym aparatem będącym w stanie uzyskać tak wysokie tempo fotografowania. Jednocześnie, znacznie zredukowano efekt rolling shutter, a mierzenie ostrości i ekspozycji odbywa się do 60 razy na sekundę.

Tendencja rozwijania funkcji aparatów dotyczy zarówno aspektów fotografowania, jak i filmowania. W tym drugim przypadku, producenci ostatnio zaczynają kłaść nacisk na wideo 8K. Tu palma pierwszeństwa należy się jednak Canonowi, bowiem pierwszym pełnoklatkowym bezlusterkowcem z nagrywaniem 8K był model R5. Sony oczywiście nie zamierzało spać spokojnie i nieco ponad tydzień temu został zaprezentowany aparat przełamujący kolejne bariery.

Tym modelem jest oczywiście Alpha 1, która miała swoją premierę ponad tydzień temu. Oznaczenie aparatu sugeruje nam, że to sztandarowy i najważniejszy model w systemie. Specyfikacja stanowi potwierdzenie powyższego, warto zatem przyjrzeć się nowościom w A1, a także jak aparat wypada w praktyce po pierwszych wrażeniach z użytkowania.


----- R E K L A M A -----

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Nowy aparat to przede wszystkim nowy sensor światłoczuły. 50-megapikselowy układ pełnoklatkowy typu CMOS BSI wyposażono, podobnie jak A9, w zintegrowaną pamięć wewnętrzną. Firma chwali się opracowaniem nowej metody konwersji analogowo-cyfrowej, nie podaje jednak niestety żadnych dodatkowych informacji na ten temat. Sensor jest wspierany przez nowy procesor BIONZ XR, zapewniając bardzo wysoką wydajność przetwarzania danych. Efektem tego, aparat może wykonywać serie zdjęć w pełnej rozdzielczości w tempie 30 kl/s (JPEG oraz RAW skompresowany) z aktywnym autofokusem i automatyką ekspozycji. Dodatkowo, w wizjerze nie zobaczymy zaciemnienia obrazu. Innym atutem A1 jest nagrywanie wideo 8K 30 kl/s.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Warto przyjrzeć się mechanicznej migawce w A1, bowiem ten element także doczekał się ciekawych udoskonaleń. Kurtyny wykonano z lekkiego włókna węglowego, a w konstrukcji, oprócz sprężyny, znajdziemy także napęd elektromagnetyczny. Efektem tego, migawka ma najkrótszy w segmencie czas synchronizacji błysku – 1/400 s (1/500 s w trybie APS-C), a także wysoką deklarowaną wytrzymałość, przekraczającą 500 000 cykli.

Migawka elektroniczna z kolei pozwala nie tylko na seryjne fotografowanie przy (maksymalnie) 30 kl/s, ale także wykonywanie zdjęć z lampą błyskową. Najkrótszy czas synchronizacji wynosi 1/200 s, przy czym będzie on osiągalny jedynie przez stopkę Multi Interface, a nie złącze PC. Jednocześnie nie wiadomo, czy będą obsługiwane lampy innych producentów. Plusem jest możliwość włączenia lub wyłączenia widoczności ujęć z błyskiem.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Już przy okazji premiery A9 producent chwalił się niwelowaniem efektu rolling shutter, co udało się osiągnąć poprzez szybkie sekwencyjne sczytywanie danych z sensora. W modelu A1 redukcja ma być jeszcze skuteczniejsza. Wprawdzie nie mieliśmy pod ręką A9 dla porównania, ale wykonaliśmy kilkadziesiąt odpowiednich zdjęć A1 oraz równolegle – A7C. Tam, gdzie w A7C było widać bardzo wyraźne zniekształcenia, w A1 były one trudne do wychwycenia. Wstępna ocena tego zjawiska jest zatem w pełni pozytywna.

Na tym nie koniec nowości związanych z elektroniczną migawką. Po raz pierwszy przy korzystaniu z niej mamy bowiem do czynienia z funkcją redukcji migotania, przydatną podczas fotografowania w migoczącym oświetleniu (np. świetlówek). Do tej pory była ona zarezerwowana dla migawki mechanicznej. Warto jeszcze odnotować istnienie kolejnej funkcji, znanej już z A9 (z wgranym firmware w wersji 2.00). Chodzi o możliwość bardzo precyzyjnego dostrojenia wartości czasu naświetlania tak, by dostosować go do częstotliwości migotania żródła światła np. LED. Częstotliwość pracy tych ostatnich bywa znacznie wyższa niż 100, czy 120 Hz (typowe dla świetlówek). Co ważne, działa ona także w trybie wideo.

Dzięki obecności stabilizacji 50-megapikselowa matryca oferuje, podobnie jak np. A7R IV, dodatkowy tryb wysokiej rozdzielczości, zwany Pixel Shift Multi Shooting. Występuje on w dwóch opcjach złożenia zdjęcia kompozytowego: z 4 oraz z 16 ekspozycji. W tym drugim wypadku finalny obraz oferuje 199 megapikseli. Wprawdzie to nieco mniej niż A7R IV (240 Mpix), mamy jednak możliwość synchronizacji lamp błyskowych, z czasem do 1/200 sekundy (w A7R IV była to zaledwie 1/8 sekundy).

Flagowy korpus musi oferować rozbudowany autofokus i wstępnie można stwierdzić, że A1 na tym polu nie zawodzi. Dysponujemy 759 punktami detekcji fazy wspieranymi przez 425 pól wykrywania kontrastu. To lekki wzrost względem A9 i A9 II (693 pkt), odrobinę spadło natomiast pokrycie kadru punktami AF, z 93 do 92%. Zyskujemy natomiast detekcję od −4 EV oraz aktywny autofokus ciągły nawet przy f/22.

Funkcje wykrywania twarzy i oczu u ludzi nie są oczywiście nowością. Producent podkreśla natomiast, że algorytmy śledzenia zostały usprawnione względem starszych, zaawansowanych korpusów, m.in. dzięki analizie obrazu z częstotliwością 120 Hz. Detekcja osób jest dostępna zarówno podczas fotografowania, jak i filmowania. Nowością jest wykrywanie oczu u ptaków, które podobnie jak w wypadku psów i kotów, działa tylko podczas fotografowania.

Skuteczność ostrzenia mieliśmy okazję sprawdzić na szybko przy wykonywaniu serii zdjęć z szybkością 30 kl/s biegnącego psa. Do aparatu podpięty był obiektyw 24–70 mm f2.8 GM, ustawiony na maksymalnej ogniskowej i przysłonie f/2.8. Wykorzystaliśmy funkcję śledzenia i wykrywania zwierząt oraz tryb rozszerzonego punktu AF. Zdjęcia zostały dodatkowo wykadrowane.

AF nie ma najmniejszych problemów z wykryciem biegnącego psa i zaznaczenia go odpowiednią ramką. Widać także wysoką skuteczność algorytmów rozpoznawania oczu – gdy tylko pies zbliżył się do aparatu na odpowiednią odległość, ramka oka płynnie za nim podąża. Generalnie większość zdjęć jest ostra, co pokazuje dobrą sprawność systemu AF. Aparat nie ustrzegł się jednak przed pewnymi błędami.

W statycznych sytuacjach na zewnątrz autofokus nie daje żadnych powodów do narzekań, przynajmniej po pierwszych testach. W ciemnym kościele można się było dopatrzeć lekkiego spowolnienia ogniskowania.

Jeśli chodzi o obudowę, to zasadniczo mamy do czynienia z korpusem jak w A7S III, uzupełnionym o elementy sterujące z A9 / A9 II. Tylne ścianki wspomnianej A7S III i A1 są praktycznie identyczne, zamianę miejscami guzików REC oraz C1 można uznać za kosmetykę.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Owe elementy z A9 / A9 II to widoczne po lewej stronie pierścienie trybów migawki oraz autofokusa. Pod pozycjami H, ML odnośnie zdjęć seryjnych możemy zaprogramować żądane tempo fotografowania. H+ zawsze oznacza maksymalne, czyli np. 30 kl/s dla JPEG-ów i skompresowanych RAW-ów.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Generalnie, układ elementów sterujących jest całkiem bogaty. Mamy trzy pokrętła nastawcze, dżojstik, kółko kompensacji ekspozycji i wymienione wcześniej tarcze trybów autofokusa i migawki.

Zobaczmy jeszcze wizualne porównanie A1 z Nikonem Z7:

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Sam aparat dobrze leży w ręce, choć osoby o dużych dłoniach będą miały kłopot z podparciem małego palca. Producent ma w zanadrzu dodatkowy uchwyt do zdjęć pionowych, przeznaczony także do modeli A7S III i A7R IV. Szkielet A1 wykonano z wytrzymałego stopu magnezu i uszczelniono. Jakość wykonania i spasowania poszczególnych elementów robi naturalnie bardzo dobre wrażenie.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Elementem, na który z pewnością warto zwrócić uwagę, jest wizjer elektroniczny. Wprawdzie sam układ celownika nie jest nowy, zastosowano go bowiem już w A7S III. Niemniej, robi on świetne wrażenie, zarówno pod względem powiększenia (0.9x), jak i rozdzielczości (9.44 miliona punktów). Standardowe odświeżanie wynosi 60 kl/s, możemy je zwiększyć do 120 lub 240 kl/s. Kadrowanie za jego pomocą jest bardzo komfortowe –widzimy mnóstwo szczegółów, a obraz jest duży i jasny. Nie można także narzekać na smużenie przy słabym świetle, aczkolwiek pełny ogląd w tej kwestii zyskamy, gdy aparat trafi do nas na dłużej.

Tylny ekran także oferuje podgląd dobrej jakości, choć wśród konkurencji stosowane są niekiedy nieco lepsze panele. Ten w A1 ma 3-calową przekątną i rozdzielczość 1.44 miliona punktów. Wyświetlacz można odchylać w górę i w dół, co z pewnością zwiększa jego funkcjonalność. Nowością jest pełny interfejs dotykowy, obejmujący nie tylko wybór punktu AF i powiększanie wykonanych zdjęć, ale także obsługę menu głównego.

Interfejs użytkownika jest taki sam, jak w A7S III. Warto przypomnieć, że względem starszych aparatów Alpha mamy odświeżony układ menu, w którym poszczególne opcje zostały pogrupowane na nowo. Naszym zdaniem zmiana jest zdecydowanie na plus, bowiem znacznie łatwiej odnaleźć szukane pozycje.

Za zasilanie aparatu odpowiada znany już z kilku wcześniejszych modeli akumulator NP-FZ100, montowany tradycyjnie na spodzie korpusu.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Lewa strona A1 skrywa siedem portów komunikacyjnych:
  • wejście mikrofonu (mini jack 3.5 mm),
  • wyjście słuchawkowe (mini jack 3.5 mm),
  • wyjście HDMI (pełnowymiarowe typu A),
  • złącze USB 3.2 typu C,
  • złącze wielofunkcyjne (USB, gniazdo wężyka spustowego RM-VPR1,
  • złącze synchro typu PC,
  • złącze ethernet (LAN 1000 BASE-T).

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Podwójny slot kart pamięci pozwala na stosowanie – tak samo jak w A7S III – zarówno kart SD/SDHC/SDXC UHS-II jak i CFexpress typu A .

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Jako że dysponowaliśmy szybką kartą CFexpress (Sony G Tought, odczyt 800 MB/s, zapis 700 MB/s), sprawdziliśmy działanie trybu seryjnego w naszych typowych warunkach testowych (pełna rozdzielczość, migawka 1/1000 s, ISO 1600). Ograniczyliśmy się do szybkości 30 kl/s, która stanowi wyróżnik A1.

W przypadku formatu JPEG X.FINE (48.4 MB) bufor zapchał się po ok. 3.2 sekundy i zmieściło się w nim 96 plików. Przy wyborze „najlżejszych” JPEG-ów Light (12.1 MB) seria trwała nieco dłużej – ok. 4 sekund – co pozwoliło zapisać 120 zdjęć. Co ciekawe, podobny rezultat uzyskaliśmy przy skompresowanych RAW-ach (60 MB), których aparat zarejestrował 117 sztuk. Po przeprowadzeniu 30-sekundowego testu, na karcie znalazło się w sumie 207, 406 i 397 plików, odpowiednio dla formatu JPEG X.FINE, JPEG Light oraz skompresowanych RAW-ów.

Sony A1 w naszych rękach - Sony A1 w naszych rękach

Podsumowując pierwsze wrażenia dotyczące A1, sporo aspektów w tym aparacie robi bardzo dobre wrażenie. Imponuje wysoki klatkaż zdjęć seryjnych ze wsparciem AF, wysoka rozdzielczość sensora (plus tryb Pixel Shift), funkcjonalność migawki elektronicznej, czy wizjer. Cechy te stoją na nieco wyższym poziomie, niż u głównego konkurenta, czyli Canona R5. Ten ostatni może się za to pochwalić wyższym pokryciem punktów AF oraz samą ich liczbą. A także… znacznie niższą ceną. Aktualnie, za EOS-a musimy zapłacić ok. 20 tysięcy złotych. Sony A1 to wstępnie koszt aż 33 tysięcy złotych, co może ostudzić zapał wielu zainteresowanych.

Zapraszamy także do obejrzenia galerii zdjęć przykładowych, wykonanych omawianym aparatem.



Poprzedni rozdział