Nikon Nikkor AF-P DX 10-20 mm f/4.5-5.6G VR - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Na poniższym zdjęciu Nikkor AF-P 10-20 mm VR stoi pomiędzy Nikkorem AF-S 85 mm f/1.8G oraz Sigmą A 35 mm f/1.4 DG HSM.
Kolejny element to pierścień do zmiany ogniskowej, który ma szerokość 32 mm. Jego większą część zajmuje gumowane karbowanie, pod którym znajdziemy znaczniki ogniskowych dla wartości 10, 12, 14, 16 i 20 mm. Pierścień ten pracuje z należytym, choć minimalnie nierównym oporem (troszkę mocniejszy w środku zakresu, troszkę mniejszy na krańcach).
Idąc dalej natrafiamy na niewielki, mający tylko 7 mm szerokości i karbowany pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Działa on z przełożeniem elektronicznym i niezależnie od trybu AF/MF ustawionego na korpusie aparatu. Na obiektywie nie ma natomiast żadnego przełącznika służącego do wyboru trybu mechanizmu ustawiającego ostrość. Nie znajdziemy tam też żadnej skali odległości, ani skali głębi ostrości.
Cały przedni układ soczewek jest ruchomy, wysuwa się na jednolitym i wykonanym z tworzywa sztucznego tubusie. Obiektyw osiąga maksymalne rozmiary dla ogniskowej 10 mm, a najmniejsze dla 18 mm.
Kupujący dostaje w zestawie zatrzaskiwaną, przednią pokrywkę obiektywu LC-72 o średnicy 72 mm, tylną pokrywkę obiektywu LF-4, osłonę przeciwsłoneczną z mocowaniem bagnetowym HB-81 oraz futerał na obiektyw CL-1015.
Stabilizacja optyczna
Warto nadmienić, że w ramach oszczędności, na obudowie obiektywu, nie uświadczymy żadnego przełącznika służącego do sterowania stabilizacją. Wszystko odbywa się więc za pomocą menu korpusu aparatu - to kolejna przyczyna oprócz autofokusa, dla której obiektyw nie współpracuje ze starszymi modelami lustrzanek Nikona, w których opcji sterowania stabilizacją z poziomu aparatu nie przewidziano.
Można dyskutować na temat użyteczności stabilizacji w obiektywie ultraszerokokątnym. Osobiście nigdy nie ukrywałem, że dla mnie jest ona zbędną komplikacją, która tylko podnosi cenę obiektywu, nie dając w zamian praktycznie nic. Decyzja o zaimplementowaniu jej w Nikorze 10-20 mm tym bardziej mnie dziwi, że jest to obiektyw tani, który ma zachęcić amatorów do zakupu obiektywu trochę ciekawszego niż ten dołączany w kicie. Zachęta ta byłaby tym większa z im niższą ceną mielibyśmy do czynienia. Skoro oszczędzano na włączniku stabilizacji na obudowie czy przełączniku AF/MF, można było sobie tę stabilizację w ogóle darować i sprzedawać obiektyw taniej. Z pewnością trafiłby wtedy do większej liczby użytkowników.
Skoro jednak stabilizacja w obiektywie jest, warto ją przetestować i sprawdzić, czy trzyma się ona deklarowanej skuteczności wynoszącej 3.5 EV. W tym celu, na ogniskowej 20 mm, wykonaliśmy po kilkadziesiąt zdjęć na każdym z czasów z przedziału od 1/30 do 1 sekundy, zarówno dla stabilizacji włączonej, jak i wyłączonej. Następnie dla każdego czasu wyznaczyliśmy odsetek zdjęć poruszonych i wykreśliliśmy go w funkcji czasu ekspozycji wyrażonego w EV (przy czym 0 EV w tym przypadku odpowiada wartości 1/25 sekundy).
Maksymalna odległość obu krzywych od siebie wynosi 2.7 EV i na taką wartość oceniamy skuteczność stabilizacji testowanego Nikkora. Jest to wynik poniżej deklaracji producenta i przeciętny jak na obecne standardy, choć i tak odrobinę wyższy niż u Canona 10-18 mm IS STM.